Marcin Paradziński, absolwent UMK, dziś aplikant, skończył prawo i stosunki międzynarodowe.
- Zawsze chciałem studiować prawo, ale zabrakło mi paru punktów, więc wybrałem stosunki międzynarodowe - wyjaśnia. - Za rok już ponownie, z powodzeniem, startowałem na prawo. Ze stosunków nie zrezygnowałem, ponieważ pozwalały mi rozwijać moje zainteresowania historyczne.
Czy trudno jest jednocześnie studiować dwa kierunki? - To kwestia organizacji - odpowiada Marcin. - Przede wszystkim trzeba sobie poukładać egzaminy. Natomiast dzięki przychylności dziekanów nie musiałem uczestniczyć we wszystkich zajęciach. Bo nie da się znajdować w dwóch miejscach równocześnie.
Od nowego roku akademickiego dwa kierunki bezpłatnie będzie mogło studiować 10 proc. najlepszych. Jak twierdzi minister Barbara Kudrycka teraz na darmowych studiach jest zaledwie 40 proc. młodych ludzi. 60 proc. płaci za naukę. - Proponowana zmiana pozwoli przyjąć na publiczne uczelnie kolejne 40 tys. dodatkowych maturzystów - wyjaśnia. PiS, wręcz przeciwnie, uważa, że rząd ograniczy w ten sposób dostęp do publicznych uczelni.
Czy rzeczywiście? W tej chwili na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika, największym w regionie, na więcej niż jednym kierunku jest 2 proc. osób. Na uczelniach bydgoskich wielokierunkowców też studiuje niewielu. Na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego ok. 6 proc., a na Uniwersytecie Technologiczno-Przyrodniczym zaledwie ponad 1 proc.
Tomasz Zieliński, rzecznik UKW mówi: - Na naszym uniwersytecie progu 10 proc. nigdy nie osiągnęliśmy. Po pierwsze, to młodzi ludzie muszą mieć chęć i zapał do studiowania dwóch kierunków. Trzeba w to przecież włożyć dużo pracy. Po drugie, taka osoba musi spełnić określone wymagania, np. posiadać wysoką średnią i zgodę dziekana. Dla nas te zmiany, które próbuje wprowadzić ministerstwo, nie stanowią problemu.
Popiera je również Parlament Studentów RP. Nowelizacja przepisów jest po drugim czytaniu w Sejmie.
Czytaj e-wydanie »