- Kilku uczniów zrobiło sobie żart, oskarżając nauczycielkę - mówi Ryszarda Stefanko, wicedyrektorka szkoły.
"Weszliśmy do gabinetu wicedyrektora, gdzie siedziała pani od matematyki, aby się zapytać o nasze lekcje. Pani zaczęła na nas krzyczeć, że mamy wyjść, podbiegła do nas i zaczęła nas wypychać. Kolega Adam, który nie chciał wyjść z gabinetu, został kopnięty przez nauczycielkę w krocze i pani wtedy mogła zamknąć drzwi za nami" - napisali w liście do redakcji uczniowie z II D. Napisali go na komputerze, żeby nikt nie rozpoznał charakteru pisma. Nie podpisali się.
- O sprawie jest głośno w całej szkole. Nie wierzymy, że matematyczka mogła pobić ucznia. Jest spokojna. Inni nauczyciele byliby w stanie to zrobić, gdyby stracili nerwy, ale nie ona - mówią uczniowie z innej drugiej klasy tej szkoły, z którymi rozmawiamy przed lekcjami.
Tłok w gabinecie
Ryszarda Stefanko, wicedyrektorka Gimnazjum nr 24: - To żart uczniów, którzy - nie wiadomo dlaczego - chcą zrobić krzywdę nauczycielce matematyki. Tego dnia była w moim gabinecie na pierwszym piętrze. Uczniowie II D mieli za chwilę zacząć lekcję wychowania fizycznego w sali na parterze. Na złość przyszli do gabinetu na pierwszym piętrze i kolejno wchodzili pytać, czy będą mieli następne lekcje. W którymś momencie było aż siedmiu uczniów w gabinecie. Matematyczka zdenerwowała się. Powiedziała, żeby wyszli. Adam nie chciał opuścić gabinetu, więc go popchnęła. Nie kopnęła go jednak w krocze. Wszystko zarejestrowały kamery.
Trudna klasa
Ani Adam, ani jego rodzice nie wiedzieli, że koledzy z klasy napisali skargę do gazety. - Mama Adama była w szoku, gdy w gazecie przeczytała o swoim rzekomo pobitym synu - mówi Stefanko. - To trudna klasa. Nauczyciele ciągle mają z nią same problemy. Tym razem koledzy zrobili z Adama kozła ofiarnego.
Edukacja. Ani uczeń, ani jego rodzice nic nie wiedzieli o liście
Szkolny kozioł ofiarny