Na gorąco

     Wczoraj od byłego prezesa PZU Władysława Jamrożego dowiedziałem się, jakie warunki trzeba spełniać, by zostać prezesem ogromnej spółki skarbu państwa.
     Trzeba otóż być wcześniej szefem innej i stracić poparcie premiera oraz ministerstwa. Emil Wąsacz - b. szef skarbu państwa - zaproponował zdymisjonowanemu Jamrożemu, że jak będzie grzeczny, to przywróci go na 7 dni na stanowisko szefa PZU, by później mianować prezesem Totalizatora. Jeśli natomiast przestaje się być ministrem skarbu - zostaje się prezesem np. Stalexportu w Katowicach, jak Emil Wąsacz właśnie. A po drodze załatwia się mnóstwo własnych i znajomych królika interesów.
     Później zaś, kiedy grozi proces karny lub odpowiedzialność przed komisją śledczą - wystarczy tak zamataczyć, że żaden sąd się w tym nie połapie. Po wczorajszych zeznaniach Jamrożego aż prosi się, by wezwać Wąsacza. Ale tego się nie da zrobić. Prezes Stalexportu wyjechał na zasłużony wypoczynek do Argentyny, na bardzo długo. Tym sposobem kluczowa figura prywatyzacyjnych przekrętów uniknie trudnych pytań. Nadzieja w tym, że o korupcję oskarżony może zostać b. dyrektor departamentu spółek strategicznych w ministerstwie Wąsacza - Hubert Kierkowski.
     Marna to wprawdzie pociecha, ale dobrze mieć choć przeświadczenie, że w ogóle ktoś może być w Polsce winien.