W Mroczy historia zatoczyła koło. Miejscowa szkoła podstawowa, która świętuje w tym roku 110 rocznicę powstania, ma dziś za patrona Wojsko Polskie. Ale nie zawsze tak było. W1973 r. placówce nadano imię gen. Karola Świerczewskiego. To wtedy na murze szkoły odsłonięty został pokaźnych rozmiarów wizerunek generała.
Z czasem gen. Karol Świerczewski przestał jednak spoglądać z muru na mieszkańców Mroczy. Po jego portrecie pozostał na ścianie szkoły tylko jasny ślad.
I w tym właśnie miejscu odsłonięto teraz tablicę poświęconą Wacławowi Polewczyńskiemu, pseudonim "Połomski", żołnierzowi niezłomnemu z Mroczy.
Dlaczego tu? Bo Wacław Polewczyński był uczniem mroteckiej podstawówki, wówczas szkoły ludowej. To w niej po raz pierwszy stanął w obronie polskości i języka ojczystego uczestnicząc w latach 1906 i 1907 w strajku szkolnym.
O życiu i walce tego żołnierza niezłomnego opowiadał w Mroczy m.in. Marek Szymaniak, pracownik IPN w Gdańsku, autor biogramu o Wacławie Polewczyńskim. W 1918 r. mroczanin wstępuje do Armii Polskiej gen. Józefa Hallera we Francji. Z nią rok później wraca do kraju. Bierze udział w walkach z Ukraińcami o Galicję Wschodnią. Uczestniczy też w pokojowym przejęciu Pomorza od Niemców. Potem wyrusza z Grudziądza na wojnę z bolszewikami jako żołnierz 11-go kresowego pułku artylerii polowej.
II wojna światowa zastaje go w Jarosławiu, gdzie m.in. po zrzuceniu munduru pracuje jako urzędnik skarbowy.
W 1946 r. wstępuje do Narodowej Organizacji Wojskowej w Jarosławiu. Dwukrotnie aresztowany przez UB jest brutalnie przesłuchiwany. W 1948 r. umiera w wieku 50 lat skatowany podczas śledztwa.
Kilka dni przed śmiercią Wacław Polewczyński pisze z więzienia ostatni list do rodziny, wzruszający. Jego fragmenty odczytał w Mroczy Andrzej Michalak, najstarszy wnuk.
- Jestem dumny, że miałem takiego dziadka, który był niezłomny i dał się zamordować. Bo nawet w tamtych czasach każdy miał przecież wybór - mówił mieszkańcom Mroczy.