Nasz serwis o Chojniczance zdjęcia, relacje, wywiady tutaj
Najpierw rozległ się ostatni gwizdek słabo prowadzącego zawody Dominika Sulikowskiego z Gdańska. A po nim nad stadionem przy ul. Mickiewicza rozniósł się głęboki oddech ulgi. Drużyna Chojniczanki wygrywając z Gryfem Wejherowo uczyniła kolejny krok w drodze do pierwszej ligi.
To była 12. wygrana chojniczan u siebie. Podopieczni Mariusza Pawlaka status niepokonanego przedłużyli więc o kolejne minuty. Trzeba wierzyć, że umiejętności, siła woli i... opatrzność pozwolą zespołowi tak piękną serię kontynuować nie tylko w obecnym sezonie. Może również w przyszłym... Czy już na boiskach bezpośredniego zaplecza ekstraklasy? Ale o tym przyjdzie jeszcze czas podywagować.
W środę ekipa żółto-krwistych musiała stoczyć kolejny raz zażartą walkę z przeciwnikiem, który nie przyjechał do Chojnic wcale się tylko bronić. Już w pierwszych pięciu minutach rywale z Wejherowa solidnie nastraszyli gospodarzy; piłkarzy i kibiców. Mateusz Dąbrowski dwukrotnie sprawdził umiejętności Konrada Jałochy. Jakież to szczęście, że golkiper "Chojny" to wielkolud, a rozciągając ręce wzdłuż bramki dotyka dłońmi niemal oba słupki. Bo właśnie przy wspomnianych strzałach i poźniej, gdy uderzał po ziemi Mateusz Łuczak, Jałocha wyciągał się jak struna w skrzypkach Stradivariusa.
Wynik a jakość
- Znów nie udało nam się dobrze wejść w mecz - mówił niekwestionowanyMVP spotkania - MarcinGaruch. - Plan zakładał "siąść na rywalu" od pierwszego gwizdka, strzelić gola i potem czekać, jak zareaguje. Musieliśmy się tymczasem solidnie szarpać. Ale to już historia, liczy się końcowy efekt. Wygraliśmy, podgoniliśmy Bytovię i czekamy z optymizmem na kolejne mecze - dodał pomocnik.
Przeczytaj także: Małe derby Pomorza dla Chojniczanki. Chojniczanie pokonali Gryfa [zdjęcia]
"Gary" wyłożył całą prawdę o swojej drużynie. Wysoka ocena podopiecznym Pawlaka należy się na pewno za postawę w defensywie. To już kolejny mecz, w którym Chojniczanka "gra na zero" z tyłu. Co do reszty, a więc realizacji założeń ofensywnych trzeba mieć uwagi. Szkoleniowiec jest konsekwentny i rotuje składem. Czy wychodzi to na dobre grze zespołu? Ewentualne zarzuty, trener Pawlak ma prawo utrącić jednym stwierdzeniem: nie wpływa to na wyniki, bo drużyna wygrywa. Zgoda, ale jakość gry, udział w niej kilku zawodników entuzjazmu nie wywołują. W środę Garuchowi (na boisku robił różnicę) brakowało nie tylko szczęścia pod bramką Gryfa, lecz również wsparcia ze strony niektórych kolegów. Między Japończykiem Kosuke, a kolegami nie ma wciąż chemii. Jedna ciekawa i pachnąca golem akcja wyprowadzona przez Michała Stecia, to jak na II ligę stanowczo mało. Napastnikom: Tomkowi Mikołajczykowi iMarcinowi Orłowskiemu brakuje kreatywnych, otwierających podań. Na dodatek, "Miki" został przez przeciwników tak poniewierany, że przedwcześnie musiał opuścić boisko.
Marzenie o całej puli
Drużyna Chojniczanki przekonała się już, że zespoły niżej notowane w tabeli (Oława, Calisia czy właśnie Gryf) przyjeżdzając do miasta Tura wysyłały jasny sygnał, że wicelider ma się mieć na baczności. I tak będzie też już do 15 czerwca, kiedy to zaplanowano finisz rozgrywek. Marzeniem byłoby zdobyć w nadchodzących pięciu meczach komplet punktów. Teoretycznie kluczowe mogą się okazać, to najbliższe z Chrobrym, wyjazdowe w Polkowicach i wielkie derby z Bytovią. Chociaż wielu ekspertów uważa, że rywalizacja o dwa premiowane miejsca potrwa do 34. kolejki, to przyszłość Chojniczanki powinna być znana właśnie po derby.