Plaga muchówek nęka torunian już od kilku lat. Mieszkańcy chwytali się różnych sposobów, by uniknąć pogryzienia. Popularne były zwłaszcza aromatyczne olejki - zwłaszcza waniliowy, które miały odstraszać owady. Plaga jednak była coraz bardziej uciążliwa i miejskie służby postanowiły kompleksowo rozprawić się z meszkami.
Simulin nie dał rady
Pierwszy atak przypuszczono wczesną wiosną, przy pomocy biologicznych preparatów rozpylanych w miejscach lęgów owadów. Podczas kwietniowej akcji preparatem o nazwie Simulin spryskano między innymi tereny w Parku Miejskim, w Kaszczorku, wokół zbiorników wodnych takich jak na przykład staw przy Kaszowniku. - Za kilka tygodni okaże się, na ile skuteczny był to oprysk - _mówił wtedy Roman Waraksa z Wydziału Zieleni toruńskiego magistratu.
Teraz okazuje się, że meszki - chociaż dość mocno przetrzebione - przetrwały pierwsze starcie i od kilku dni znów utrudniają życie torunianom. Skarżą się na nie głównie mieszkańcy Bydgoskiego Przedmieścia i Starówki.
Chemia to potęga?
Miejskie służby postanowiły więc przeprowadzić kontratak. Tym razem do akcji wejdzie chemia.
Dziś i jutro specjaliści skontrolują potencjalne miejsca wylęgu meszek. - Po przeprowadzeniu lustracji użyjemy chemicznego preparatu Trebonu - mówi Roman Waraksa. - Po zastosowaniu tej substancji meszki raczej nie mają szans przeżyć. Na pewno pryskać będziemy w rejonie Parku Miejskiego, przy Towimorze i w Kaszczorku. Mam nadzieję, że mieszkańcy już wkrótce przestaną uskarżać się na muchówki.
Walka z muchówkami kosztować ma 70 tysięcy złotych._
Nadchodzi Trebon
Szymon Kiżuk Fot. Lech Kamiński Meszki od kilku dni znowu dają się we znaki torunianom

Miały nie gryźć, a gryzą. Chodzi oczywiście o krwiopijcze meszki. Miasto sięga więc po broń ostateczną - japoński chemiczny preparat Trebon.