Czegóż tu życzyć Najpierwszym Posełkom i Posłom III RP piękną wiosną AD 2002 roku? Bo nam, obywatelom, wiadomo: mądrej władzy. A że to nierealne - nie ma czego winszować.
Natomiast 560 polskim parlamentarzystom życzę wiosennie, by najpóźniej do końca tego roku towarzystwo się rozwiązało i poszło na grzyby. Bo tak złego parlamentu nie mieliśmy w 12-letniej demokracji. W marcu pozytywnie o posłach wypowiadało się... 15 procent Polaków, negatywnie natomiast - niemal 70! Jest to ogromne wotum nieufności społeczeństwa wobec swych przedstawicieli, wybranych zaledwie parę miesięcy temu. A wybierało się - niestety - tylko to, co było na listach.
Gdyby dane było spotkać się Kafce, Gombrowiczowi, Hai Mrożkowi, gdyby wypili nawet po dwie flaszki na głowę - nie wymyśliliby tego, co nasi parlamentarzyści. Na ostatnim posiedzeniu Sejmu np. wiele emocji wzbudziła niezwykle ważna dla Państwa i państwa sprawa kwiatów w sali posiedzeń Sejmu. Kwiaty są otóż sztuczne, co mnie - jako obywatelowi oglądającemu sejmowych komików również na żywo - jest najzupełniej obojętne. Więcej nawet - dobrze zrobione sztuczne kwiecie jest czasem ładniejsze od naturalnych bukietów. Ale nie dla posłów III RP. Niejaki Libicki Marcin z Prawa i Sprawiedliwości zagrzmiał z trybuny, że - uwaga!: "bukiet ze sztucznych, biało-czerwonych goździków w Sejmie jest w najwyższym stopniu niewłaściwy". Poparła go jakaś dama z... SLD (piękny, doprawdy śliczny sojusz paranoi demokratycznej) nazwiskiem Ciborowska oraz paru innych, równie sztucznych parlamentarzystów.
Na takie dictum szef Kancelarii Sejmu Czeszejko-minister-Sochacki odparł, że prawdziwe kwiaty w parlamencie kosztowałyby 100 tysięcy złotych rocznie. Nie wiem, czy strategiczny problem plastikowego kwiecia stanie na obradach Wysokiej Izby, ale postuluję, by Sejm zajął się również kwestią koloru papieru toaletowego w poselskich wygódkach. Szary i siermiężny byłby w "jeszcze wyższym, niż najwyższy, stopniu niewłaściwy"; takoż czerwony, a tym bardziej żółty (pst...) czy różowy... Jest problem? Jest - i to jaki?!
Czeszejko-ministrowi-Sochackiemu z kolei (bo każdy ma swojego bzika) w najwyższym stopniu nie odpowiada dotychczasowe logo Sejmu, na którym widnieje gmach tegoż Sejmu. Niezbyt okazały, jak jego zawartość zresztą. W miejsce starego logo ob. Czeszejko-Sochacki proponuje laskę, i to nie byle jaką, bo marszałkowską. Tym razem szef Kancelarii nie pofatygował się, by obliczyć, ile będzie kosztowała zmiana logo (pisma, druki, koperty, pieczątki, przepustki, legitymacje etc.), tylko skwitował, że ów "kurnik będzie znikał". Kurnikiem jest, rzecz jasna, budynek przy ulicy, nomen omen, Wiejskiej. Idąc tym tokiem rozumowania, sprzeciwiam się stanowczo wymianie kurnika na laskę. Bo prawda życia jest właśnie taka: mamy Sejm - kurnik, w którym w większości siedzą na grzędach przygłupawe kury i wojownicze koguty oraz parę tylko lisów. Ale przede wszystkim są tam prawdziwe, wielkie jaja...
Wesołego Alleluja!
Na Wiejskiej
Wasz Makler