Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

My, Moskale

Rozmawiał Adam Willma
Rozmowa z prof. ALEKSANDREM LIPATOWEM, polonistą z Rosyjskiej Akademii Nauk.

     - Po defiladzie w Moskwie na jednym z portali internetowych pojawił się wpis internauty: "Jak świat światem nie będzie Rosjanin Polakowi bratem". Bolą pana takie opinie?
     - Nie da się sprowadzić Polski i Polaków do wspólnego mianownika, a tym bardziej Rosji, bo jest to kraj bardzo zróżnicowany. Oczywiście, nie jest problemem - zwłaszcza w telewizji - znaleźć Rosjan, którzy nie będą dla Polaków braćmi. Ale poza rzeczywistością telewizyjną jest też inna Rosja, której wstyd za to, co w telewizji widzą. Zapewniam, że istnieją "przyjaciele Moskale", którzy wyciągają rękę na Zachód. Ale są i tacy, którzy obetną każdą wyciągniętą do nich w przyjaźni dłoń. Trochę mnie irytuje ta medialna maniera używania słowa "Rosjanie". Lepiej dla nas wszystkich, jeśli będziemy mówić o konkretnych urzędnikach i ugrupowaniach politycznych.
     - Ale w sytuacji, gdy wzajemne kontakty nagle się porozrywały, cała Rosja jawi nam się jako niedźwiedź ze Wschodu. Antysowieckość z lat 90 została w Polsce zastąpiona przez antyrosyjskość.
     - Polska była dla nas zawsze ważnym miejscem. Moja przedrewolucyjna babcia napominała mnie, że nie wolno uważać się za rosyjskiego inteligenta, jeśli nie czytało się Sienkiewicza, Prusa czy Orzeszkowej. To były lektury rosyjskiej inteligencji przed rewolucją. Po wojnie Polska stała się tylko jednym z wielu krajów satelickich. Ta sytuacja radykalnie zmieniła się po 1956 roku, kiedy zaczęła się turystyka, a przede wszystkim, kiedy zaczęły do nas trafiać polskie książki, czasopisma, filmy, ale i tekstylia i kosmetyki. Wasz kraj awansował wówczas do rangi jednego z najbardziej popularnych. Rosyjska inteligencja uczyła się języka polskiego choćby po to, aby czytać liczne przekłady zachodniej literatury, które ukazywały się wówczas w Polsce, a dla nas były niedostępne. Najwięcej półek z literaturą międzynarodową w radzieckich księgarniach przeznaczonych było dla literatury z Polski. Poprzez Polskę poznawaliśmy Zachód. Tę pozycję okna na świat Polska z naturalnych względów straciła w czasach postradzieckich. Dziś przyjeżdżam z Rosji obładowany jak wielbłąd książkami dla polskich przyjaciół i tak samo obładowany polskimi książkami wracam, bo wymiana księgarska przestała istnieć.
     W starszym pokoleniu sentyment do Polski pozostał, jeśli chodzi o młodzież, to należałoby przeprowadzić solidne badania socjologiczne. Szczątkowe sondaże przeprowadzone wśród rosyjskich studentów wskazują, że ich wiedza o Polsce jest bardzo nikła.
     - Kto dziś w Rosji decyduje się na studia polonistyczne?
     - Nie są to ludzie związani z Polską korzeniami. Wbrew pozorom studia polonistyczne okazują się dość intratnym zajęciem. Absolwenci otrzymują pracę w spółkach prowadzących działalność na terenie Polski i zarabiają więcej niż ich profesorowie. Nie można mówić o kryzysie zainteresowania polonistyką. Polonistów kształci się już nie tylko na Uniwersytecie Moskiewskim, ale również na Rosyjskim Państwowym Uniwersytecie Humanistycznym oraz na Uniwersytecie Lingwistycznym. Kiedy zaproponowałem otwarcie studiów slawistycznych na Uniwersytecie Humanistycznym, nikt nie chciał wierzyć, że pojawią się chętni. Gdy odbyła się rekrutacja, okazało się, że pod względem zainteresowania wygraliśmy z... No proszę zgadnąć z kim?
     - Ze skandynawistyką?
     - Nie, z amerykanistyką.
     - Z polskiej strony Rosję postrzega się poprzez kilka stereotypów. Stereotyp pierwszy: "Z Putinem Rosja powraca do czasów autorytarnych".
     - I jest w tym część prawdy, bo rzeczywiście są w Rosji ludzie, którzy wiążą z Putinem nadzieję na powrót do wielkomocarstwowej potęgi. To myślenie krótkowzroczne, bo śniąc o potędze zapomina się o tym, jak imperialne mrzonki odbiły się na poziomie życia w kraju. Rosja to przede wszystkim kultura, nasz język, literatura, krajobraz z brzozami, które tak kochamy, a nie nasz rząd. Zapewniam, że jest w Rosji sporo ludzi, którzy tęsknią za autentyczną demokracją i społeczeństwem obywatelskim. Dlatego istnieje w Rosji wewnętrzne rozbicie, a nawet ciąży nad nią niebezpieczeństwo rozpadu. Rosja straciła ideę państwową i na gwałt jej dziś szuka. Swego czasu prezydent Jelcyn ogłosił nawet konkurs na ideę narodową, jakby była to piosenka. Tej idei zabrakło między innymi z powodu etycznej erozji rządzącej elity.
     Polskie lęki mają uzasadnienie psychologiczne i historyczne, ale - na zdrowy rozum - Polska jest dziś w zasadniczo odmiennej sytuacji niż w 1939 roku - należy do NATO, a na Wschodzie ma sąsiada, który nie jest już światową potęgą. Rosja nawet gdyby chciała, nie może już być zagrożeniem dla innych. Jest natomiast zagrożeniem dla samej siebie.
     - Stereotyp kolejny: "W Rosji stłamszono wolne media".
     - Jest to pogląd w znacznym stopniu uzasadniony. Za Putina wszystkie niezależne kanały telewizyjne zostały zlikwidowane. Ponieważ oficjalnie cenzura oczywiście nie istnieje, stłamszono je finansowo. Polityka rozprawia się dziś w Rosji z mediami za pośrednictwem posunięć ekonomicznych. To nie znaczy, że wszystkie kanały rosyjskiej telewizji otwarcie sprzyjają administracji. Niektóre można uznać za tubę władzy, w innych stosuje się autocenzurę i "balansowanie" na granicy cierpliwości administracji. Jeśli pojawia się krytyka, to bardzo delikatna. Znacznie więcej wolności jest w prasie, ale tej władza nie uważa za duże zagrożenie z uwagi na finansową barierę, jaką dla statystycznego Rosjanina jest koszt prenumeraty. Istnieje kilka tytułów autentycznie wolnych i mniej podatnych na cenzurę. Tam można znaleźć prawdę o sytuacji ekonomicznej, socjalnej oraz o wojnie w Czeczenii. Znacznie gorzej jest w tytułach lokalnych, które są na ogół uzależnione od lokalnych władz, a te nie lubią być krytykowane.
     - Jaki obraz Polski przebija się przez rosyjskie media?
     - Nie ma takiego obrazu, tak samo jak w polskich mediach nie ma obrazu Rosji. W obu wypadkach ten obraz jest raczej przypadkowy, budowany przy okazji wydarzeń sensacyjnych. Wyjątkiem jest telewizyjny kanał Kultura, w którym obecna jest polska literatura i sztuka, a częstymi gośćmi są polscy twórcy. W publicystyce i informacji Polska prawie nie istnieje. Pojawia się sporadycznie, a to przy okazji zajść na dworcu Warszawa Wschodnia, a to w kontekście incydentu przy konsulacie w Poznaniu lub migawek dotyczących oficjalnych wizyt. Nieco inaczej jest w debatach na temat gospodarki, w których eksperci niemal zawsze powołują się na przykład polskiego sukcesu gospodarczego.
     - W Polsce brzmi to gorzko.
     - Gdy Polacy narzekają, mówię "niech wasz orzeł odwróci na chwilę głowę na Wschód, wówczas docenicie to, co posiadacie". Udało wam się coś, co nam się jedynie śni.
     - Do jakiego stopnia aktualne jest jeszcze wśród Rosjan stare porzekadło "Kurica nie ptica, Polsza nie zagranica"?
     - Jeśli trzymać się zoologicznych porównań, to ów rosyjski niedźwiedź (który jest symbolem obecnego stronnictwa władzy), nie może pogodzić się z faktem, że Ukraina czy Gruzja zachowują się jak podmioty całkowicie niezależnie wobec swojego dawnego pana. Stąd biorą się histeryczne reakcje. Wobec Polski ma to charakter szczególny i dałoby się porównać z histerią porzuconej kobiety.
     - Kwestia Ukrainy jest kolejną, która zaciążyła na obrazie Rosji w Polsce. Polacy dojrzeli niedźwiedzia, który pokazuje pazury.
     - Oficjalna interpretacja tych spraw po stronie rosyjskiej wyglądała oczywiście zupełnie inaczej: obce kraje mieszają się w wewnętrzne sprawy bratniej Ukrainy. Krótko mówiąc, znowu wróg zewnętrzny i piąta kolumna. Trzeba jednak pamiętać, że są w Rosji całe partie, które mówiły wprost o fałszerstwach, przekupstwie i przeszłości Janukowycza. Już po wygranych przez Juszczenkę wyborach, poza dwoma najbardziej związanymi z władzą kanałami, dopuszczono do głosu analityków, którzy przedstawiali całą prawdę o wydarzeniach na Ukrainie.
     Sprawa Ukrainy jest przykładem choroby, która toczy rosyjską elitę rządzącą, choroby wielkomocarstwowości pochodzącej z odległej historii Rosji i z czasów bardziej współczesnych. Stąd wypowiedź Putina, że rozpad ZSRR był największą katastrofą XX wieku.
     - Jak zatem rozmawiać z Rosją, żeby być rozumianym?
     - Przysłuchiwałem się niedawno dyskusji polskich polityków na temat Rosji i były to głosy bardzo rozsądne i wskazujące na sporą wiedzę o Rosji. Problem polskich polityków polega na tym, że nie tylko przeciętni Rosjanie nie znają ważnych dla Polski historycznych uwarunkowań. Nie zna ich również Zachód. W czasach studenckich byłem na międzynarodowym obozie w Sandomierzu. Poznałem tam dziewczynę z Anglii, która zachwycała się, jakie piękne miasto Rosjanie wybudowali Polakom. Polacy muszą zrozumieć, że rosyjska ignorancja jest częścią składową ignorancji świata wobec polskich problemów.
     A jeśli chodzi o skuteczną komunikację, niezwykle ważna jest forma i styl. Potrzebne jest spokojne i cierpliwe wyjaśnianie spraw nakierowane głównie na zwykłych Rosjan, a nie na władzę, której myślenie jest zideologizowane i skażone cynizmem.
     - Ze stylem obie strony ciągle nie mogą sobie poradzić. Nic dziwnego, że w rozmowie z Rosją pobrzmiewa zupełnie inny ton niż w dialogu z Ukrainą.
     - Jestem przekonany, że ten dialog jest możliwy. Dobrym przykładem takiej działalności jest powstałe z inicjatywy Jerzego Giedroycia, a prowadzone przez prof. Pomianowskiego pismo "Nowaja Polsza", kontynuujące tradycje paryskiej "Kultury". Zbliżenie może nastąpić wyłącznie na poziomie społeczeństwa obywatelskiego. Zbliżą nas lokalne samorządy, kultura, nauka i sztuka. Ideologia i towarzyszące jej problemy z "formą" mogą tylko dzielić.
     

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska