Najpierw śnieg, teraz woda

     Wiele ulic przypominało wczoraj rwące potoki, którymi płynęła woda. Temperatura sięgnęła 7-8 stopni Celsjusza i zgromadzone na brzegów jezdni i chodników sterty śniegu i lodu zaczęły się topić. - W wielu miejscach tworzą się kałuże, bo lód zagrodził wodzie dostęp do studzienek - wyjaśnia Sławomir Chojnacki, wicedyrektor Miejskiego Zarządu Dróg.
     - Kilka ekip na terenie całego miasta odkuwa studzienki, by woda mogła swobodnie spływać do sieci - usłyszeliśmy w pogotowiu kanalizacyjnym.
     Potop w garażu
     Na innych drogach, np. Legionów powstawały bajora, bo studzienki są tam zbyt rzadko rozmieszczone. W dodatku nawierzchnia ulicy składa się praktycznie w samych łat, pełno w niej kolein i zagłębień. W tym przypadku sytuacja szybko się nie zmieni. Drogowcy planują remont generalny ul. Legionów najwcześniej za dwa lata. Efekt jest taki, że przechodnie wędrujący tą trasą byli często ochlapywani przez przejeżdżające auta. Podobnie było na wielu innych ulicach.
     Wody jest tyle, że na Wrzosach zaczęła wdzierać się do garaży. MZD radzi kierowcom, by sami wykonali rowki w lodzie, którymi spłynie ona do kanalizacji. - Nie będziemy jej wypompowywać z ulic bo nas nie stać. Wolimy zaoszczędzić pieniądze na bieżące naprawy oraz remont generalny Poznańskiej i Łódzkiej - kończy Chojnacki.
     Wisła spokojna
     Tymczasem Roman Waraksa, wiceprzewodniczący Miejskiego Komitetu Przeciwpowodziowego uspokaja, że duża woda na Wiśle nam na razie nie grozi. Wprawdzie w ciągu ostatnich trzech dni jej poziom podniósł się o 50 cm do 2,80 m, ale do stanu ostrzegawczego brakuje jej jeszcze 2,5 metra. - Póki nie zacznie się wielkie topnienie w górach, a tam na razie jest w granicach minus jednego stopnia, możemy spać spokojnie - mówi Waraksa.