Jeśli polać to wszystko propagandowym słodko-gorzkim partyjnym sosem, wychodzi wielkie zero.
Poniedziałek był tego jaskrawym przykładem. PiS zorganizowało debatę o bezrobociu, obiecując 1,2 miliona nowych miejsc pracy. Kiedyś. Minister zdrowia Bartosz Arłukowicz mówił na swojej konferencji o pięciu krokach do normalnej służby zdrowia (w bliżej nieokreślonej przyszłości). Eksperci Antoniego Macierewicza debatowali na konferencji smoleńskiej i zapowiedzieli kolejną, a eksperci rządowi sprawdzali, kto jest winien skandalu na Narodowym. Ruch Palikota zaapelował do Kościoła, by wsparł częścią majątku głodne dzieci, a Leszek Miller zażądał kosza owoców w każdej szkole.
Wszyscy wołali na puszczy, a jeśli słuchali, to z obrzydzeniem. Bo w tym państwie nie ma szans na współpracę kogokolwiek z kimkolwiek!
Jedyna sprawa, która doczeka się reakcji, to zapowiedź finansowania przez państwo zapłodnienia in vitro. Bo chodzi o życie.
Nie nasze, tylko ośmiokomórkowych zarodków.
Czytaj e-wydanie »