W poradniach przyszpitalnych kolejki. Jak zwykle. Chorzy zdenerwowani. Ale jak mówią dyrektorzy toruńskich lecznic po części odpowiedzialni są za to niektórzy pacjenci. W jaki sposób? Rejestrują się na wizytę, a potem na nią nie przychodzą. Dlatego pracownicy szpitala w Grudziądzu zaczęli dzwonić do chorych z pytaniem, czy stawią się w terminie do lekarza.
- To dobry pomysł, choć kosztowny, my znaleźliśmy inny - mówi Krystyna Zaleska, dyrektor szpitala przy ul. Batorego w Toruniu.
Kartka z numerem telefonu
Od tego roku rejestratorki wręczają pacjentowi kartkę z numerem telefonu i prośbą, aby zadzwonił, jeżeli nie będzie mógł zjawić się w terminie. Krystyna Zaleska: - Minęło zbyt mało czasu, aby to oceniać, ale rzeczywiście niektórzy pacjenci zachowują się niefrasobliwie. Czasami przychodzą kilka dni po terminie i awanturują się, że muszą natychmiast zostać przyjęci. Ale wizyty nie odwołali, choć przecież mogli zadzwonić i zwolnić miejsce dla kogoś innego.
Jaki jest tego efekt? W poradni chirurgii naczyniowej na poradę lekarza trzeba czekać aż 135 dni, zamiast ok. 70. - Na wizyty nie zjawia się połowa pacjentów tej poradni - mówi Krystyna Zaleska. - To pewnie powoduje też długi okres oczekiwania. Albo więc znaleźli już inne miejsce, albo idą prywatnie, lecz nie informują nas o tym.
Problem jest również z poradnią, która zajmuje się badaniem stawów biodrowych u niemowląt. Kilkoro chorych dziennie nie zgłasza się do poradni urologicznej, a na spotkanie z lekarzem trzeba w niej czekać aż 200 dni. Ok. 30 proc. pacjentów nie przychodzi na wizytę u neurologa.
Krystyna Zaleska chce pójść dalej i umożliwić pacjentom odwoływanie wizyty i ustalanie terminu nowej e-mailowo: - Myślę, że wiele osób może z tego skorzystać. Czasami są bowiem narzekania, że trudno się dodzwonić, co zresztą jest prawdą - wyjaśnia. - Jeśli ktoś powiadomi nas o rezygnacji z ustalonej wizyty wcześnie, to nie posyłamy go na koniec kolejki, tylko w inne zwolnione miejsce.
Wystarczy zadzwonić
Krystyna Zaleska apeluje: - Proszę, aby pacjenci wzięli to sobie do serca, bo do niektórych poradni w tym półroczu już nie rejestrujemy.
Wszystkie miejsca są już zaklepane m.in. w poradniach: gastroenterologicznej, kardiologicznej, endokrynologicznej, chirurgii naczyniowej, onkologicznej i neurologicznej.
Problem dotyczy również oddziałów szpitalnych. - Każdy pacjent zapisany do nas otrzymuje potwierdzenie o terminie. I podobnie, jak w przypadku poradni, prosimy go o niezwłoczne poinformowanie nas, jeśli rezygnuje z naszej usługi lub też nie może przyjść w wyznaczonym terminie. Część osób to bagatelizuje.
Dlaczego w przypadku najbardziej obleganych oddziałów, np. chirurgii dwa tygodnie wcześniej pracownik lecznicy dzwoni do pacjenta i upewnia się, czy na pewno przyjdzie wtedy, kiedy jest to zaplanowane.
Andrzej Wiśnicki, dyrektor połączonych szpitali wojewódzkich mówi, że w jego placówkach oczekuje się od pacjentów zapisanych na zabiegi, aby wcześniej skontaktowali się z kwalifikującym anestezjologiem. - Jeśli się nie zgłosi, to zakładamy, że nie zgłosi się też na zabieg - mówi.
Dzwonienie do pacjentów, według dyrektora, nie jest odkrywczą metodą. - Choć my także staramy się to robić, ale zdarza się i tak, że nie możemy się dobić, bo mamy zły numer telefonu, albo ktoś gdzieś wyjechał - mówi Wiśnicki.
Czytaj e-wydanie »