Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie oglądajmy się tylko na Unię!

Rozmawiała: Lucyna Talaśka-Klich [email protected] tel. 52 326 31 32
Jan K. Ardanowski nie zamierza przewodniczyć Radzie do spraw Wsi i Rolnictwa przy Prezydencie RP
Jan K. Ardanowski nie zamierza przewodniczyć Radzie do spraw Wsi i Rolnictwa przy Prezydencie RP Fot. Jarosław Pruss
- Za trzy lata polski gospodarz dostanie prawie 180 euro do hektara, niemiecki - prawie 400 euro, a grecki - ponad 500 euro! I gdzie tu sprawiedliwość? - rozmowa z Janem K. Ardanowskim, byłym doradcą Prezydenta RP do spraw rolnictwa.

- W tym tygodniu spotka się pan z szefem kancelarii Prezydenta RP Jackiem Michałowskim, by porozmawiać o przyszłości Rady do spraw Wsi i Rolnictwa, powołanej przez Lecha Kaczyńskiego. Czy nadal będzie pan jej przewodniczącym?

- Na pewno nie.

- Czy dlatego, że należy pan do PiS-u? Przecież rada, skupiała dotąd ludzi
związanych z różnymi ugrupowaniami, miała być apolityczna.

- Przynależność partyjna nie ma tu nic do rzeczy. Na prośbę nowego szefa kancelarii Prezydenta RP nie rozwiązaliśmy rady. Od prezydenta Bronisława Komorowskiego zależeć będą jej dalsze losy. Jednak podczas kampanii wykazał się on głęboką nieznajomością problemów wsi i rolnictwa. Nie wierzę, by chciał to zmienić. Z jego strony nie zauważyłem dobrej woli, żeby pomóc rolnikom. Mój głos zapewne nie byłby słuchany, a ja dekoracją, czy kwiatkiem do kożucha, być nie chcę!

- Zatem nie będzie pan przewodniczyć radzie, nie jest pan już urzędnikiem w randze ministra. Pozostał pan rolnikiem, który teraz ma pewnie więcej czasu na pracę w gospodarstwie. Jak z tej perspektywy wypada ocena sytuacji w polskim rolnictwie?

- Mój punkt widzenia nigdy nie zależał od zajmowanego stanowiska. Będąc doradcą prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a wcześniej wiceministrem rolnictwa, zawsze miałem dobry kontakt z chłopami i jeśli nie byłem pewien czy moja ocena sytuacji jest słuszna, mogłem prosić ich o opinie.
A dziś na polskiej wsi nie jest dobrze. Żaden kierunek produkcji nie jest już opłacalny. Gospodarzy ratują unijne dopłaty. A teraz jeszcze pogoda utrudnia im pracę. Wiosną dobrze zapowiadały się zbiory rzepaku, a będą gorsze niż w ubiegłym roku. Zboże, które w czasie upałów zaczęło dojrzewać w przyspieszonym tempie, atakują choroby grzybowe, pojawia się wtórne zachwaszczenie, a w wielu miejscach rośliny wylegają.

- Z tego wniosek, że rolnicy nie mają co liczyć na lepsze dochody. Niektórzy sporo stracili wiosną, gdy woda zalała uprawy. Jednorazowe zasiłki problemu nie załatwią. Kto im może pomóc?

- Państwo. Wiem, że polscy rolnicy ciągle słyszą taką samą śpiewkę, że Unia Europejska nie zgadza się na większą pomoc, ale to nie jest prawda! Wszystko zależy od argumentów. Profesor Jerzy Wilkin z Uniwersytetu Warszawskiego podał niedawno, że w ostatnich pięciu latach Unia Europejska pozwoliła państwom członkowskim na pomoc krajową aż ponad 1400 razy! Bo jak się dobrze uzasadni konieczność wsparcia, to Komisja Europejska się na nią zgodzi.

- Wie pan jednak, że nie jest to łatwe. Mógł się pan o tym przekonać, gdy był wiceministrem rolnictwa i starał się o zgodę w sprawie kredytów na zakup ziemi. Wtedy też pan narzekał na Komisję Europejską.

- Bo rozmowy z Komisją Europejską nigdy nie były łatwe. Dostaliśmy jednak zgodę
nie tylko na dalsze udzielanie tych kredytów, ale także m.in. na zwiększenie kwoty mlecznej, na dopłaty do materiału siewnego, na zwrot akcyzy w paliwie rolniczym, na dopłaty do owoców miękkich. Sensowne argumenty zawsze przynosiły skutek.
A dla Komisji Europejskiej zawsze ważna była też pozycja ministra rolnictwa w polskim rządzie. Przecież w Brukseli śledzą układy w koalicji. I nie ma co ukrywać, że Marek Sawicki - minister rolnictwa, ma niewiele do powiedzenia. Nie może liczyć ani na poparcie polskiego ministra finansów, ani przede wszystkim premiera. Mało tego, jednym głosem nie mówią nawet członkowie PSL. Przykład? Miały być kontynuowane prace nad rozwojem rynku biopaliw, rozpoczęte jeszcze za poprzedniego rządu. Minister rolnictwa mówi, że chce biopaliw, a Ministerstwo Gospodarki, kierowane także przez PSL-owca, Waldemara Pawlaka, przez 2,5 roku nic nie zrobiło w tej sprawie.
Czasami Sawickiego mi żal, bo jest jak ten Don Kichot walczący z wiatrakami. Ma sporo propozycji, które oceniam pozytywnie, ale nie ma zgody w polskim rządzie na ich realizację. Powinien zadać sobie pytanie: skoro nie mogę realizować dobrych rozwiązań dla polskiej wsi, bo mi ktoś przeszkadza, to co ja robię w takim rządzie, w takiej koalicji? Kiedyś taki dylemat miał minister Gabriel Janowski. Nie mógł realizować swoich celów w liberalnym rządzie, to podał się do dymisji. Przynajmniej zachował twarz i rolnicy dobrze go wspominają.

- Za 11 miesięcy rozpocznie się prezydencja Polski w Unii. Czy wtedy nasz rząd będzie w stanie mówić jednym głosem o przyszłości rolnictwa po 2013 roku?

- Nie sądzę. Przyszłość unijnego rolnictwa nie znalazła się wśród tematów priorytetowych na polską prezydencję, przypadającą w najważniejszym okresie dyskusji o przyszłości rolnictwa w UE. Owszem, minister Sawicki, chce zgłosić jakieś pobożne życzenia w sprawie rolnictwa, ale to za mało. Dacian Ciolos, obecny komisarz do spraw rolnictwa, jest przychylny takiemu rolnictwu jak polskie. Wiem to, bo znam go od wielu lat i jesteśmy zaprzyjaźnieni. Polacy nie potrafią tej szansy wykorzystać. Portugalia podczas swojej prezydencji rozwiązała problem dotyczący rynku wina, Niemcy zadbali o rynek cukru, a my pewnie niczego nie załatwimy.
8 lipca w Parlamencie Europejskim komisarz Ciolos rozpoczął debatę na temat unijnego rolnictwa po 2013 roku. Opowiedział się za utrzymaniem wspólnotowego modelu i zrównoważonego rolnictwa. Nasz europoseł Janusz Wojciechowski skorzystał z okazji i zaproponował poprawkę, by przyszłe dopłaty były równo wyliczane.

- Czy to znaczy, że tyle samo dopłat bezpośrednich do hektara mieliby dostawać rolnicy w starej i nowej części Wspólnoty?

- Oczywiście byłaby możliwość dopłacania w przypadku gospodarowania w trudnych warunkach (czyli np. ONW), ale podstawowe dopłaty byłyby wyliczane w taki sam sposób. Bo gdy w 2013 roku polscy rolnicy zaczną dostawać sto procent dopłat, to i tak nie będzie można mówić o wyrównaniu szans, czy konkurencyjności. Za trzy lata polski chłop dostanie niecałe 180 euro do hektara, niemiecki prawie 400 euro, a grecki, czy holenderski - ponad 500 euro! I gdzie tu sprawiedliwość? Wojciechowski zaapelował o poparcie do polskich europosłów, no i jak zwykle jednomyślności nie było. Nawet Jarosław Kalinowski (choć ludowiec) zaczął mieszać w tej poprawce, zamiast ją, w interesie polskich rolników, poprzeć .
Poza tym w polskim rządzie nie widzę determinacji w obronie naszego rolnictwa. Prawdopodobnie nie wykorzystamy szansy jaką nam daje prezydencja w Unii Europejskiej. Pewnie będzie jak zwykle: mądry Polak po szkodzie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska