- Moją żonę bolał brzuch. Poszła do lekarza rodzinnego, a tego mamy w Jastrzębiu. Pani doktor podejrzewała zapalenie wyrostka robaczkowego. Na miejscu niewiele mogła zrobić. Kazała żonie jechać do szpitala - mówi nasz Czytelnik (nazwisko do wiadomości redakcji).
Obolała pacjentka natychmiast wybrała się do lecznicy w Brodnicy po pomoc. Po kilku minutach przyjęto ją na izbę przyjęć. - Ratownicy od razu zajęli się podstawowymi badaniami: krwi i moczu. Na same wyniki też nie trzeba było zbyt długo czekać - dodaje.
Przeczytaj również: W brodnickim szpitalu nie ma już SOR-u, została izba przyjęć. Co dalej?
Gdzie był lekarz?
Problem pojawił się w chwili, gdy wyniki ktoś miał odczytać wyniki i zdecydować, co dalej z pacjentką. Z relacji naszego rozmówcy wynika, że nie było komu się tym zająć. - Żona czekała kilka godzin. Dopiero po godzinie 14.00 pojawił się chirurg, który zerknął w wyniki i poinformował, że to nie zapalenie wyrostka, a być może jakieś zatrucie - mówi nasz rozmówca.
Kazał pacjentce wrócić do lekarza rodzinnego, by ten kontynuował leczenie. - Nie pojmuję, jak można czekać tyle czasu na lekarza? Przecież to szpital powiatowy. Jest tylko jeden chirurg? W przypadku żony, na szczęście okazało się, że to nie był wyrostek, ale gdyby było inaczej i coś się stało przez to, że tyle czasu musiała czekać? - bulwersuje się nasz Czytelnik.
Czekamy na wyjaśnienie
Czy faktycznie w szpitalu jest tylko jeden chirurg na dyżurze? Dlaczego pacjentka musiała tak długo czekać? Co o sytuacji myśli dyrektor placówki?
Chcieliśmy zadać powyższe pytania i poprosić o wyjaśnienie. Niestety Dariusz Szczepański od czwartku był nieuchwytny. W sekretariacie szpitala usłyszeliśmy kilkakrotnie, że jest na spotkaniu (zarówno w czwartek jak i w piątek).
Odpowiedź dyrekcji zamieścimy, gdy tylko szef szpitala nam odpowie.
Czytaj e-wydanie »