Prawo
Prawo
Ustawa o ochronie zwierząt z 1997 roku, w art. 33 a ust 3. stanowi, że: myśliwy może strzelić do psa, gdy ma upoważnienie zarządcy lub dzierżawcy obwodu łowieckiego. Pies musi być bez opieki, znajdować się co najmniej 200 m od zabudowań i zagrażać dzikim zwierzętom.
W ostatnią środę znowu doszło do wypadku na polowaniu. W lesie, w okolicy wsi Lipiny myśliwy zastrzelił psa rasy chart rosyjski (borzoj). Jego właścicielka zawiadomiła o sprawie policję oraz m.in. Polski Związek Łowiecki.
Przeczytaj też: Myśliwy pod Mrągowem pomylił kolegę z dzikiem
- Wyszłam jak co dzień na spacer, razem z Nadią - opowiada zrozpaczona właścicielka Łucja Sochacka. - Pies biegł około trzech metrów przede mną. Wbiegł do lasu. Zawołałam Nadię, a zaraz potem usłyszałam strzał. Nadia przybiegła i zdechła na moich oczach. Byłam przerażona.
Przeczytaj również: http://www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20101022/INNEMIASTA14/112741168.
- Wtedy podszedł do mnie mężczyzna. Nie pamiętam, czy coś do mnie mówił. Byłam zszokowana. Pytałam, co pan zrobił? Nie zwracał na mnie uwagi. Zadzwonił i zaraz przyjechał strażnik leśny Paweł Mering. Nadia została zakopana na moich oczach. Dowiedziałam się jedynie, że myśliwy pracuje w białostockim Biurze Urządzania Lasu i Geodezji Leśnej. Nie udało mi się ustalić jego nazwiska.
To był pies wystawowy
Pani Łucja podkreśla, że Nadia była zadbana (startowała w międzynarodowych i krajowych wystawach) i trudno ją pomylić ze zdziczałym psem. - A tak właśnie tłumaczył się myśliwy - mówi Łucja Sochacka.
Właścicielka zastrzelonego charta zgłosiła sprawę na policję, co potwierdził nam dyżurny w hajnowskim komisariacie. O wypadku zawiadomiła białostocki oddział Związku Łowieckiego i jego warszawską centralę oraz Polskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami.