Poseł PiS Aleksander Mrówczyński zachęca do optymizmu. Tak jak i inni koledzy z jego partii jest przekonany, że reforma oświaty to dobrodziejstwo i że będzie tylko lepiej. Powrót do systemu ośmioklasowej podstawówki i czteroletniego liceum ma być receptą na bolączki szkoły.
Parlamentarzysta podkreśla, że PiS przywraca zasadę, że to rodzice decydują, kiedy posłać dziecko do szkoły i że spotkało się to z niemal powszechną aprobatą. Partia rządząca chce też wzmocnić rolę kuratora, bo szkoła bez odpowiedniego nadzoru nie ma szans na prawidłowe funkcjonowanie. Nacisk ma być położony na dokształcanie się nauczycieli i na opiekę nad tymi, którzy dopiero raczkują w zawodzie. Być może zmienią się proporcje sił w komisjach konkursowych, które rekomendują kandydatów na dyrektorów.
- Największe kontrowersje budzi oczywiście likwidacja gimnazjów - mówi Mrówczyński. - Ale nie ma obaw, że nauczyciele nie będą mieli pracy. Starosta da im godziny...Do zmiany samorządy muszą się przygotować i najlepiej, żeby z tym nie zwlekały.
Mrówczyński zapowiada, że otwarcie się na edukację zawodową oznacza także to, że będzie powrót do pięcioletnich techników. Bagatelizuje zapowiedź, że będzie mniej lekcji informatyki. - Jesteśmy w niej świetnie wyedukowani, praktycznie już od dziecka - mówi. - A poszerzony zakres może pojawić się na przykład w ramach zajęć fakultatywnych.
ZOBACZ: Tyle zarabiają Polacy za granicą [STAWKI]
Zapytaliśmy starostę Stanisława Skaję, czy faktycznie nie widzi problemu i czy na pewno da godziny wszystkim tym nauczycielom, którzy mogą być zagrożeni utratą pracy. - Zaczynamy robić analizy - mówi starosta. - Na bazie tego sprawdzimy, jakie są możliwości. Musimy wiedzieć, ile godzin będzie do dyspozycji. Ale na pewno będziemy szukali takich rozwiązań, żeby nauczyciele nie stracili pracy.
Sceptycznie podchodzi do tego, że na pewno nikt nie ucierpi. Na dziś trudno za to w 100 procentach ręczyć. - Ale potrzebny jest na pewno wspólny front - zachęca. - My chcemy znaleźć najlepsze wyjście.