W czasach, gdy ludzie nie wytrzymują nawet kilku lat, czy pierwszego kryzysu, prawdziwym wzorem do naśladowania są pary, które przeżyły ze sobą pięćdziesiąt lat i wcale nie mają dosyć, czego przykładem są Janina i Zdzisław Połomscy ze Świecia. Na ślubnym kobiercu stanęli 6 lutego 1965 roku. - Ślub cywilny był w Świeciu, a na kościelny jechaliśmy do Dobrego, skąd pochodzi żona - wspomina pan Zdzisław.
Teraz msza jubileuszowa odbyła się w Sartowicach. - Mieszkaliśmy wtedy we Wiągu, należeliśmy do tej parafii. Pomyśleliśmy, że to będzie w pewien sposób powrót - dodaje pani Janina. - Wtedy do ślubu prowadził mąż, teraz zawiózł nas wnuk. Zdzisiu całą drogę trzymał mnie za rękę, aż się spociła z nerwów - śmieje się pani Janina i dodaje: - W naszym wieku trzeba na to zwracać uwagę. Dbać o zdrowie. To i przebywanie z ludźmi to chyba recepta na długie i szczęśliwe życie.
Przeczytaj także: W niewielkim pokoju biurowca, w centrum miasta grudziądzanie szukają i odnajdują miłość
Czemu wielu młodym się to nie udaje i tak wzrasta liczba rozwodów? - Nie wiem, ale wydaje mi się, że młodzi zbyt szybko unoszą się honorem.Czasem trzeba dać sobie na wstrzymanie - zaleca pani Janina. - My po 50 latach wciąż jeszcze się docieramy - wtrąca pan Zdzisław. - Czasem lepiej machnąć ręką i iść popracować w ogródku niż kłócić się nie wiadomo jak długo.
Ich pasją jest właśnie przydomowy ogródek i podróże. To ich połączyło. - Na pierwszą wycieczkę Zdzichu zabrał mnie na maślaki do Mniszka. Półtorej roku później był ślub - wspomina pani Janina. - Zwiedzanie zaczynaliśmy od małego namiotu, przez duży, dwie przyczepy kempingowe, a dziś mamy kampera, którym regularnie wyruszamy na wycieczki.
- Polecieliśmy ze znajomymi. Tam wynajęliśmy samochód z kierowcą i intensywnie zwiedzaliśmy - dopowiada pani Janina.
- . Zdecydowaliśmy się w ciągu tygodnia. Na emeryturze można sobie na to pozwolić - uśmiecha się pan Zdzisław. - To najlepszy okres. Warto było czekać. Mamy czas, mamy siebie, mamy zdrowie - dopowiada pani Janina.
- Co roku jeździmy do Dźwirzyna. Choć zagraniczne wycieczki też mamy w planach. Regularnie bywamy w Norwegii, głównie dlatego, że mamy tam syna i wnuka - dodają.
Oprócz wspólnej pasji, za klucz do szczęścia podają sprawdzonych przyjaciół.
- Najlepiej takich na całe życie. Mam przyjaciółki z czasów, gdy zaczynałam pracować w szkole we Wiągu, czyli od ponad pół wieku - mówi pani Janina. - Dodają mi sił.
- Trzeba się spotykać, albo dzwonić jak najczęściej - uważa pan Zdzisław. - Nie można się zamykać, bo wtedy nawet nie ma o czym ze sobą pogadać - radzą młodszym.
I narzekają, że z dbałości o zdrowie w sylwestra coraz krócej mogą przebywać na ulicy, gdzie z sąsiadami od lat składają sobie życzenia. - Najważniejsze, że się tu znamy, to też dodaje radości we wspólnym życiu - kończą zgodnie Połomscy.
Czytaj e-wydanie »
Teraz msza jubileuszowa odbyła się w Sartowicach. - Mieszkaliśmy wtedy we Wiągu, należeliśmy do tej parafii. Pomyśleliśmy, że to będzie w pewien sposób powrót - dodaje pani Janina. - Wtedy do ślubu prowadził mąż, teraz zawiózł nas wnuk. Zdzisiu całą drogę trzymał mnie za rękę, aż się spociła z nerwów - śmieje się pani Janina i dodaje: - W naszym wieku trzeba na to zwracać uwagę. Dbać o zdrowie. To i przebywanie z ludźmi to chyba recepta na długie i szczęśliwe życie.
Przeczytaj także: W niewielkim pokoju biurowca, w centrum miasta grudziądzanie szukają i odnajdują miłość
Czemu wielu młodym się to nie udaje i tak wzrasta liczba rozwodów? - Nie wiem, ale wydaje mi się, że młodzi zbyt szybko unoszą się honorem.Czasem trzeba dać sobie na wstrzymanie - zaleca pani Janina. - My po 50 latach wciąż jeszcze się docieramy - wtrąca pan Zdzisław. - Czasem lepiej machnąć ręką i iść popracować w ogródku niż kłócić się nie wiadomo jak długo.
Ich pasją jest właśnie przydomowy ogródek i podróże. To ich połączyło. - Na pierwszą wycieczkę Zdzichu zabrał mnie na maślaki do Mniszka. Półtorej roku później był ślub - wspomina pani Janina. - Zwiedzanie zaczynaliśmy od małego namiotu, przez duży, dwie przyczepy kempingowe, a dziś mamy kampera, którym regularnie wyruszamy na wycieczki.
Wyprawy umacniają nasz związek
We wrześniu Połomscy objeżdżali Gruzję. - Tym razem bez kampera - precyzuje Połomski.- Polecieliśmy ze znajomymi. Tam wynajęliśmy samochód z kierowcą i intensywnie zwiedzaliśmy - dopowiada pani Janina.
- . Zdecydowaliśmy się w ciągu tygodnia. Na emeryturze można sobie na to pozwolić - uśmiecha się pan Zdzisław. - To najlepszy okres. Warto było czekać. Mamy czas, mamy siebie, mamy zdrowie - dopowiada pani Janina.
Nie można się zamykać
Na swojej mapie pinezki oznaczające miejsca, gdzie już byli mogą postawić w wielu miejscach, również tych odległych. Byli m.in. na Florydzie, Teneryfie, Bałkanach i w Skandynawii. - Za młodu postanowiliśmy, że będziemy zwiedzać inne kraje, a na starość zostawimy sobie Polskę - wspomina pan Zdzisław. - I rzeczywiście, w latach siedemdziesiątych lepiej znaliśmy wybrzeże Morza Czarnego niż Bałtyku, ale teraz nadrabiamy - mówi paniJanina.- Co roku jeździmy do Dźwirzyna. Choć zagraniczne wycieczki też mamy w planach. Regularnie bywamy w Norwegii, głównie dlatego, że mamy tam syna i wnuka - dodają.
Oprócz wspólnej pasji, za klucz do szczęścia podają sprawdzonych przyjaciół.
- Najlepiej takich na całe życie. Mam przyjaciółki z czasów, gdy zaczynałam pracować w szkole we Wiągu, czyli od ponad pół wieku - mówi pani Janina. - Dodają mi sił.
- Trzeba się spotykać, albo dzwonić jak najczęściej - uważa pan Zdzisław. - Nie można się zamykać, bo wtedy nawet nie ma o czym ze sobą pogadać - radzą młodszym.
I narzekają, że z dbałości o zdrowie w sylwestra coraz krócej mogą przebywać na ulicy, gdzie z sąsiadami od lat składają sobie życzenia. - Najważniejsze, że się tu znamy, to też dodaje radości we wspólnym życiu - kończą zgodnie Połomscy.
Czytaj e-wydanie »