Brak lekarza zachowawczego wprowadził w środę 5 marca spore zamieszanie w Nowym Szpitalu w Świeciu. Na SOR-ze powinni pracować bowiem lekarze medycyny ratunkowej. A że w całym kraju jest ich niewielu, więc by SOR mógł funkcjonować, powinien być na dyżurze lekarz zabiegowy oraz lekarz zachowawczy, którego właśnie w środę zabrakło. Placówka zgłosiła to do Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego.
Zobacz także
- Pacjenci, którym trzeba byłoby ratować życie, na pewno nie odbiliby się od naszych drzwi - zapewnia Karolina Welka, prezes Nowego Szpitala w Świeciu. - Funkcjonowała nocna i świąteczna opieka zdrowotna. Był lekarz zabiegowy. Przyjmowaliśmy też dzieci i pacjentów z udarami. W godz. 15-8 dyspozytorzy przekierowywali natomiast karetki do pobliskich placówek. Mamy choćby szpital w Grudziądzu, który jest oddalony o zaledwie 20 km - dodaje.
Dziennie przez świecki SOR przewija się około 100 pacjentów. I jak podkreśla prezes Karolina Welka, około 60 procentz nich nie wymaga natychmiastowej pomocy.
- Na SOR powinno się trafiać tylko wtedy, kiedy rzeczywiście jest to konieczne. Pacjenci, którzy nie wymagają natychmiastowej pomocy, są przekierowywani - wyjaśnia.
Pacjenci natomiast często skarżą się na zbyt długi czas oczekiwania na pomoc na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym. - Wszystko wymaga czasu. Diagnostyka, badania, opis. To wszystko trwa. Wszyscy chcielibyśmy aby od razu wszystko było wiadomo co dolega pacjentowi – mówi Karolina Welka.
Czy zatem należy spodziewać się, że w przyszłości może powtórzyć się sytuacja z 5 marca?
- Nic nie jest wykluczone. Oczywiście staramy się obsadzić każdy dyżur. Ale czasem są takie sytuację, że po prostu brakuje lekarzy. To zresztą nie tylko nasz problem. Zmaga się z nim większość szpital w Polsce – odpowiada Karolina Welka. - Dlatego bardzo ważne jest to, aby młodzi ludzie dokształcali się w tej dziedzinie. Ratowanie życia jest bardzo trudne, ale jednocześnie bardzo piękne - namawia młodych ludzi na kształcenie w obszarze specjalisty medycyny ratunkowej prezes Karolina Welka.
