- Nigdy w życiu o nic nie prosiłem. Teraz musiałem, ale pomocy nie dostałem - opowiada 50-letni mężczyzna.
Mieszka w małym domku w Janowie. To wieś w gminie Dąbrowa Chełmińska pod Bydgoszczą. Jeszcze kilka dni temu z mamą mieszkał.
Czytaj: Pan Józef ma żal do opieki społecznej i posłów. Bo żyje biednie i zimno
Spotkałam się z nim przedwczoraj w szpitalu miejskim w Bydgoszczy. Tutaj kilka dni temu trafiła jego 87-letnia mama. Straciła przytomność. Przestała widzieć i mówić.
Pani Jadwiga leży na szpitalnym łóżku. Jest blada i wychudzona. Śpi. Ciężko oddycha. Na rękach - ślady po igłach. Na twarzy - opatrunek.
- Urodziła nas sześcioro. Troje mojego rodzeństwa już nie żyje - opowiada syn. - Kolejna siostra i brat są daleko. Tylko na mnie mama może liczyć.
Zwolnił się z pracy, gdy jego mama zaczęła chorować.
- Zarabiałem tyle, ile wydałbym na opiekunkę - opowiada mi. - Przeszedłem więc na emeryturę. Byłem z mamą w domu.
Pani Jadwiga miała cukrzycę, miażdżycę, zaawansowanego Alzheimera. Jej stan pogorszył się dwa miesiące temu.
Mężczyzna, który jest z zawodu ratownikiem medycznym i masażystą, sam wszystko przy mamie robił. Mył, ubierał, karmił, zmieniał opatrunki, robił masaże, dawał lekarstwa, a cztery razy dziennie - zastrzyki. Latami to trwało.
Nie ta pora
- Ale sam już nie dawałem rady - przyznaje. - Nie mam nikogo innego, na kogo mogę liczyć.
Napisał wniosek do Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej, żeby przychodziła opiekunka. - Pomagałaby mi podnieść mamę i ją umyć, bo sam nie udźwignę.
Chciał, aby socjalna była dwa razy dziennie, na 20 minut, góra pół godziny. Około siódmej rano i wieczorem.
Ośrodek zgodził się, ale... - Raz w tygodniu, przez dwie godziny, wczesnym popołudniem - dodaje mój rozmówca.
Danuta Tomaszewska, kierownik GOPS w Dąbrowie Chełmińskiej, wyjaśnia: - Godziny naszej pracy to 7.30-15.30, z wyjątkiem wtorku. Zorganizowaliśmy inną pomoc. Osoba wyznaczona przez urząd pracy, w ramach prac społecznie użytecznych, miała przychodzić.
- Miała, ale ja przecież mamy nie myję raz w tygodniu o godzinie 13, a taką porę mi zaproponowano - mówi syn.
Pilna sprawa
Mężczyzna ma też pretensje, że socjalne zareagowały późno. - Podkreślałem, że sprawa pilna. Pracownica ośrodka przyszła do nas na wywiad środowiskowy dopiero po ośmiu dniach.
Kierowniczka wyjaśnia, że - zgodnie z przepisami - mają 14 dni. - Proponowaliśmy temu panu, aby starać się o umieszczenie jego mamy w ośrodku. Miałaby profesjonalną opiekę medyczną - dodaje.- Nie chcą przyznać pomocy dwa razy dziennie po 20 minut, a dadzą opiekę całodobową? Absurd! - uważa syn.
Czytaj: Co 12. mieszkaniec naszego województwa żyje w ubóstwie
Wczoraj zadzwonił do mnie: - Mama zmarła - powiedział.
Przedwczoraj Tomaszewska mówiła, że jej pracownicy zrobili wszystko, co w ich mocy, żeby pomóc rodzinie z Janowa.
Czy tak samo uważa teraz? - Przykro nam z powodu śmierci tej pani, ale nie mamy wyrzutów sumienia - odpowiada pani kierownik.
Czytaj e-wydanie »