Ojciec mojej mamy nazywał się Jan Fuga. Natomiast babcia - Marianna. Niestety, nie poznałam jej, ponieważ zmarła, zanim się urodziłam. Dziadek przez wiele lat mieszkał w kamienicy przy ul. Jagiellońskiej. Doskonale pamiętam, że płynęło się do niego stateczkiem przez Brdę. To była duża atrakcja, chociaż za każdym razem trochę bałam się tej przeprawy. Zanim przyszłam na świat, dziadek pracował na kolei, potem był już na emeryturze i dzięki temu miał dużo czasu dla swoich wnuczek.
Natomiast ze strony taty, nie zdążyłam poznać dziadka, Franciszka Góralskiego. Babcia, Kasia mieszkała niedaleko nas, na Kapuściskach. Pamiętam, że lubiła nosić długie, marszczone spódnice i zawsze miała w kieszeniach cukierki. Babcia nigdy nie pracowała zawodowo, zajmowała się domem i dziećmi. Wiem natomiast z opowieści, że dziadek był rymarzem i prawdziwą "złotą rączką". Z czwórki dzieci mój tata, Zygmunt, był najmłodszy.
Związek rodziców to dosyć zawiła historia. W skrócie można jednak powiedzieć, że mama wyszła za mąż za swojego wujka. Ich rodziny były spokrewnione, ale z całą pewnością było to dalekie pokrewieństwo. Nieraz opowiadali mi o swoich nietypowych randkach. Tata jest miłośnikiem motoryzacji. Często zabierał mamę na przejażdżki swoim motorem. Jeździli do Strzelna i Piecek. Ślub postanowili wziąć po niecałych dwóch latach znajomości. Mama była wtedy młodziutka, miała 21 lat, tata dwa lata więcej. Zamieszkali na Kapuściskach. Mama rozpoczęła pracę w "Zachemie", a tata w ówczesnej milicji.
Trzy lata później urodziłam się ja, a krótko po mnie siostra, Renata. Na Kapuściskach chodziłyśmy do przedszkola, szkoły podstawowej i średniej. Mimo że teraz wraz z rodziną mieszkam na Jarach, czuję się bardzo związana z Kapuściskami. Cieszę się, że mogę tu bywać prawie codziennie, ponieważ dom dziecka, w którym pracuję znajduje się w pobliżu mojego domu rodzinnego.
Moje Kapuściska
(kap)

Hanna Ciurko, dyrektor Domu Dziecka "Filipek"