Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na to idą "rządowe pieniądze". Program 500 plus nie przyniósł niczego dobrego?

Ewelina Fuminkowska
Ewelina Fuminkowska
500 plus. Na co idą "rządowe pieniądze"? Program 500 plus nie przyniósł niczego dobrego?
500 plus. Na co idą "rządowe pieniądze"? Program 500 plus nie przyniósł niczego dobrego? Anna Kaczmarz / Dziennik Polski / Polska Press
To, jak wydajemy pieniądze zależy od tego w jakiej grupie społecznej się znajdujemy. Rządowy program Rodzina 500 + nie przyniósł niczego dobrego?

To, jak rodzice wydają pieniądze z rządowego programu Rodzina 500 + zależy od grupy społecznej, do której należą i od tego, ile mają pieniędzy. Gros moich znajomych, których pytałam, pieniądze przeznacza na dodatkowe zajęcia albo odkłada na lokatę. My również. Może parę razy skubnęliśmy coś z tej kupki - a to na laptop dla syna, konik na biegunach dla młodszego, aparat na zęby.

Są jednak osoby, które nie wiedzą, jak dodatkowymi środkami gospodarować. - Rodziny wieloproblemowe (tzn. doświadczające wielu problemów społecznych - poza bezrobociem i jego skutkami, także, np. bezradności wychowawczej), często nie potrafią gospodarować pieniędzmi. Dodatkowe traktują jak prezent, dopóki są, trzeba się nacieszyć - wyjaśnia dr Monika Kwiecińska, z Instytutu Socjologii z UMK w Toruniu.

Rodzina numer 1. Mama, czwórka dzieci, mikroskopijne mieszkanie w małej miejscowości. Pani prosiła o interwencję gazety, bo 18 m kw. dla piątki osób to mało, a burmistrz nie chce dać większego. - Nie płacę czynszu, bo nie mam z czego. Zresztą nie za te warunki - mówi podniesionym głosem kobieta. W domu czuć wilgoć, czysto, ale ilość rzeczy tutaj zgromadzonych mnie przytłacza. Wszędzie kartony, szafki wypełnione po brzegi.

ZOBACZ TAKŻE:600 plus dla pracujących i 400 plus dla niepracujących - to propozycja ekonomisty. Będą zmiany?

- Te pięćset mam od początku na wszystkie dzieci. Ledwo nam wystarcza na życie. Może teraz dzieci mają trochę lepiej. Dwójce starszych kupiłam lepsze telefony, nie muszą się już wstydzić w szkole. Młodsza, ta co biega na placu, nie chodzi do przedszkola, ale za to dostała nowy tablet. O taki, fajny, dużo gier ma. Nie mieścimy się tu i jeszcze ta łazienka na korytarzu.

Ze szkoły wraca córka, trzecia w kolejności. Grzeczna, ładnie uczesana, ubrania sprane. - Muszę prać ręcznie i najgorzej z tym suszeniem. Żeby się umyć, chodzimy do mojego partnera. Mieszka naprzeciwko, ma komunalne z łazienką. I właśnie obok niego jest wolne i jakbyśmy je dostali, to wtedy byłoby lepiej.

- Ja byłam teraz u Komunii - chwali się dziewczynka, pokazując zdjęcie.

- Cudownie, dla ciebie i dla twojej rodziny to z pewnością wyjątkowe uczucie przyjąć po raz pierwszy Pana Jezusa - powiedziałam, w końcu jestem wierzącą osobą.

- No, ale ja tablet i komórkę dostałam - mówi.

- Pieniądze na komunię to partner zarobił w Niemczech. Był miesiąc i mogliśmy wynająć salę. To ojciec tej najmłodszej. Dobry człowiek, ale nie może znaleźć pracy.

Wracamy do tematu dodatkowych 2000 złotych. - Mamy na czipsy, życie, nie żałuję dzieciom na słodycze, jak idą do szkoły, biorą po 5 złotych na napój i drożdżówkę.

Najważniejsza jest rodzina? Politycy też tak sądzą? Sprawdź,...

Rodzina numer 2. Pani ma dziewiątkę dzieci! Chwiejnym krokiem prowadzi mnie do swojego domu. Otwiera drzwi, przepraszam - kilka zbitych ze sobą desek. W nos uderza smród; nie do wytrzymania mieszanina papierosów i moczu. Proponuje herbatę, ale nie ma gdzie usiąść. - Zabierają dzieci, bo nie mamy pieniędzy. Mam dziewiątkę, te ostatnie to za mną było bardzo. Pierwsza, o ta na zdjęciu, już ma swoje, ale też zabrali, bo nieletnia. Gdyby mi je dali i te pieniądze - mówi. Prosi o pomoc i artykuł, bo ona chciałby odzyskać, piąte, siódme i właśnie to dziewiąte. Imion nie pamięta. Kto jest ojcem też nie. Na osiedlu jest dwóch „reproduktorów”, by sprawdzić, kto jest ojcem, trzeba zobaczyć, który wrócił wówczas na przepustkę.

Rodzina numer 3. Mieszkanie ładne, dwa pokoje, duża kuchnia i salon. Piątka dzieci, matka i przyszywany tata - obecny partner kobiety. - Dobry, bo nie pije. Wystarcza nam na wszystko, ale nie mamy za co wyremontować łazienki. Mieszkanie wynajmuję, więc nie będę robiła komuś, a burmistrz nie chce nam dać.

Pan pracuje, pani dorywczo, chociaż problemem jest najmłodsza pociecha, pięcioletnia. Nie chce zostawać w przedszkolu bez mamy.

- Już za prywatne jej płaciłam, tam więcej zabawek i atrakcji, ale ona nie i koniec. Teraz łatwiej nam, gdy są te dodatkowe pieniądze. Kupujemy lepsze jedzenie, starszy syn drukarkę kupił, ciągle coś drukuje do szkoły. Komórki sobie pozmieniali, a ja te stare używam - pokazuje znany telefon z nadgryzionym jabłkiem. Pieniądze? I w tej rodzinie rozchodzą się szybko. Wymienić trzeba było nowy telewizor. Pan nie ma prawo jazdy, bo zabrali, więc muszą taksówką do lekarza dojechać. Pociecha numer cztery leczy się na epilepsję. - Muszę z córką dojechać do lekarza prawie 30 kilometrów, więc i na to teraz mamy. Wcześniej opieka dawała. Teraz też opłacam składki klasowe w szkole u wszystkich dzieci. Wydatków mamy dużo, zima idzie, więc trzeba opał przywieźć, gmina kupi, ale nie zawsze przywiozą, czasem trzeba worki nosić. Córki na kosmetyki wołają, no i ja sobie nie żałuję -na jakąś farbę do włosów czy dezodorant. Jak na dzieci, to i na mnie, w końcu ja je rodziłam.

Na dzieci nie na dentystę

Rodzina numer 4. Dom też bez łazienki. W jednym pokoju ona, mąż i najmłodsza trzylatka. W drugim trójka pozostałych.

Trzylatka, która przychodzi z podwórka, ma w buzi pełno czarnych kamyczków. O matko, to ząbki! - Gdzie tu umyć żeby maluchowi?! Starsze sobie radzą. Z nią jest problem. Dentystka przyjmie nas za dwa tygodnie. Byłam w opiece, żeby dali na prywatnego, ale pani powiedziała, że mamy te „pincet”. Tłumaczę jej, że przecież to na dzieci jest, nie na dentystę! - oburza się matka. Problem pojawia się też przy zakupie podręczników oraz przyborów szkolnych. - Podręczniki Tusk mówił, że będą darmo, a ja muszę do religii i niektóre ćwiczenie dokupić. Nauczyciele sobie wymyślają, jakieś pastele i inne. Z wyprawki, z tych trzystu złotych, to ledwo mi starczyło. Plecaki kupić, kredki, piórniki - wylicza.

Pierwsze pieniądze z rozszerzonego programu 500 plus na pierwsze dziecko trafiły już do kieszeni rodziców. Na co najczęściej wydawane są pieniądze z tego rządowego programu? Poznajcie wyniki badania zrealizowanego na zlecenie Izby Zarządzania Funduszami i Aktywami przez ARC Rynek i Opinia.

500 plus na pierwsze dziecko. Na co rodzice wydają te pieniądze?

Starymi, w idealnym stanie bawi się najmłodsza córka. - Nie będą się wstydzić i starych nosić, to się przyda w domu. Kredki ma mała, a plecaki mamy na wycieczki.

Do pracy nie poszła, bo dzięki 500 plus żyje im się lepiej. W drodze jest kolejne... 500 złotych.

Rodzina numer 5. Pięćset złotych razy pięć. - Wodę nam odłączyli, bo prawda nie płaciłam, ale teraz będę. Nazbierało się 1000 złotych i każą zapłacić. To nosimy ze studni. Gorzej z myciem, muszę te ciężkie saganki z gorącą wodą nosić do wanny. Nasz wójt taki jest, nieugięty i bezlitosny. Pięćset mówi, że mamy, a ja łącznie mam jakieś 5 000 złotych. Nie pracuję, bo mam dzieci, a mąż trochę dorabia na czarno. Zresztą jak pójdę do pracy, to zabiorą nam dodatki - tłumaczy kobieta.

W domu wręcz luksusowo: płaski telewizor 60 cali, duża przesuwna szafa, turkusowa kanapa, trochę poplamiona od jedzenia.

Widać, w czym gustują domownicy. Na stole pepsi, dobre czipsy, nie te z Biedronki; słychać zmywarkę.- Pieniądze są na dzieci i ich potrzeby, nie będę im żałować.

- Ludzie do końca nie wiedzą, skąd są pieniądze na realizację Programu 500+. Nie biorą pod uwagę tego, jaki jest koszt społeczny (dla wszystkich) takich socjalnych transferów. Pieniądze nie przyczyniły znacząco się do poprawy życia dzieci. Za to wpłynęły na sytuację kobiet na rynku pracy (zwiększyła się liczba osób, które zrezygnowały z pracy) - tłumaczy dr Monika Kwiecińska z UMK w Toruniu. - Podjęcie pracy zawodowej, poza osobistymi korzyściami (np. niezależność finansowa, samorealizacja) niesie ze sobą dużo wyzwań dla młodych mam - muszą znaleźć opiekę dla dziecka, często inną niż trudno dostępna opieka instytucjonalna (brakuje żłobków) lub oszczędnie korzystać ze zwolnień lekarskich, gdy dzieci chorują. Zawieszenie z aktywności zawodowej, gdy dzieci są małe, skutkuje często trwałą niezdolnością do powrotu na rynek pracy, a to oznacza ryzyko dalszej zależności od systemu pomocy społecznej w przyszłości.

Zdaniem dr Moniki Kwiecińskiej, program mógłby być pozytywny, gdyby połączony był z dodatkowymi działaniami: edukacją finansową dla niektórych rodzin, rozwój oferty opieki dla dzieci i osób starszych, którymi też często zajmują się kobiety. - To mógłby być pozytywny element dla rodzin, które faktycznie potrzebują wsparcia, to znaczy nie przekraczają pewnego progu dochodowego - tłumaczy.

To, jak wykorzystujemy dodatkowe pieniądze, zależy głównie od sytuacji materialnej i społecznej rodziny. Dla wielu rodzin, na przykład takich, w których rodzice pracują, ale mają minimalne wynagrodzenie, program był szansą na to, żeby uzupełnić braki w budżecie domowym - zapewnić dzieciom lepsze jedzenie, materiały szkolne lub nowe buty. To inne rodziny niż te, które są nieporadne finansowo i myślą krótkofalowo i bardziej o przyjemnościach, których wcześniej dzieciom brakowało. Wszystkich łączy to, że chcą żyć, jak inni wokół - dodaje pani doktor.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska