Wygranie barażu z Ostrovią był najmniejszym problemem rzeszowian. Jest to zresztą źródło dodatkowych kłopotów, a teraz PGE Stal przeklina to zwycięstwo. W dwumeczu drużyna zdobyła aż 112 punktów plus bonusy, a teraz trzeba za to zapłacić. W dodatku ostrowianie po porażce u siebie przyjechali na rewanż bez Rune Holty, Michała Szczepaniaka i najlepszych juniorów, co już na starcie skazało ich na wysoką klęskę.
Rachunki trzeba płacić, a Stal traci także sponsora strategicznego. Koncern PGE nie przedłuży wygasającej umowy, bo chce skoncentrować się na sponsorowaniu całej ekstraligi. To oznacza, że z budżetu Stali zniknie przynajmniej 2 miliony złotych. To wielki problem, bo już rok temu z PGE nie było łatwo zbudować budżet na ekstraligę. W Rzeszowie kibice tradycyjnie nadzieje wiążą z Martą Półtorak, ale ta na razie niczego nie deklaruje. W tej sytuacji cudem będzie zatrzymanie liderów Grega Hancocka i Petera Kildemanda, po których ustawiła się długa kolejka chętnych.
Ostrowianie nie mieli specjalnie motywacji, aby zabijać się w barażu. Wicemistrzowie I ligo czekają teraz na ostateczną decyzję PGE Ekstraligi w sprawie Lokomotivu Daugavpils. Łotysze bardzo chcieliby startować w elicie, ale szanse mają zerowe. Nieoficjalnie - nie chce tego zespołu większość udziałowców, telewizja nsport i sponsorzy ligi, którzy nie mają interesu reklamować się na Łotwie.
Warunki startów Lokomotivu wyznaczono więc praktycznie zaporowe (stadion w Polsce, polscy seniorzy i juniorzy), klub nie będzie w stanie i nie zamierza ich spełnić.
W tej sytuacji znowu wraca temat Ostrowa, który jako wicemistrz I ligi jest następny w kolejce. Ostrovia jest gorzej przygotowana finansowo, ale PGE Ekstraliga jest otwarta na rozmowy. Jeśli klub nie spełni licencyjnych wymogów, to szanse dostanie ROW Rybnik.
Decyzję poznamy zapewne w listopadzie. Niewykluczone, że sprawa będzie się przeciągać i potencjalni kandydaci sami się wykruszą. Rybnik i Ostrów mogą w pewnym momencie uznać, że nie ma sensu awansować i jednocześnie skazać na pewny spadek, gdy na rynku nie będzie już zawodników. Wtedy może pojawić się szansa dla Grudziądza. MrGarden GKM nie zasypia gruszek w popiele i buduje drużynę, której potencjał już teraz jest najbliżej ekstraligowego.