Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nauczyciele najmłodszych muszą zmienić sposób pracy

Kamila Mróz [email protected], tel. 56 61 99 916
Dzieci z I d z toruńskiej "Szesnastki”: - Wolimy szkołę!
Dzieci z I d z toruńskiej "Szesnastki”: - Wolimy szkołę! Autorka
Posłać czy nie posyłać sześciolatka do I klasy? To nie jest łatwa decyzja. Bo może wpłynąć na całe życie naszego dziecka. A podjąć ją trzeba samemu.

"Pomorska": - Czym różni się szkoła od przedszkola?
Mówią sześciolatki z kl. I d z Zespołu Szkół nr 16 w Toruniu, m.in. Kornelia, Vanda, Filip, i inni:
- W szkole mniej się bawi, a dużo uczy. Na przykład angielskiego. I mamy zajęcia komputerowe. I religię. Chcemy nauczyć się wszystkiego! A ja najbardziej - czytać i pisać.
P: - A co jest fajniejsze: szkoła czy przedszkole?
- To szkoła jest fajniejsza! Przedszkole jest przecież dla małych dzieci.
P: - Czy któreś z was chciałoby wrócić do przedszkola?
- Nieeee!

Nauczyciele z toruńskiej "16" wpadli na genialny w swej prostocie pomysł: zaprosili rodziców na pokazowe lekcje u sześciolatków. Pokazowe, więc na pokaz? - tak można pomyśleć złośliwie. Ale w innym razie trzeba by jedynie wyobrażać sobie, jak wygląda postulowana nauka przez zabawę. To jedna z podstawowych zasad reformy, która wprowadza sześciolatki do szkół.

Sala, w której uczy się I klasa cała złożona z sześciolatków, jest podzielona na dwie części. W jednej ustawione są stoliki, ale takie, jak w przedszkolu - przy każdym siedzi kilkoro dzieci. W drugiej mamy dywan, a pod ścianą, na półkach, ustawione zabawki. Sześciolatki siedzą właśnie tu, po turecku, i nieskrępowane obecnością widowni odpowiadają na pytania związane z bezpieczeństwem na drodze. Potem wstają i skaczą w rytm muzyki, a gdy ta przestaje grać, układają wylosowane z hasłami kartki do właściwego, jednego z dwóch, zbiorów - hula-hopów.

- Krótsze zajęcia przeplatane zabawą - to recepta Danuty Cichej, wychowawczyni klasy, na pracę z sześciolatkami.

Powód jest prosty - młodsze dzieci są mniej skoncentrowane. To zresztą jedyny mankament sześciolatków, na który - przynajmniej oficjalnie - zwracają uwagę nauczyciele.

W innej sali siedmiolatki, ale już z klasy II, również siedzące na dywanie, poznają kolory i kształty, tworząc z nich kompozycje. Wśród nich rodzeństwo Natalia i Damian. Natalia rozpoczęła naukę, gdy miała sześć lat. Do I klasy poszła z siedmioletnim wówczas bratem. - Ale to córka była bardziej rozwinięta, martwiłam się raczej o syna. - mówi ich mama Danuta Banaszkiewicz. Pani Danuta deklaruje, że nie miała żadnych wątpliwości, czy posłać wcześniej córkę do szkoły: - Dziecko w wieku sześciu lat jest na to gotowe. Natalia nudziła się już w przedszkolu. W szkole nauczyła się czytać i pisać. Obie jesteśmy zadowolone.

Przechodzimy do kolejnej sali. Sześciolatki, tym razem przy stolikach (a nie w ławkach), mieszają kolory.
Julia zawzięcie macha pędzlem. Jej mama Dorota Ostrowska mówi: - Julka trzy lata w Anglii chodziła do przedszkola. Umie czytać i pisać. Bardzo chciała iść do szkoły. Jestem przekonana, że bardzo dobrze zrobiliśmy.

Karolina Graczkowska, mama Huberta przyznaje: - Przez pierwsze dni moje dziecko miało kłopot, aby przestawić się z przedszkola na szkołę. Ale teraz jest już dobrze. Polubił nawet świetlicę. Wcześniej syn uczył się w oddziale dla pięciolatków. Gdyby tam został, to ponownie przerabiałby ten sam program. Dla mnie bez sensu. Teraz może się rozwijać.

Wicedyrektor szkoły Alicja Nehring: - Nauczyciele uczący w klasach sześciolatków na pewno zmodyfikowali swój dotychczasowy warsztat pracy. Postawili na zabawę i widać tego efekty. Teraz wiedzą, że dadzą radę, choć - nie ukrywam - początkowo mieli obawy. U nas są dzieci - co istotne - które wcześniej chodziły tu do oddziałów przedszkolnych. Nam praca z sześciolatkami podoba się. W zeszłym roku klasa złożona z samych najmłodszych pierwszaków, na trzy oddziały, miała drugi wynik.

Według pani dyrektor bardzo ważne jest stworzenie sześciolatkom przyjaznej atmosfery. W tej szkole dzieci czują się swobodnie, niczym w przedszkolu, wieszając się na paniach i przytulając do nich.
Chętnie też udzielają rad. - Niech pani zapisze swoją córkę do przedszkola - mówią do mnie.
- Ona ma cztery lata i już chodzi do przedszkola - odpowiadam.

- To może ją pani przepisać do nowego, u nas. A potem pójdzie tu do szkoły.

Jak się wydaje, największą rolę w powodzeniu reformy odgrywają nauczyciele, którym albo się chce, albo nie zmieniać sposób pracy, dostosowując go do młodszych dzieci. Jak trafić na tych właściwych?
To nie jedyny problem.

- Mnie najbardziej przeraża to, że w przyszłym roku do pierwszych klas mają iść dwa roczniki - mówi mama pięciolatka. - To oznacza, że za kilkanaście lat będzie dwa razy więcej kandydatów na studia, a potem dwa razy więcej absolwentów wchodzących na rynek pracy.

Dlatego cytowana mama zastanawia się nad "załatwieniem" odroczenia nauki swojego, zresztą zdolnego, dziecka i wysłaniem go do szkoły o rok później.

Jakie jeszcze propozycje i pomysły dotyczące sześciolatków pojawią się w głowach zdesperowanych rodziców i kolejnych ministrów? Jedno jest pewne - konsekwencje dotkną dzieci.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska