Był kierownikiem Katedry Języków Germańskich w Poznaniu. Był też członkiem Polskiej Akademii Nauk.
Profesor Ludwik Zabrocki zmarł w 1977 r., ale pamięć o nim wciąż jest żywa. Kilka lat temu Uniwersytet Poznański im. Adama Mickiewicza nakręcił nawet o nim film. Filmowcy z uczelni przyjechali do Czerska. Musieli przecież zobaczyć, gdzie się urodził. - Razem z kuzynem wszędzie ich oprowadziliśmy - opowiada Jadwiga Izdebska, bibliotekarka.
- Pokazaliśmy, gdzie stała obora, pod którą wujek ukrywał się w czasie wojny przed Niemcami za wystąpienia antyhitlerowskie w Gdyni. Sama się zawsze dziwiłam, jak to możliwe, że wujek tak daleko zaszedł i został profesorem cenionym nie tylko w kraju, ale i na świecie. Pamiętam, że ciągle pytałam o to mamę. Wujek był najstarszy z rodzeństwa, jako jedyny zdobył wykształcenie. Takie to były czasy. Miał dwóch braci i siostrę - moją babcię. Był z nimi bardzo związany.
Ludwik Zabrocki był bywalcem zagranicznych kongresów naukowych. Zawsze wysyłał z nich do rodziny kartki z pozdrowieniami. Można je zobaczyć na wystawie. Podobnie jak czapkę chojnickiego gimnazjalisty.
- Wujek był wyjątkowy - wspomina Jadwiga Izdebska. - Pamiętam, że zawsze był ciekaw innych ludzi. Podziwiał pracę każdego z nich. Na przykład zachwycał się umiejętnościami tapicera. Podobnie było z gosposią. Chwalił za umiejętności, zauważając, że potrafi coś, czego on nie umie. Gdy przyjeżdżał do Czerska w latach 60., zawsze chętnie zabierał chętnych na wycieczki swoim samochodem, a to wtedy było duże wyróżnienie, bo auta były rzadkością. Myślę, że zostałam bibliotekarką, bo widziałam, jak żyje wujek.
Czytaj e-wydanie »