Wokalista Oddziału Zamkniętego, jednego z najważniejszych zespołów rockowych lat 80., doświadczył czym jest uwielbienie tłumów. Jak łatwo zachłysnąć się sławą, która w środowisku muzyków często wiąże się z alkoholem i narkotykami. Tak było w przypadku Wajka, który dziś przyznaje się do swoich błędów. Otwarcie mówi, że doszedł do granicy, za którą jest już tylko śmierć. Jeżdżąc po całej Polsce przestrzega młodych ludzi przed "sztucznymi rajami". Tym wszystkim co jest tylko iluzją szczęścia, którego na pewno nie mogą zapewnić żadne narkotyki. Wczoraj spotkał się najpierw z uczniami Gimnazjum nr 2, a później gościł w "trójce". Dzień wcześniej był w Grucznie.
Nie idźcie na skróty
Program artystyczny, z którym odwiedza nie tylko szkoły ma dwie części. Na pierwszą składają się osobiste refleksje, zarówno wspomnienia jak i opisów aktualnej rzeczywistości, druga to koncert. Muzyk zachęcał do tego, aby młodzi ludzie nie ulegali modzie na: picie, eksperymentowanie z narkotykami i pogoń za kasą. - Obserwuję młode studentki mieszkające w moim bloku - mówił. - Na początku, gdy zaczynają naukę w Warszawie, są to skromne sympatyczne dziewczyny. Po jakimś czasie widzę je w najdroższych ciuchach, a w torebce mają po trzy telefony, każdy od innego sponsora. Zapewne myślą: będę prostytutką do czasu aż: skończę studia, zarobię na mieszkanie, ekstra samochód, a potem znowu rozpocznę grzeczne życie. Tak się nie da - przestrzegał.
Powiedz, że kochasz
Było widać, że młodzi ludzie byli zaskoczeni niektórymi sformułowaniami jakie padały podczas wczorajszego recitalu. Nie spodziewali się, że opowieści artysty będą takie mocne. Wajk dotykał jeszcze innego ważnego problemu - braku miłości w rodzinie. Bo właśnie brak właściwych relacji między rodzicami i dziećmi sprawia, że tak łatwo ulegają one używkom, sektom i tym wszystkim, którzy cynicznie wykorzystują młodzieńczą naiwność.