
Jak będą sceny biczowania albo jak będą sceny, gdy Panu Jezusowi zaczną wbijać gwoździe w ręce i nogi, mam już plan: przymknę oczy, żeby nie widzieć. Wrrrr...

W sumie chyba nie będę musiała przymykać oczu. Pani, która stanęła przed nami, jest taka duża, że widok mi zasłania. To stanę przed nią. Głośno gra muzyka. Dziwna ta muzyka. Nikt nie śpiewa, tylko same instrumenty słychać. Melodie, znaczy. Niektóre są jakby straszne. Kojarzą mi się z nocą. Nie wiem, czemu. Jest echo i to jest fajne. Pan Jezus przemawia do swoich uczniów. Żegna się. Trochę to smutne. Jak mówi, to rozkłada ręce. Jak czasem nasza pani w szkole. Na dole, przy ognisku (mama mówi, że to element dekoracji), nadal bawią się dzieci ubrane też staromodnie. Mali aktorzy. Nie żałuję, że z nimi nie występuję w misterium. Może zapomniałabym tekstu czy coś i byłoby mi wstyd.