Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najgorzej było w UB we Włodawie

MIROSŁAW CZECH
Styczeń 1946 r. Część oddziału por. Leona Taraszkiewicza „Jastrzębia”. Drugi od prawej Jan Czech „Kiepura”, przy rkm siedzi LeonTaraszkiewicz „Jastrząb”
Styczeń 1946 r. Część oddziału por. Leona Taraszkiewicza „Jastrzębia”. Drugi od prawej Jan Czech „Kiepura”, przy rkm siedzi LeonTaraszkiewicz „Jastrząb” Fot. CC
18 października 1949 r. PUBP we Włodawie, posiłkowany przez funkcjonariuszy WUBP w Lublinie oraz oddział KBW, przeprowadził operacje na terenie powiatu włodawskiego, w wyniku której miało zginąć, według oficjalnych ustaleń, trzech partyzantów z grupy „Żelaznego”: Romuald Hordejuk, Ignacy Zalewski i Władysław Korzeniowski ps. „Andersiak”. Po tej „likwidacji doraźnej” aresztowano w terenie 36 osób.

Ze sprawozdania z podróży służbowej, jaką przeprowadził we Włodawie starszy referent wydziału I Departamentu III MBP w Warszawie Stanisław Rozlał wraz z referentem Tadeuszem Odrobiną, wynika, że 18 października 1949 roku na podstawie danych otrzymanych od informatora ps. „Promień” i potwierdzonych z inwigilacji zostali zatrzymani m.in. pod zarzutem współpracy z „Żelaznym”: Janina Korzeniewska ps. „Wanda”, Józef Radko i Kazimierz Baran.

„Jeszcze Polska nie zginęła”

W trakcie śledztwa uzyskano informacje, że Janina Korzeniewska pełniła funkcję komendanta pięcioosobowej placówki wywiadowczej grupy „Żelaznego” (było wśród nich dwóch informatorów PUBP we Włodawie: Zofia Pakuła „Oko” i Jan Korzeniewski „Lew”). Z ich zeznań wynikało, że po podpisaniu współpracy z PUBP we Włodawie poinformowali o tym fakcie „Żelaznego”. Na spotkaniach z funkcjonariuszami UBP dawali materiał dezinformujący resort, prowadząc jednocześnie rzeczywistą pracę wywiadowczą na rzecz oddziału „Żelaznego”. Z ustaleń UBP wynikało, że Władysław i Zofia Korzeniewscy, którzy zostali zwerbowani do współpracy agenturalnej przez PUBP we Włodawie w 1948 r. (pod pseudonimami „Bystry” i „Olga”), prowadzili także „dwulicową” grę z resortem. Aresztowany „Lew” potwierdził w swych zeznaniach, że po przyznaniu się do podpisania współpracy z UBP otrzymał od Korzeniowskiego polecenie dezinformowania prowadzącego go funkcjonariusza oraz przekazywania informacji o zadaniach stawianych mu przez resort. Zebrany w śledztwie materiał wskazywał, że człowiekiem zaangażowanym w obsługę oddziału „Żelaznego” jest Moszczyński (ustalono, że wraz z Korzeniewską wysyłał paczki żywnościowe aresztowanym współpracownikom oddziału). Wśród zatrzymanych znalazł się mieszkaniec wsi Wytyczno Jan Czech. Zachowany w aktach protokół z rewizji w jego gospodarstwie mówił, że nie znaleziono nic. Początkowo funkcjonariusze PUBP, nie mając żadnych materiałów obciążających, byli zdezorientowani, gdyż aresztowany był członkiem PZPR oraz jak sam zeznał: w pierwszym przesłuchaniu od 1944 r. walczył z Niemcami w zgrupowaniu partyzanckim „Jeszcze Polska nie zginęła” Satanowskiego i był ranny. Ponadto zatrzymany zeznał, że w latach 1946-1948 służył w Ludowym Wojsku Polskim, które opuścił w stopniu kaprala.

Pomyłka?

W związku z tym że aresztowany nie przyznawał się do niczego i unikał rozmów w celi PUBP – tak donosił agent celny – rozpoczęto szukanie materiałów na zatrzymanego. Początkowo prowadzący drugie przesłuchanie oficer KW MO Henryk Jakubczyk zasugerował, że być może w przypadku aresztowania Czecha nastąpiła pomyłka, ale funkcjonariusze PUBP we Włodawie nie podzielali tej sugestii. Wystąpiono do Informacji Wojskowej o nadesłanie materiałów z wojska oraz rozpoczęto przesłuchiwanie ludzi. 18 listopada Czech został przesłuchany przez funkcjonariusza WUBP w Lublinie Aleksandra Rejaka. Podał w nim, że był pobity przez grupę zbrojną w 1945 r. oraz że do tej grupy zbrojnej należał Kwiatkowski ps. „Dąbek”. Nadal zaprzeczał, że należał do organizacji podziemnej. W tym dniu został przesłuchany były żołnierz oddziału Leona Taraszkiewicza „Jastrzębia” Feliks Prucnal, który zeznał, że słyszał w rozmowie z Kazimierzem Baranem z Łowiszowa, że Kwiatkowskiemu ps. „Dąbek” podlegał Jan Czech. Dodał, że miał on pseudonim „Kiepura”. Na tej podstawie Wojskowa Prokuratura Rejonowa w Lublinie wydała postanowienie o tymczasowym aresztowaniu Jana Czecha. 25 listopada 1949 r. zostało formalnie wszczęte śledztwo. Następnie materiały obciążające Czecha dostarczył mieszkaniec wsi Łowiszów Józef Radko, zeznając, że podczas walki oddziału WiN „Jastrzębia” z oddziałem LWP w rejonie Łowiszowa widział Czecha biegnącego z pistoletem maszynowym. Informację Radki pośrednio potwierdził mieszkaniec wsi Nowiny Henryk Kucharuk, przesłuchany 30 listopada 1949 r., który zeznał, że przez kolegów Czech był przezywany „Kiepura”. Dwa zeznania potwierdziły zeznanie Feliksa Prucnala. 16 grudnia w więzieniu we Wronkach Piotr Kwiatkowski zeznał, że znał Jana Czecha, ale nie należał on do podziemia poakowskiego.

Przełom w śledztwie

Jan Czech został ponownie przesłuchany 24 stycznia 1950 r. Jego zeznanie jednak nic nie wniosło do sprawy. Przełom w śledztwie nastąpił 30 stycznia 1950 r., kiedy zeznanie złożył Antoni Gliński ze wsi Zamołodycze, potwierdzając wcześniejsze zeznanie Feliksa Prucnala. Zeznanie Prucnala – byłego żołnierza oddziału Leona Taraszkiewcza „Jastrzębia” – nie zostało włączone do akt, z którymi później zapoznawał się oskarżony Jan Czech. 30 stycznia 1950 r. Walerian Dryja z WUBP Lublin przesłuchał A. Glińskiego, który dokładnie opisał działalność Jana Czecha w oddziale „Jastrzębia”. Zeznał, że ps. „Kiepura” należał do grupy Piotra Kwiatkowskiego „Dąbka”, z którą brał udział w akcji na posterunek MO w Kodeńcu i Opolu oraz w zajęciu Parczewa. Gliński w tym samym dniu został przesłuchany przez Jerzego Szalasta z WUBP w Lublinie i szczegółowo zeznał o akcjach, w których uczestniczył wraz z Janem Czechem. Wtedy Szalast przeprowadził konfrontację Glińskiego i Czecha. Jan Czech przyznał na konfrontacji, że zna A. Glińskiego i potwierdził złożone przez niego zeznania. Następnie Szalast przesłuchał Czecha, który dokładnie opisał swój udział w akcji na posterunki MO w Kodeńcu i Opolu oraz w akcji na Parczew. W maju 1950 r. funkcjonariusze WUBP w Lublinie przeprowadzili konfrontację między Janem Czechem a byłym żołnierzem WIN Marianem Nicponiem. W trakcie tej konfrontacji Nicpoń potwierdził udział Czecha we wspomnianych wyżej akcjach oddziału „Jastrzębia”. W tym dniu został przesłuchany Franciszek Kucharuk, który zeznał, że nie utrzymywał znajomości z Janem Czechem. Stwierdził, że Czecha bardziej znali jego dwaj bracia, którzy nie żyją. 10 maja 1950 r. ostatnie przesłuchanie Czecha przeprowadził Jerzy Szalast z WUBP w Lublinie. Nie wniosło ono nic nowego. Szalast poszukiwał w nim wyjść na Edwarda Taraszkiewicza „Żelaznego”. 15 maja 1950 r. Jerzy Szalast napisał postanowienie o pociągnięciu do odpowiedzialności karnej Jana Czecha i oskarżył go o: przynależność do organizacji WIN, udział w napadzie na posterunki MO w Kodeńcu i w Opolu oraz w akcji WiN na Parczew, posiadanie broni palnej. W tym dniu Jan Czech został zapoznany z aktami śledztwa. Nie wnosił sprzeciwu wobec prowadzonego postępowania. Po zamknięciu postępowania dowodowego sporządzony został przez Szalasta akt oskarżenia, który jest powieleniem zarzutów postanowienia o pociągnięciu do odpowiedzialności karnej. 5 czerwca 1950 r. oskarżony Jan Czech został przesłuchany przez prokuratora WPR w Lublinie kpt. Stefana Wiktora. Przyznał się do prawie wszystkich punktów z aktu oskarżenia. Zanegował jedynie punkt dotyczący przynależności do nielegalnej organizacji WIN. Stwierdził, że nie należał do WIN od 1945 r. do momentu aresztowania, a jedynie od grudnia 1945 r. do 1 maja 1946 r. Prokurator w sporządzonym po przesłuchaniu akcie oskarżenia nie wziął tego pod uwagę i przepisał akt oskarżenia sporządzony przez oficera WUBP w Lublinie Jerzego Szalasta.

Wyrok i więzienie

22 czerwca 1950 r. odbyła się rozprawa Wojskowego Sądu Rejonowego w Lublinie. Przewodniczył jej kpt. Florian Kirschke. Oskarżony przyznał się do udziału w akcjach, zanegował jedynie, jak już wspomniano wyżej, udział w organizacji WIN w okresie od maja 1946 r. do chwili aresztowania. Jednocześnie zeznał, że w momencie aresztowania i po nim nie zeznawał prawdy, gdyż był bity. W tym dniu został ogłoszony wyrok. Jan Czech został skazany łącznie na 10 lat więzienia i 5 lat pozbawienia praw obywatelskich. Sąd zaznaczył, że wziął pod uwagę szczere przyznanie się do winy oskarżonego, stosunki rodzinne i socjalne oraz to, że oskarżony wcześniej był członkiem ZMP i PZPR. Najwyższy Sąd Wojskowy nie uwzględnił skargi rewizyjnej wniesionej przez obrońcę z urzędu, mecenasa Jana Biczyńskiego. Po otrzymaniu odpowiedzi odmownej więzień Jan Czech rozpoczął odbywanie kary w więzieniu w Rawiczu. Później został przeniesiony do więzienia w Nowogardzie, a następnie do Goleniowa. W 1953 r. po śmierci Stalina o rewizję wyroku wystąpiła matka więźnia, jednak WSR w Lublinie zaopiniował negatywnie jej wniosek, nie nadając mu dalszego biegu. 30 sierpnia 1953 r. więzień Jan Czech zwrócił się do prezydenta Bolesława Bieruta z prośbą o ułaskawienie. We wrześniu 1953 r. wykryto u więźnia gruźlicę. Ponownie WSR w Lublinie zaopiniował tę prośbę negatywnie. Ponownie w listopadzie 1953 r. z prośbą o ułaskawienie syna wystąpiła jego matka Agnieszka Czech. I tym razem WSR w Lublinie zaopiniował prośbę negatywnie, nie nadając jej dalszego biegu. Opinię w tej sprawie podpisał sędzia WSR w Lublinie kpt. Bolesław Kardasz. W lipcu 1954 r. więzień Jan Czech ponownie złożył wniosek o częściowe zmniejszenie wyroku. Co ciekawe, wniosek ten został poparty pozytywną opinią naczelnika więzienia w Goleniowie. Jednak i tym razem WSR w Lublinie był nieugięty. W sierpniu 1954 r. osadzony ponownie zwrócił się o warunkowe zwolnienie z więzienia. Podanie więźnia zostało poparte pozytywną opinią naczelnika więzienia oraz orzeczeniem lekarskim o nabytej w więzieniu chorobie. Jednak i tym razem WSR w Lublinie na posiedzeniu niejawnym 17 grudnia 1954 r. odmówił nadania biegu prośbie więźnia, gdyż nabyta choroba nie zagrażała życiu więźnia. W styczniu 1955 r. więzień Jan Czech złożył wniosek do przewodniczącego Rady Państwa o darowanie odbywania reszty kary. Wniosek ten został wniesiony z urzędu przez prezesa Najwyższego Sądu Wojskowego i rozpatrzony przez Zgromadzenie Sędziów Sądu Najwyższego 6 kwietnia. Wyrok WSR w Lublinie uznali za zbyt ostry, przychylili się do opinii prezesa i złagodzili karę łączną do lat 7. Więzień Jan Czech wyszedł na wolność 27 maja 1956 r. na podstawie amnestii.

Na wolności

Po wyjściu na wolność zamieszkał w Chełmie. Z tym miastem związał aż do swojej śmierci. Podjął pracę w zakładzie budowlanym, początkowo w charakterze cieśli. Z czasem awansował na majstra. Pracował w Kombinacie Remontowo-Budowlanym Przemysłu Cementowego, Wapienniczego i Gipsowego Zakład w Chełmie. Budował Cementownię Chełm I i Chełm II, Zakłady Przetwórstwa Owocowo-Warzywnego w Milejowie i Zakłady Azotowe w Puławach. Na początku lat siedemdziesiątych wstąpił do Towarzystwa Przyjaciół KUL. Był czytelnikiem czasopisma „Więź”. Zaczął się również udzielać przy pracach remontowych prowadzonych na chełmskiej „Górce”, wspierając proboszcza Kazimierza Bownika. Zmarł 6 maja 1981 r. Jan Czech spędził w więzieniu prawie 7 lat. Areszt PUBP we Włodawie, następnie więzienie na Zamku w Lublinie, potem po wyroku został przetransportowany do Rawicza. Stamtąd przesłano go do Nowogardu. W tym ostatnim został zatrudniony. Później mało wspominał o tych latach, zapewne obawiając się donosów. Z rozmów rodzinnych z synem wynika, że najgorszy okres miał podczas pobytu w areszcie przy PUBP we Włodawie w okresie śledztwa, kiedy był mocno bity przez funkcjonariuszy UB. Główną jego winą było to, że nie ujawnił informacji o składzie osobowym oddziału oraz swojej roli w oddziale Leona Taraszkiewicza „Jastrzębia”. Ponadto funkcjonariusze UB oskarżali go o współpracę z pozostającą w podziemiu grupą Edwarda Taraszkiewicza „Żelaznego”, nie znaleźli jednak podczas prowadzonego śledztwa materiałów obciążających w tej kwestii. Przyjęta przez Jana Czecha wersja, że został niesłusznie aresztowany, której się trzymał konsekwentnie od momentu zatrzymania do 30 stycznia 1950 r., została zanegowana przez byłych kolegów z oddziału WiN Feliksa Prucnala i Antoniego Glińskiego. To przez nich został skazany i musiał przez 7 lat przebywać w więzieniu. Dodatkowo obciążał go udział w akcji oddziału WIN Leona Taraszkiewicza „Jastrzębia” na Parczew. To prawdopodobnie z tego powodu Wojskowy Sąd Rejonowy w Lublinie konsekwentnie nie nadawał biegu żadnej z próśb jego oraz jego mamy Agnieszki Czech o obniżenie kary.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Najgorzej było w UB we Włodawie - Nasza Historia

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska