Trzy zwycięstwa, honorowa porażka po karnych z mistrzem Polski i trzy bardziej zdecydowane przegrane - to bilans toruńskiego beniaminka w I rundzie. Całkiem niezły, jak na drużynę zbudowaną za niewielkie pieniądze. Co szczególnie ważne, Nesta Karawela nie odstaje od ligowej czołówki. Zwycięstwo z GKS Tychy czy rzuty karne w ostatnim meczu z Cracovią są tego najlepszym dowodem.
- Szkoda trzech straconych goli w ostatniej tercji. Cieszę się jednak z tego jednego punktu, mało kto się spodziewał, że po takim laniu w Krakowie uda nam się nawiązać walkę z mistrzem Polski. Planem minimum w tej rundzie było sześć punktów, a mamy ich prawie dwa razy więcej. Na swoim lodowisku będziemy starali się nadal kąsać najlepszych, a na wyjeździe chcemy skuteczniej powalczyć w Nowym Targu czy Sosnowcu - mówi trener Wiesław Walicki.
Przeczytaj też:Nesta Karawela Toruń przegrała z Cracovią
- Liczyliśmy przede wszystkim, że będziemy u siebie wygrywać wszystkie mecze, a potknęliśmy się z Sosnowcem - ocenia obrońca Michał Smeja. - Odrobiliśmy te punkty w Tychach czy u siebie z Sanokiem. Wygląda na to, że nie idzie nam w meczach, w których jesteśmy faworytem. W Toruniu jest większa presja i nie zawsze nam wtedy wychodzi.
Zaskakujące wyniki w I rundzie sprawiły, że kibice znowu zaczęli dyskutować o rzekomych wizytach hokeistów u sportowych bukmacherów. - To bzdura wyssana z palca. Nie wiem, kto takie rzeczy rozpowiada, ale to nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. To początek sezonu i wszystkie drużyny walczą o pierwszą czwórkę - podkreśla Przemysław Bomastek.
Kapitan Nesty Karaweli zapewnia, że jego drużyna nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. - To dobry bilans jak na beniaminka. Powinniśmy jednak zdobywać więcej punktów na drużynach, które w teorii są na naszym poziomie, a tymczasem przegraliśmy w Nowym Targu i u siebie z Zagłębiem. Fajnie, że mieszamy w tej lidze, ale chcemy wygrywać jeszcze więcej spotkań - zapowiada Bomastek.
Gdyby nie straty z Zagłębiem i Podhalem Nesta Karawela byłaby w czołówce PLH. Jeszcze jednak nic straconego. Do czwartego miejsca torunianie tracą tylko sześć punktów i wszystko jest możliwe, gdy nadal będą grać z taką ambicją jak w meczu z Cracovią. Torunianie mogą to udowodnić już we wtorek, bo na własnym lodowisku podejmą JKH Jastrzębie. Łatwo nie będzie, bo to wicelider tabeli, który dotąd przegrał tylko dwa mecze z Ciarko Sanok. W I rundzie obie drużyny zmierzyły się w Jastrzębiu i gospodarze wygrali bardzo pewnie 6:1. Początek meczu dziś o godz. 18.30.
Czytaj e-wydanie »