Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasze gangi Olsena, czyli tragikomiczne wpadki bandytów

Maciej Czerniak, [email protected]
niezapomniany duński rabuś z "Gangu Olsena" - filmowy protoplasta niejednego rodzimego banfyty.
niezapomniany duński rabuś z "Gangu Olsena" - filmowy protoplasta niejednego rodzimego banfyty. Internet/bt.dk
W Brodnicy policjanci dotarli do włamywaczy po białych śladach farby na posadzce. A w Bydgoszczy nie udał się skok na stację paliw, bo bandyci wystawili na czaty... niewidomego.

Nie wszyscy przestępcy są groźni. W swojej codziennej pracy policjanci spotykają czasem takie "osobistości", które mogłyby z powodzeniem zainspirować niejednego reżysera komedii. Niekoniecznie kryminalnej.

Przeczytaj także: Zobacz zdjęcia najbardziej poszukiwanych bandytów z regionu!

Egon, Benny i Kjeld z Bydgoszczy

Kto z nas chociaż raz w życiu nie obejrzał "Gangu Olsena", dzieła duńskiej kinematografii w reżyserii Erika Ballinga? Mimo że od powstania scenariusza o przygodach ciapowatych gangsterów Egona, Benny'ego i Kjelda minęło już z górką 40 lat, wydaje się, że niektórzy nasi lokalni bandyci wciąż inspirują się przestępczymi metodami pokazanymi w filmie. Na pomysł "skoku" na miarę Egona Olsena wpadli bydgoszczanie.

5 września 2010 roku, godzina 18. W kierunku stacji paliw przy ulicy Toruńskiej w Bydgoszczy pędzi na sygnale radiowóz. Sytuacja wydaje się poważna. Kilka minut wcześniej dyżurny policyjnej dyspozytury nadał dramatyczny komunikat: "napad rabunkowy". Mundurowi zdębieli, gdy dojechali na miejsce "przestępstwa".

Zatrzymano dwóch mężczyzn w wieku 54 i 35 lat.

- Okazało się, że ten pierwszy wszedł do sklepu na stacji paliw i zażądał wydania gotówki - mówi Maciej Daszkiewicz, z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji.

Bandyta zadbał również o to, by nikt nieproszony nie wszedł w tym czasie do pawilonu.
W tym celu rozkazał stać na czatach swojemu młodszemu koledze. Plan miał jednak swoje słabe strony, a jedną z nich był fakt, że pilnujący wejścia osobnik był... niedowidzący. W efekcie rozbójnik nie doczekał się wydania łupu, bo przestraszył się przypadkowego kierowcy, który właśnie w trakcie napadu przyszedł uregulować rachunek za paliwo.

"Gangsterzy" tego samego dnia znaleźli się za kratami w policyjnym areszcie. Usłyszeli zarzut rozboju zagrożony 12 latami więzienia.

Jak Rocco "Funny Man" z Bostonu

Dodać warto, że 54-latek przed akcją, by dodać sobie animuszu, wychylił kieliszek, albo dwa. Badanie wykazało, że miał w organizmie ponad 1 promil alkoholu.

Kilkanaście dni później bydgoska policja złapała kolejnego "ptaszka". Liczący 52 lata kryminalista wpadł w Łochowie, gdzie uderzeniem w przystanek autobusowy zakończył swój szaleńczy rajd skodą octavią. Kilkanaście minut wcześniej sterroryzował obsługę stacji paliw przy ulicy Grunwaldzkiej w Bydgoszczy. Uciekał przed policją ze zrabowanym łupem - butelką wódki i papierosami.

To nie koniec historii. Kryminalni odkryli też przestępczą przeszłość zatrzymanego 52-latka. Pod względem charakteru rabuś pasuje jak ulał do Rocco "Funny Mana", nerwowego, gapowatego Włocha-zabójcy z komedii "Święci z Bostonu". Dlaczego?

W toku podjętego śledztwa odkryto, że to właśnie uciekinier ze stacji benzynowej był autorem dwóch napadów na oddziały bankowe w Bydgoszczy.

- Podczas napadu na agencję przy ulicy Kasprzaka sprawca wszedł do pomieszczenia i wyjął broń - wyjaśnia Daszkiewicz. - Zażądał od kasjerki pieniędzy trzymając pistolet lufą do siebie.

Czapki z głów dla kasjerki, która zachowała przytomność umysłu. Odważna kobieta spłoszyła bandytę rzuciwszy w niego zwitkiem papierów.

Arsen Lupin łapie się za głowę

Nieraz po prostu gra jest niewarta świeczki. Zostały ostatnio opublikowane badania genetyków, którzy dowodzą, że DNA przestępcy w jakiś szczególny sposób programuje jego mózg. Potwierdzają to niektóre "kryminalne" dokonania rodzimych włamywaczy.

4 stycznia tego roku, Brodnica, blok przy ulicy Paderewskiego. Policja dostaje informację o włamaniu do piwnicy. Łupem padło siedem worków proszku do prania i... 25 słoików z zaprawami. Śledczy, którzy przybyli na miejsce, nie mieli trudnego zadania.

- Włamywacze, podczas "akcji" rozsypali na posadzce proszek i rozlali farbę - wyjaśnia Agnieszka Łukaszewska, z Komendy Powiatowej Policji w Brodnicy.

Kilkanaście minut później mundurowi, wraz z psem tropiącym stali już przy drzwiach mieszkania w tym samym bloku. Do złodziejskiej dziupli doprowadziły ich białe ślady farby na schodach i korytarzu.
Wniosek? Nie każdy może zostać Arsenem Lupin.

Jak rolnik został gangsterem

Tytanem intelektu nie może nazwać siebie złodziej, który kilka lat temu wpadł na pomysł obrabowania punktu fotograficznego we Włocławku.

- Mężczyzna wszedł do fotografa i najwyraźniej od razu upatrzył sobie drogi aparat - tłumaczy Małgorzata Marczak z włocławskiej komendy powiatowej policji. - Postanowił też zająć czymś fotografa.

Fortel, który zrodził się w głowie złodzieja, musiał być wykwitem niezwykłego sprytu i przenikliwości. - Klient zamówił wykonanie zdjęcia do dowodu osobistego - dodaje Marczak. - Gdy forogral zniknął na zapleczu, by wywołać zdjęcie, złodziej wyszedł ze sklepu z nowiutkim aparatem.
Nie trzeba chyba dodawać, że jeszcze tego samego dnia właściciel punktu pobiegł na policję ze świeżutką fotografią sprawcy. Rabusia ujęto bez problemu.

Z kuriozalną sprawą mieli do czynienia również sędziowie z Bydgoszczy. Historia zaczęła się niewinnie. Pewien gospodarz wypatrzył na portalu aukcyjnym w internecie wyjątkową okazję. Na licytację wystawiono nowy ciągnik. Cena też nie miała sobie równych - pojazd można było kupić od zaraz za jedyne 32 zł.

- Licytujący postanowił wykorzystać oczywistą pomyłkę osoby, która zamieściła ogłoszenie - wyjaśnia Włodzimierz Hilla, rzecznik Sądu Okręgowego w Bydgoszczy. - Rzecz jasna ciągnik miał zostać sprzedany za 32 tysiące zł.

Po zwycięskiej licytacji, szczęśliwy gospodarz pojechał odebrać swój nowy nabytek. Gdy jednak właściciel usiłował wytłumaczyć mu, że doszło do pomyłki, nie ustąpił i zażądał wydania traktora.

- Kupującemu postawiono zarzut nakłaniania do niekorzystnego rozporządzenia mieniem - dodaje Hilla. - Uznano, że w obliczu ewidentnej pomyłki właściciela ciągnika nie było żadnych podstaw, by uznać tę transakcję za ważną w świetle prawa.

W ten sposób rolnik, za usiłowanie wymuszenia został skazany na 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska