NFZ jest winny szpitalowi w Chojniczach 8 mln zł!

Dyrektor Leszek Bonna zapewnia, że zagrożenia dla pacjentów nie ma.
Przyznaje przy tym, że musi liczyć każdą złotówkę, kierując się nie tylko dobrem pacjentów, ale i pielęgniarek, lekarzy i reszty personelu, którzy pierwszego i dziesiątego czekają na wypłaty. - Kierując szpitalem, muszę pamiętać o aspekcie ekonomicznym - mówi dyrektor.

Najwięcej negatywnych sygnałów mieszkańców dotyczy możliwości zarejestrowania się do poradni specjalistycznej.

Bonna zwraca uwagę na dysproporcję. Podczas gdy tylko 7 proc. przychodów szpitala stanowią wpływy na poradnie, to aż 95 proc. kłopotów dyrektora związanych jest z ich funkcjonowaniem. Miesięcznie w poradniach pojawia się aż 10 tys. pacjentów. - Gdyby tylko jeden procent był niezadowolony, to i tak do mnie zgłaszałoby się ok. stu pacjentów - użalał się na sesji nad swoim losem dyrektor Bonna.

Tymczasem radny i lekarz Maciej Nawrot martwi się, że na wysokopłatne procedury, takie jak na przykład koronarografię, trzeba długo czekać. W Chojnicach w kolejce na ten zabieg czeka aż trzysta osób. Radny zwrócił uwagę, że niewielka liczba tych zabiegów może doprowadzić do tego, że medycy stracą do nich uprawnienia.

Jeszcze w tym tygodniu radny ma otrzymać do Bonny informację, jak długo na takie zabiegi trzeba czekać w bliźniaczych jednostkach, takich jak na przykład Starogard czy Kościerzyna. - Czy nasi pacjenci będą musieli relatywnie dłużej czekać na zabiegi? - dociekał Nawrot.
Już dziś wiadomo jednak, że kolejki są spore, choćby dlatego, że chojnicki szpital jest odwiedzany także przez mieszkańców sąsiednich powiatów. Na oddziałach jedna czwarta pacjentów jest spoza powiatu chojnickiego, a w poradniach - jedna trzecia.

Bonna 6 września na spotkaniu w urzędzie marszałkowskim razem z innymi dyrektorami szpitali w województwie pomorskim poruszy temat niezapłaconych usług. Okazuje się bowiem, że żadna lecznica nie dostała należnych funduszy.

Najlepsze artykuły za jednym kliknięciem. Zarejestruj się w systemie PIANO już dziś!