Tą nową ma być szkoła w Bob-rownikach. Będzie wówczas jedyną - obok gimnazjum - placówką oświatową w gminie. Dzieci z Rachcina będą tu dowożone, tak jak te, ze zlikwidowanej już szkoły w Gnojnie. Prawdopodobnie. Bo do końca jeszcze nie wiadomo, co będzie. W Rachcinie nauczyciele i rodzice bronią swojej szkoły, a władza w Bobrownikach - swoich racji. Ekonomicznych, a te, niestety, boleśnie zderzają się ze społecznymi. Ekonomiczne są na przykład takie:
- Roczne utrzymanie jednego dziecka w szkole w Bobrownikach kosztuje gminę cztery i pół tysiąca złotych, a w Rachcinie około dwanaście tysięcy złotych - twierdzi wójt Tadeusz Grzegorzewski. - Do subwencji oświatowej, jaką dostajemy od państwa, musimy dokładać z gminnej kasy kilkaset tysięcy złotych. W szkole podstawowej w Rachcinie uczy się nieco ponad trzydzieścioro dzieci. Pracuje tam dwunastu nauczycieli, z których ośmiu jest na pełnym etacie - dodaje wójt. Z pewnością racje ekonomiczne są przekonujące, ale...
Szkoły w małych wioskach stanowią - często jedyne - centrum życia społecznego. Dzieci mają tu lepszą opiekę niż w dużych, przepełnionych placówkach, są bardziej zintegrowane. Z drugiej strony - mają mniejszy dostęp do nowoczesnych urządzeń i tak dalej... Argumenty za i przeciw można mnożyć, a i tak na pytanie: czy lepsza jest mała, czy duża szkoła, nie ma dobrej odpowiedzi.
Czy szkołę w Rachcinie trzeba zamknąć? Wójt Tadeusz Grzegorzewski podkreśla, że rozumie racje społeczne, ale jako gospodarz gminy musi myśleć racjonalnie. Reszta w rękach radnych. Marian Gajewski, przewodniczący Rady Gminy, wypowiada się w tej sprawie bardzo ostrożnie: - _Radni znają sytuację, finansowe możliwości i potrzeby w gminie. Czekają nas pilne inwestycje, na które nie mamy pieniędzy... _Te pilne inwestycje to na przykład budowa sali sportowej przy szkole podstawowej w Bobrownikach.
Likwidacja szkoły to bardzo poważny problem. Część pracowników straci pracę, trzeba będzie kupić dodatkowy autobus, zagospodarować opuszczony budynek, itp. Nic więc dziwnego, że sprawa budzi tyle emocji. Najważniejsze jest jednak, żeby w tę dyskusję nie wciągać dzieci. - One nie mogą się bać nowej szkoły - twierdzi jedna z nauczycielek - Zawsze im mówię, że tak, czy inaczej, muszą się uczyć. W Rachcinie, Bobrownikach, albo w innej szkole...