Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie umierasz? To stój w kolejce! - nowy pomysł NFZ

(mp)
Fot. sxc
Chirurdzy nie operują, bo dyrektorzy szpitali boją się większych długów. Narodowy Fundusz Zdrowia wprowadza do umów aneksy, które jeszcze bardziej ograniczą szpitalne finanse. A pacjenci tkwią w kolejkach.

Najgorzej sytuacja wygląda w Szpitalu Uniwersyteckim nr 1 im. Jurasza w Bydgoszczy, w którym wyznaczony przez NFZ limit na ten rok został przekroczony o 19 milionów złotych.

Najwięcej ponadplanowych zabiegów przeprowadzono w klinice neurochirurgii i neurotrau matologii. - Niestety, planowe zabiegi na neurochirurgii zostaną wkrótce wstrzymane - zapowiada Kamila Wiecińska, rzecznik prasowa bydgoskich szpitali uniwersyteckich.

W pozostałych zadłużonych klinikach (chirurgii ogólnej i endokrynologicznej, chirurgii naczyń, nefrologii, nadciśnienia tętniczego i chorób wewnętrznych, pediatrii, alergologii i gastrologii, otolaryngologii oraz kardiologii) świadczenia medyczne będą mocno ograniczone. - Nie mamy wyjścia - mówi Kamila Wiecińska. - Nie możemy generować jeszcze większych długów.

A wiadomo już, że za tzw. nadwykonania NFZ szpitalom nie zapłaci. - W pierwszej kolejności pokrywamy koszty zabiegów ratujących życie, które nie są limitowane - wyjaśnia Barbara Nawrocka, rzecznik prasowa bydgoskiego oddziału NFZ. - Dopiero później płacimy za świadczenia wykonane w ramach podpisanej ze szpitalami umowy. Nie mamy pieniędzy na opłacenie zabiegów ponadplanowych.

Nowy pomysł funduszu

Okazuje się jednak, że na tym nie koniec zaciskania pasa. Narodowy Fundusz Zdrowia przedstawił właśnie szpitalom aneksy do dotychczasowych umów. Zgodnie z renegocjowanymi kontraktami dyrektorzy lecznic nie będą już mogli przesuwać pieniędzy z oddziałów, na których wykonano mniej zabiegów, do klinik o znacznym zadłużeniu. Wszystkie niewykorzystane środki będą musiały trafić na świadczenia ratujące życie.

- To dla nas kolejne utrudnienie - komentuje Kamila Wiecińska. - Dotychczas w ramach umowy z funduszem mogliśmy przesuwać pieniądze na oddziały o największym zadłużeniu. Tam na zabiegi pacjenci czekali nawet kilka miesięcy. Teraz kolejki wydłużą się jeszcze bardziej - ostrzega.

Potwierdza to Andrzej Motuk, dyrektor Szpitala Uniwersyteckiego nr 2 im. Biziela w Bydgoszczy, który zapowiada, że aneksu nie podpisze. - Renegocjacja umowy oznaczałaby zmniejszenie wartości przychodu szpitala nawet o dwa miliony - tłumaczy. - Byłoby to wyjątkowo niekorzystne dla pacjentów.

Dlaczego? Bo do końca roku dyrektor musiałby wstrzymać lub znacznie ograniczyć liczbę wykonywanych świadczeń medycznych. - Narodowy Fundusz Zdrowia drwi sobie ze szpitali - kwituje Motuk.

Tymczasem Andrzej Purzycki, dyrektor do spraw lecznictwa NFZ w Bydgoszczy nic złego w renegocjowaniu kontraktów nie widzi. - Szpitale nie wykorzystują pieniędzy z oddziałów, na których nie wykonano wszystkich wynikających z umowy zabiegów - wyjaśnia. - Dlatego teraz fundusze będą trafiały tam, gdzie są najpotrzebniejsze, czyli na świadczenia ratujące życie. A co z pozostałymi? - Dopiero, gdy te świadczenia zostaną uregulowane, lecznica znowu będzie mogła przesuwać pieniądze.

Jak tłumaczy dalej, aneksy do umów są efektem braku pieniędzy w kasie NFZ. - Oczywiście nadal będziemy płacić za świadczenia ratujące życie, ale z wykorzystaniem finansów, których szpital nie zużył na innych swoich oddziałach - słyszymy.

Purzycki podkreśla, że zabiegi ratujące życie powinny być traktowane przez lekarzy priorytetowo, dlatego właśnie tych świadczeń dotyczy zmiana w umowie.

Lekarze są oburzeni

Czasami bardzo trudno ocenić, czy pacjent może poczekać, czy też należy go bezzwłocznie zoperować - mówi Stefan Kwiatkowski, zastępca dyrektora do spraw lecznictwa Wojewódzkiego Szpitala we Włocławku, którego zadłużenie wynosi aktualnie 8 milionów. - Fundusz powinien zdefiniować, w jakich sytuacjach pacjenta należy poddać natychmiastowej operacji, a kiedy zapisać go na zabieg planowy.
Andrzej Purzycki ripostuje. - Lekarze studiują po to, aby w sytuacjach koniecznych podjąć szybką i trafną decyzję.

Nieudolni urzędnicy

Dyrektorzy szpitali przyznają natomiast jednogłośnie, że winę za swoją nieudolną politykę pieniężną NFZ zrzuca na lecznice. - To typowe działania urzędników, którzy całą odpowiedzialnością usiłują obarczyć lekarzy - komentuje Stefan Kwiatkowski.

- Najpierw nieumiejętnie dzielą pieniądze, a potem mają do nas pretensje - dodaje na koniec Marek Nowak, dyrektor Regionalnego Szpitala Specjalistycznego w Grudziądzu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska