Od dwóch lat polowanie z osobami poniżej 18. roku życia jest zabronione. Polski Związek Łowiecki chciałby to zmienić i forsuje poprawkę o możliwości uczestnictwa dzieci w polowaniach w charakterze obserwatorów. Petycja “Tak! Dla rodziny w łowisku” i konkurs “Moje pierwsze polowanie” (w dwóch kategoriach wiekowych, dla dzieci i dorosłych) mają wpłynąć na decyzje posłów z Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa.
“Celem Konkursu jest poznanie autentycznych doznań i wrażeń osób, które w towarzystwie swoich rodziców/opiekunów uczestniczyły w swoich pierwszych polowaniach w charakterze obserwatorów oraz przyczyn, które spowodowały kontynuowanie pasji jaką jest łowiectwo” – argumentują myśliwi. “Chcemy mieć prawo do nauczania naszych dzieci co znaczy ochrona przyrody, gospodarowanie populacjami zwierząt, troska o ekosystem i wynikający z tego szacunek do życia.”
Pod petycją podpisało się do tej pory 7200 osób (w całym kraju jest 128,5 tys. myśliwych, w tym 4,2 tys. kobiet), a działacze z Polskiego Związku Łowieckiego chcieliby, żeby pod listem pojawiło się co najmniej siedem i pół tysiąca podpisów. Licznik poparcia bije nieustannie. Wczoraj w ciągu kilku godzin petycję podpisało tysiąc osób.
Cele ogłoszonego konkursu myśliwi przedstawiają na stronach PZŁ: “W Sejmie toczy się debata na temat powrotu naszych dzieci na polowania w charakterze obserwatorów. Z inicjatywy prezesa Naczelnej Rady Łowieckiej ogłaszamy konkurs literacki pod hasłem: „Moje pierwsze polowanie”, który jest skierowany przede wszystkim do ostatniego rocznika dzieci, które mogły zgodnie z prawem uczestniczyć w pokoleniowej tradycji. Celem konkursu jest nie tylko efekt literacki, ale także pokazanie autentycznych emocji związanych z pierwszym kontaktem z polowaniem”.
- Tradycja pokazuje, że jeśli kilkunastoletnia młodzież uczestniczy w polowaniu, to uczy się spojrzenia na przyrodę – mówi ks. Ryszard Pruczkowski, kapelan myśliwych. - Dzieci od małego w gospodarstwach widziały, jak zabija się kury czy świniaki. Tradycja łowiectwa uczy szacunku dla przyrody. Nie każde polowanie kończy się pokotem. Wszystko zależy od rodziców, którzy wiedzą, jak przekazać tradycję. Temat jest kontrowersyjny. Przeciwnicy łowiectwa szukają negatywnych argumentów w tej sprawie, a PZŁ uratował wiele gatunków ginącej zwierzyny. Tego nie zrobiły organizacje ekologiczne, które również darzę szacunkiem. Dzięki myśliwym liczba zwierzyny łownej w stanie wolnym jest tak duża, że zazdroszczą nam tego bogate kraje Europy. Dlatego sprawa nie jest tak jednoznaczna, że nie wolno i już. Oczywiście można wybrać drastyczne zdjęcia z polowania, ale myśliwi prowadzą również edukacyjną działalność: myśliwi – dzieciom, dzieci – zwierzętom. Dzieci zbierają żołędzie, orzechy i kasztany, uczą się szacunku dbania o kulturę. Wiele zależy tu od rodziców i ich odpowiedzialności.
- Wszystko zależy od wieku dziecka, warunków wychowawczych oraz od temperamentu i właściwości psychicznych dziecka – komentuje dr Magdalena Miotk – Mrozowska, psycholog z UKW w Bydgoszczy. - Kwestię udziału lub nie dziecka w polowaniu należy indywidualizować. Od zarania psychologii i pedagogiki wiadomo, że przez naśladownictwo dziecko uczy się różnych zachowań i reagowania. Mechanizm uczenia tworzy najtrwalsze struktury wiedzowe. Trudno je później zmienić. W tym kontekście udział dziecka w polowaniu zaczyna budzić wątpliwości.
Dr Magdalena Miotk – Mrozowska zwraca uwagę także na międzyludzka agresję. - Badania pokazują, że jeśli następuje kontakt dziecka z zachowaniami agresywnymi, a zabijanie jest takim zachowaniem, to oprócz wyuczania reagowania dziecka, pełni jeszcze niebezpieczną funkcję – spadku wrażliwości na cierpienie zwierząt, cierpienie innej istoty żywej. Jako ludzie jesteśmy wyposażeni w rodzaj wrażliwości. Obserwowanie cudzego cierpienia wywołuje u człowieka dyskomfort. Jeżeli dziecko obserwuje cudze cierpienie, to przestaje czuć ten dyskomfort i niestety, może się to przekładać, że samo zacznie posługiwać się zachowaniami agresywnymi.
