Wracali z dyskoteki w niedzielę nad ranem, od szosy głównej w stronę Pokrzydowa. Przejechali Jajkowo, tory kolejowe i wtedy kierowca przyłożył ostro nogę do pedału gazu. Była godz. 3.50
Za kierownicą był 17-letni mieszkaniec Pokrzydowa. Nie miał prawa jazdy, bo nie nabył jeszcze takich praw. Obok niego usiadła 20-letnia znajoma, która opla corsę wzięła od swoich rodziców. To właśnie ona miała prawo jazdy i tylko ona - z czteroosobowej grupy (dwaj młodzi ludzie na tylnym siedzeniu) - mogła - mogą siąść za kierownicę. Tym bardziej, że nie piła alkoholu.
Kierowca przyspieszył, mimo nocy i drogi wyboistej otoczonej drzewami. Nagle uderzył w drzewo, już przy wjeździe do wsi. Silnik wyrzuciło na 50 m od samochodu. Cała przednia część pojazdu - miazga. Licznik zatrzymał się na prędkości 120 km/h. Tak szybko zniknął z tego świata 17-letni kierowca. Jego koleżankę i znajomych przewieziono do szpitala. Policja i prokuratura prowadzą dochodzenie. Nie wiadomo na razie, czy kierujący pił alkohol. W rodzinie dramat.
Uczestnicy zabaw dyskotekowych puszczają takie informacje mimo uszu, ponieważ...ich ten temat nie dotyczy. Znają drogi, którymi należy się poruszać, szczególnie po wypiciu czegoś mocniejszego. Z reguły polne, gdzie ostatecznie mogą porzucić samochód, gdy policja będzie ich ścigać.
Szlak powrotów nocnych z dyskotek jest dość dobrze "oznakowany" - zniszczone są znaki drogowe, połamane drzewa, płoty, wybite szyby. Metalowy kosz na śmieci ląduje w oknie wystawowym. Ale te zniszczenia można jeszcze odtworzyć. Śmierć kończy wszystko nieodwołalnie.
Nawet gdy muzyka nie cichnie w dyskotekach. Nawet nad grobem brakuje refleksji.
Nie ma bowiem dla imprezowiczów i niektórych właścicieli dyskotek rzeczy świętych. Nie dotyczy ich żałoba narodowa, po tragedii w kopalni "Halemba", a wyciszeniu w okresach szczególnych, zalecanych przez Kościół nie wspominając. Liczy się kasa za bilet, wpływy z alkohol z baru i słone paluszki - to jest bowiem życie!!!