Adrian Miedziński leczy kontuzję, a w środowisku trwa dyskusja na temat serii upadków z jego udziałem w tym sezonie. Jeden z portali zamieścił tekst, w którym domagał się wysłania zawodnika na badania mózgu. Wśród ekspertów znaleźli się m.in. prezes Falubazu Robert Dowhan czy pracujący w konkurencyjnym Betardzie Wrocław Wojciech Dankiewicz, ale i lekarz Piotr Stencel z zespołu medycznego PZM.
Artykuł, bez skrupułów sugerujący problemy psychiczne toruńskiego zawodnika, wywołał wielkie poruszenie w środowisku, większość kibiców krytykowała autora za kreowanie nagonki na żużlowca. "Nawet jeżeli jest problem i potrzeba badań, to takie sprawy powinno się załatwić dyskretnie" - argumentowało wielu kibicow.
Toruński klub nie mógł tego zostawić bez odpowiedzi. Ostro na tezy Dariusza Ostafińskiego (autora kontrowersyjnego tekstu) zareagował właściciel Get Well Toruń Przemysław Termiński. Odpowiedział za pośrednictwem facebooka i zasugerował, że to zemsta dziennikarza za odcięcie od informacji oraz właśnie jemu zasugerował badania lekarskie.
KOMENTARZ
Czy Adrian Miedziński ma problem z oceną sytuacji na torze? Być może. Czy powinien trochę odpocząć od stresującego zawodu? Zapewne. Czy od takiej diagnozy jest dziennikarz popularnego portalu? ABSOLUTNIE NIE!
Żużel to sposób na życie niebywale obciążający psychikę człowieka. To praca w niemal ciągłym zagrożeniu zdrowia i życie, młodzi ludzie podatni są na stres, presję, a dodatkowo nieustannie oceniani są przez tysiące kibiców. Widzimy zwycięstwa, liczymy zarobione złotówki, ale nikt z nas, dziennikarzy, kibiców, nie zdaje sobie sprawy, z jakim ciężarem zmagają się na co dzień, zwłaszcza w tych trudnych chwilach.
Czy niektórzy zapomnieli już historie Roberta Dadosa, Rafała Kurmańskiego czy Łukasza Romanka? Niezwykle utalentowani młodzi ludzie nie poradzili sobie z tą presją, krytykowani, rozczarowani i pozbawieni wsparcia odebrali sobie życie. To było zaledwie kilka lat temu.
Dziś niektórzy próbują taką ofiarę zrobić z Adriana Miedzińskiego. Jak zostanie żużlowiec przyjęty na stadionach poza Toruniem po takich tekstach, tezach i dyskusjach? Autor wspomnianego artykułu zrobił z żużlowca torowego bandytę, a dziś tłumaczy, że tekst powstał "z troski". Mam wrażenie, że głównie z troski o liczbę kliknięć na stronie internetowej. Czy to naprawdę było potrzebne?