W jakiej roli szef Polskiego Związku Motorowego wybrał się na zimowe igrzyska, na których jedynym motorami są te od śnieżnych ratraków, a PZMot ma tyle wspólnego ze sportami zimowymi, ile Justyna Kowalczyk z żużlem?
Witkowski jest członkiem zarządu Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Dodajmy od razu, że w składzie tego gremium wchodzi... 61 osób. Prezes PZMot zapewne skorzystał więc z okazji i zabrał się do Soczi na wycieczkę z całym tabunem niepotrzebnych działaczy i tzw. osób towarzyszących. To grupa wielokrotnie większa niż ekipa naszych sportowców na Igrzyskach Olimpijskich.
Wyjazd Witkowskiego jest tym bardziej zaskakujący, że w czasie jego eskapady do Rosji odbywał się bardzo ważny kongres Międzynarodowej Federacji Motocyklowej w Genewie. Tam postanowiono m.in., że żużlowcy nie mogą łączyć startów w mistrzostwach świata z turniejami kontynentalnymi. Witkowski nie pełni istotnej roli w FIM (to fatalnie świadczy o jego zdolnościach dyplomatycznych), ale sporo można było zyskać w trakcie zakulisowych negocjacji.
To fatalna decyzja dla polskiej firmy One Sport, która zaangażowała się w rozwój mistrzostw Europy, a przede wszystkim dla zawodników, którym ogranicza się międzynarodowe starty. Okazało się jednak, że na wsparcie macierzystej federacji nie ma co liczyć.
Witkowski znacznie skuteczniej potrafi zadbać o swoje urzędnicze aspiracje. W tym roku chce się ubiegać o fotel szefa FIM Europe i mocno zaangażował się w projekt wyborów, które mają się odbyć w czerwcu w Krakowie. Po decyzjach FIM w weekend nie wiadomo, czy kontynentalny odłam federacji w ogóle przetrwa.
Po wprowadzeniu zakazu konkretne decyzje podejmują natomiast polskie firmy, które dotąd sponsorowały Grand Prix. Po decyzji FIM umowy z BSI i zawodnikami startującymi w GP zerwały na razie Nice i Fogo.