- Na pewno nie o chorobach, bo gdybyśmy chcieli o tym gadać, to każdy by się licytował, kto ma więcej. Śmiejemy się z tej naszej starości, a jeden z kolegów stwierdził, że mamy te nasze zjazdy za daleko od cmentarza i kościoła - śmieje się Dariusz Borkowski z Więcborka, który był organizatorem tegorocznego zjazdu w ośrodku wypoczynkowym na Krajnie.
- Pierwsze, co sobie mówimy, to to, że dobrze wyglądasz. Wszyscy wychowaliśmy się w ciężkich czasach. Chodziło się w drewniakach, samochodów nie było, a koń i rower to były luksusy. Nie było telewizji, ale robiliśmy majówki, W sylwestra jechało się do leśniczówki i rozmawiało.
Teraz ich dzieci mają po 50, 60 lat, a oni są wiecznie młodzi. - Mamy po prostu młode dusze - dodaje pan Dariusz. - Na nasze zjazdy przyjeżdżają ludzie po operacjach bioder i kręgosłupa, ale docierają nawet z Warszawy, żeby się spotkać i choć chwilę porozmawiać o tym, co się u kolegów dzieje.
W tym roku zjazd zorganizowano w Więcborku. - Jak już się spotykamy, to od razu chcemy coś zobaczyć, bo jesteśmy bardzo ciekawi świata - mówi organizator tegorocznego spotkania. - Zaproponowałem Krajnę, gdzie mieszkam. I to był strzał w dziesiątkę, bo wszyscy byli zachwyceni.
Piękne widoki, lasy i przyroda oczarowały uczestników zjazdu tak bardzo, ze w przyszłym roku też zdecydowali się na spotkanie w Więcborku. Maturę w 1953 r. zdawało 46 osób. Na ostatnim spotkaniu stawiły się 24 osoby. - Ubywa nas, ale kiedy się zobaczyliśmy, poczuliśmy się fantastycznie - dodaje pan Dariusz.
Czytaj e-wydanie »