Na gorąco

Już chyba wszyscy zdają sobie sprawę, że Polskie Stronnictwo Ludowe jest też niezłym rodzinnym biznesem. Wie to cały kraj, prócz członków tej partii. Ludowcy od lat wyznają zasadę, skądinąd piękną, że świat opiera się na rodzinie. A socjologowie rozróżniają trzy funkcje osobowe rodziny: małżeńską lub partnerską, rodzicielską oraz braterską.

Kryteria te można w ciemno odnieść do PSL. 71-letnia mama Waldemara Pawlaka została szefową fundacji, w której wicepremier zarobił przed wejściem do rządu 45 tys. złotych. Lider ludowców twierdzi, że mamusia nie zna się wcale na fundacjach, ale nie musi się znać. Ma od tego ludzi. Firma przyjaciółki pana wicepremiera robi interesy z Ochotniczą Strażą Pożarną, której komendantem, zupełnie przypadkowo, jest gen. brygadier Pawlak. Nie tak dawno wicepremier robił z nas idiotów twierdząc, że zatrudnienie syna posła Żelichowskiego (PSL) w państwowej spółce jest tylko i wyłącznie kontynuacją pięknych rodzinnych tradycji. Mniej więcej w tym samym czasie braterską funkcję rodziny wypełniał nasz poseł Eugeniusz Kłopotek. A wczoraj wywołał sensację stwierdzeniem, że ta bezprecedensowa napaść na PSL to spisek trzech tenorów Platformy, najbliższych współpracowników Donalda Tuska.

Ludowcy jak jeden mąż są przekonani, że smród wokół rodzinnych wartości w ich partii to jedna wielka prowokacja. I - cytując Gomułkę - pytają dramatycznie komu to służy i kto za tym stoi? Zdumiewający jest tupet liderów PSL, którzy z typowo chłopską zaradnością życiową udają, że nie wiedzą, o co w tym wszystkim chodzi. Może dlatego, że ludowcy to jedna wielka rodzina. Tylko że coraz bardziej patologiczna.

PS. A nadzieje na prześwietlenie nepotyzmu w PSL są żadne, bowiem sprawą zajęła się już wszędobylska minister do spraw korupcji Julia Pitera.