- Jest pan odpowiedzialny za choreografię podczas otwarcia wielkiej sportowej imprezy. Czy pana ukochany taniec ma coś wspólnego ze sportem?
- Taniec to jest sport. To przecież nic innego, jak rywalizacja poparta ciężkimi treningami. Przyznaję, że mistrzostwa świata juniorów to dla mnie duże wyzwanie. Jestem bardzo wdzięczny władzom Bydgoszczy za zaufanie i zapewniam, że nie zawiedziemy.
- Można więc o panu powiedzieć, że jest pan tancerzem, czyli sportowcem?
- Oczywiście, że można. Do tego skończyłem Akademię Wychowania Fizycznego w Warszawie. Sam kocham zwłaszcza piłkę nożną i boks.
- Na brak bokserskich idoli nie może pan narzekać. Na pana rodzinnej Kubie ich przecież nie brakowało.
- Rzeczywiście, można ich wymieniać sporo, począwszy od Teofilo Stevensona. Jak popatrzy się na pracę nóg u boksera nie przypomina to przypadkiem tańca?
- Gołota tancerzem?
- Mam duży szacunek dla tego człowieka i uważam, że taki mu się w Polsce należy. Nawet nie chodzi o to, że wyszedł do walki z tak nieobliczalną bestią, jak Mike Tyson. Czy po tak bolesnych porażkach potrafiłby pan stanąć jeszcze w ringu przed wielotysięczną amerykańską publicznością i toczyć kolejne walki? Ma facet silny charakter i to jego godne podziwu.
- Jak panu podoba się nasz nowy stadion?
- Zatkało mnie, jak go zobaczyłem. Niczym ciekawskie dziecko zajrzałem niemal w każdy kąt, nawet do toalet i jestem pod ogromnym wrażeniem. W życiu nie spodziewałem się tutaj czegoś takiego. Wiele miast może wam pozazdrościć. Nawet tych większych. Warszawa długo nie doczeka się takiego cudu. I mówię to jako warszawiak.
- Miał pan okazję zwiedzić Bydgoszcz?
- Byłem tu już cztery lata temu jako juror mistrzostw świata w tańcu, które odbywały się w "Łuczniczce". Mam znakomite wspomnienia z tamtego okresu, gdyż impreza była bardzo udana i wysoko oceniona przez światową federację. No i do tego odbywała się w pięknej hali. Macie naprawdę cuda w tej Bydgoszczy. Tym bardziej, gdy otrzymałem propozycję, nie wahałem się ani chwili. Z chęcią ponownie przyjechałem i jestem pod wrażeniem, jak miasto zmieniło się przez ten czas. Uwielbiam wasze małe uliczki, zakamarki wokół Starego Rynku, brak wielkich korków na ulicach. Tylko błagam - usuńcie z rynku ten wielki biały budynek!
- To słynna "Kaskada"...
- Koszmar!
- Niedługo wreszcie ma zniknąć.
- I całe szczęście, bo Bydgoszcz jest naprawdę piękna.
- Jakie jest otwarcie mistrzostw w pana głowie?
- Kolorowe, pełne ruchu, radosne i zapadające w pamięć. Prawdziwe święto tańca i muzyki. Obejrzałem ostatnio wiele otwarć różnych imprez. W tym piłkarskich mistrzostw Europy w Austrii i Szwajcarii. Tam w ogóle nie mieli się czym pochwalić i było widać, że zostało zrobione małym nakładem sił. Otwarcie w Bydgoszczy ma być niezapomniane. Od trzech tygodni w specjalnie wynajętej hali w Warszawie układy ćwiczy 60 tancerzy.
- Są wśród nich tancerze znani szerokiej publiczności z "Tańca z gwiazdami" czy "You can dance"?
- Jest na przykład cała taneczna grupa "Volt", która na stałe występuje w "Tańcu z gwiazdami".
- A co dla pana w całym przedsięwzięciu jest najtrudniejsze?
- Sprawić, żeby na tak dużym obiekcie grupa nie zniknęła w tłumie. Sześćdziesięciu tancerzy to sporo, ale jak na taki stadion to jednak nie tak dużo. Trzeba każdy element tak poukładać, żeby był na miejscu, niósł ze sobą odpowiednie emocje i zrozumiały dla publiczności przekaz, a przy tym był efektowny. Do tego dochodzi idealna synchronizacja podczas kilku wejść na scenę.
- Tancerze są w Warszawie, a kiedy wszyscy zapoznają się w bydgoskim stadionem?
- Przyjeżdżamy dopiero w poniedziałek, czyli dzień przed mistrzostwami. We wtorek mamy tylko jedną próbę - nie wiem jeszcze, czy otwartą dla publiczności, a wieczorem już występ. Jak widać, nie będzie za dużo czasu na zapoznanie się ze specyfiką stadionu. Artyści w Pekinie od trzech miesięcy nie schodzą ze stadionów, a my mamy jedną próbę. Ale nie zamierzam na nic narzekać, bo jestem pewien, że damy radę i nasze otwarcie będzie najpiękniejsze.
- Jednym w punktów ceremonii jest "Papaya Dance", oczywiście z Urszulą Dudziak w roli głównej. Jak panu podoba się nagła popularność "Papayi"?
- Zawsze fajnie, gdy coś pozytywnego łączy i porywa ludzi do tańca. Jeśli tak jest teraz, to nie mam nic przeciw. Niedawno zadzwonił do mnie mój ojciec z Hawany. Mówi, że słyszał właśnie bardzo fajną polską piosenkę i wszyscy to u nich tańczą. Nie chciało mi się wierzyć, co to jest, a okazuje się, że to właśnie "Papaya"! Tylko cieszyć się, że polski produkt podbija świat. A my zamierzamy teraz podbić wszystkich pięknym otwarciem mistrzostw.
Rozmawiał:
TOMASZ FROEHLKE
Fot. Jarosław Pruss
Agustin Marek Egurrola
Tancerz, choreograf, sędzia międzynarodowy tańca towarzyskiego i nowoczesnego. Wielokrotny mistrz Polski zawodowych par tanecznych w stylu latynoamerykańskim. Dyrektor szkoły tańca "Egurrola Dance Studio". Założyciel i choreograf grupy tanecznej "VOLT". Autor choreografii do pokazów tańca, towarzyszących festiwalom i galom, m.in. festiwalowi w Opolu, popularnym programom telewizyjnym, jak "Taniec z gwiazdami"; juror programu "You can dance". Jego ojciec jest Kubańczykiem, a matka Polką.