Od podpisania umowy między Centrum Onkologii a Kujawsko-Pomorskim Oddziałem Narodowego Funduszu Zdrowia minęły zaledwie trzy tygodnie. Niestety, już wiadomo, że pacjenci, którzy zgłoszą się na oddział radiologii, będą musieli poczekać na pomoc nawet trzy miesiące, a nie jak dotychczas - dwa-trzy tygodnie.
- Zostałem zmuszony do leczenia zgodnie z limitem narzuconym przez NFZ - twierdzi Zbigniew Pawłowicz, dyrektor szpitala. W praktyce oznacza to ograniczenia liczby przyjmowanych pacjentów. Mimo wyższego na ten rok kontraktu.
Czytaj też: Centrum Onkologii ogranicza przyjęcia pacjentów!
Chcieli więcej na radioterapię, a dostali o siedem milionów więcej na chemioterapię
Na radioterapię regionalny oddział Funduszu przyznał bowiem lecznicy 45 mln zł, czyli o dwa miliony więcej niż w roku ubiegłym. Okazuje się jednak, że zapotrzebowanie na to świadczenie medyczne jest znacznie wyższe. Już teraz w kolejce na promieniowanie jonizujące czeka 270 osób. - Za to z niezrozumiałych względów dostaliśmy więcej pieniędzy na chemioterapię - mówi Pawłowicz.
Jak informuje, w 2012 roku wykonanie chemioterapii w bydgoskiej placówce kosztowało 39 mln zł. Dlatego składając do Funduszu ofertę na ten rok, szef CO ubiegał się o kwotę 41 mln. - Dostaliśmy o siedem milionów więcej - wskazuje bezradnie dyrektor szpitala.
Niestety, pieniędzy tych nie da się przesunąć na obleganą przez chorych radioterapię, ponieważ zabrania tego ustawa refundacyjna. Niewykorzystane w zakresie chemioterapii środki wrócą więc do kasy NFZ.
Dyrektor straszy chorych
Jan Raszeja, rzecznik prasowy regionalnego Funduszu, przekonuje, że kwoty przeznaczone na chemioterapię wynikają z obliczeń NFZ. - Braliśmy pod uwagę m.in. poziom wykonania tego świadczenia w latach ubiegłych - tłumaczy rzecznik.
Wskazuje też, że placówka dostała na ten rok wyższy kontrakt. - Dlatego odnosimy wrażenie, że pacjenci są dla szpitala kartą przetargową w sporze z nami - mówi Jan Raszeja, mając na myśli procesy, które wytacza Funduszowi CO. - Straszenie chorych jest dla nas niezrozumiałe - kwituje rzecznik.
Przypomnijmy - wskutek leczenia w trybie pilnym pacjentów onkologicznych, szpital zadłużył się na ponad 90 mln zł. Fundusz nie chce oddać tych pieniędzy. - W ten sposób NFZ nakazał nam tworzenie kolejek i trzymanie się limitu - zaznacza Pawłowicz.
Dyrektor wskazuje również, że interweniował w tej sprawie u prezesa NFZ, ale Centrala Funduszu odesłała go do szefa regionalnego oddziału NFZ. Zaprzecza temu jednak Andrzej Troszyński, rzecznik prasowy NFZ. - Dyrektor CO nie kontaktował się z nami - stwierdza.
Zapytaliśmy Zbigniewa Pawłowicza, jak dzielony jest kontrakt Centrum Onkologii: ile na leczenie pacjentów, a jaka część kontraktu idzie na wynagrodzenia personelu medycznego. Czekamy na odpowiedź.
Najlepsze artykuły za jednym kliknięciem. Zarejestruj się w systemie PIANO już dziś!
Czytaj e-wydanie »