Miały być kolejne medale i chwała dla gminy i klubu Tarpan, który wychował sztangistów tej miary. Jest wielkie zaskoczenie i gniew.
Kto ich wrobił? - zastanawiają się teraz sąsiedzi.
- Każdy przeżywa tę sytuację na swój sposób - przyznaje Alina Budnik ze sklepu z artykułami dla zwierząt przy pl. Wolności w Mroczy. - Nie pochodzę stąd, ale mieszkam tu już 20 lat. Znam tych chłopaków od dziecka. Nie wierzę, by coś wzięli. Ktoś specjalnie to robi. Szkoda, bo mogli się wykazać w Rio.
Agnieszka Szydłowska prowadzi przy stadionie w Mroczy świetlicę dla dzieci. Nie jest fanką sportu, ale jak wszyscy w Mroczy śledzi poczynania ciężarowców. - Widuję w mieście Adriana i Tomasza, ale ich osobiście nie znam - opowiada. Jak przyjęła wiadomość o dopingu?
Jestem w szoku. To przecież nasi lokalni bohaterowie.
Jak wielu mieszkańców nie chce uwierzyć w winę braci. - Może do odżywek im coś dosypali - zastanawia się.
Niedaleko stadionu, gdzie cztery lata temu witano hucznie olimpijczyków z Mroczy, stoi dom rodziny Zielińskich. Mieszka tu Tomasz z rodzicami. Wrócił z Rio, ale w mieście nikt go jeszcze nie widział.
Trzy noce nieprzespane
Zbigniewa Zielińskiego, tatę Adriana i Tomka, spotykamy na spacerze z psem. Idzie zamyślony i smutny. Nie słyszy wołania. Cztery lata temu był w innym nastroju. Z dumą opowiadał, jak zaprowadził chłopców do klubu. Adrian miał osiem lat, a Tomasz siedem. Trener Dominik Mikołajczyk bardzo szybko przewidział, że będzie z nich pociecha. I rzeczywiście, prędko przyszły sukcesy...
Nagonka i zmowa
Wuj nie przebiera w słowach. Na Polskim Związku Podnoszenia Ciężarów nie zostawia suchej nitki. - To mafia - ucina krótko. Zapewnia, że chłopcy są czyści, nigdy nic nie brali. A zabroniona substancja w organizmie Tomasza? - Bierze odżywki, łatwo coś dosypać, jak chce się komuś zaszkodzić. Tomek miał też ranę na nodze. Dostawał zastrzyki. Może wtedy mu coś wstrzyknięto?
Więcej w plus.pomorska.pl
Adrian Zieliński wrócił do Polski i podkreśla, że jest niewinny, wideo: TVN24/x-news