6 miesięcy po wyborach mówimy sprawdzam - komentuje Alicja Polewska, redaktor naczelna

Na stole położyliśmy wyborcze obietnice i hasła, pod którymi dzisiejsi prezydenci szli do kwietniowych wyborów. Szybko okazało się, że nawet ci, którzy zostali na kolejną kadencję (prezydent Bydgoszczy już na czwartą) odziedziczyli po poprzednich latach te same problemy: pustki w kasie, konieczność podwyżek opłat np. za wodę, które wcześniej trzymały w ryzach Wody Polskie czy za wywóz śmieci. Stare, ale jare okazały się problemy z komunikacją miejską. Odezwały się też problemy, których właściwie można się było spodziewać - zwiększone nakłady na oświatę, uszkodzenia w infrastrukturze drogowej, ucieczka z miast do podmiejskich gmin.

Po wyborach miało być inaczej, ale trochę tak samo. Liczyliśmy na to, że samorządy dostaną wreszcie pieniądze z KPO, ale idzie to raczej niemrawo. Bo procedury unijne, bo krajowe, bo...  powódź w południowo-zachodniej Polsce i decyzja premiera, o konieczności znalezienia środków na pomoc.

Prezydenci obecnej kadencji działają w dosyć komfortowych warunkach politycznych: rządzi Koalicja 15 października, a spośród naszej piątki tylko nowy włodarz Inowrocławia może powiedzieć o sobie, że nie należy do partii, choć nie ukrywa swoich sympatii. Bydgoszcz, Grudziądz i Toruń są pod znakiem PO, Włocławek - Lewicy.

I choć marszałek województwa (PO) deklaruje równość i braterstwo w całym regionie, to stare animozje bydgosko-toruńskie pozostają w tym samym stanie wrzenia; temperatury na pewno nie schłodzi ani temat metropolii, ani medycyny na PBŚ.

Bądźcie dziś na www.pomorska.pl. Nasi dziennikarze ocenili prezydentów miast w regionie. Z niektórymi prezydentami udało nam się dla Państwa porozmawiać, daliśmy też głos opozycji.