Najpierw w "Meluzynie", teraz w Dźwirzynie

Zawsze, odkąd sięga pamięcią, lubił zaglądać do kuchni i podpatrywać mamę i babcię. I oglądać w telewizji programy kulinarne. Najbardziej Makłowicza. Wybór szkoły gastronomicznej dla mieszkającego w Koronowie Krzysztofa nie był więc przypadkowy. Jako siedemnastolatek - dziś ma ledwie 22 - trafił do kuchni w bydgoskiej "Meluzynie", a potem do hotelu "City".
- To, czego się nauczyłem w pierwszych latach pracy, to zasługa takich mistrzów, jak Mariola Ratajczak, Adam Mocny, Sebastian Łuba, Dariusz Gwiazda - mówi. - Doszkalałem się też chodząć na kursy m.in. prowadzone przez Włocha, by poznać kuchnię włoską. A "Meluzyna" słynęła wówczas z rewelacyjnych steków wołowych z grilla, z masełkiem czosnkowym. Palce lizać. W Bydgoszczy nie zagrzałem jednak długo. Bo ciągnęło mnie nad morze. I to marzenie zrealizowałem. Najpierw pracowałem w Niechorzu, potem zostałem szefem kuchni w kołobrzeskim hotelu "Arka". A od zeszłego roku jestem zastępcą szefa kuchni w pięciogwiazdkowym "Clarion Grand Baltic Hotel" w Dźwirzynie.
Szybki awans, jak na 22-latka z Koronowa. Ale mimo tak młodego wieku ma już za sobą nagrody w konkursach kulinarnych. Zdobył puchar prezydenta Kołobrzegu, a także trzecią nagrodę na targach "Gastro-Hotel". Teraz przygotowuje się do półfinałów konkursu młodych mistrzów sztuki kulinarnej w Warszawie.
Za co nagrody? Za łosocia w cieście filo z sosem piernikowo-śliwkowym, za suflet bezowy w koszyku z ciasta filo, za roladę jagnięcą z mięsem drobiowym, płatkami nori (to algi morskie), warzywami julien, za musowe trio z papryki z sałatką capreze (na bazie mozarelli, pomidorów i pesto)... Ale - jak mówi o sobie - kocha gotować, lecz gołąbków swojej mamy i tak nie jest w stanie przebić...