MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie żyje żninianin prof. Kazimierz Piwkowski. Jego przełożonym był Władysław Szpilman

iwo
Zmarły wczoraj Kazimierz Piwkowski (z prawej) z Tadeuszem Malakiem - aktorem, reżyserem, przyjacielem i także żninianinem.
Zmarły wczoraj Kazimierz Piwkowski (z prawej) z Tadeuszem Malakiem - aktorem, reżyserem, przyjacielem i także żninianinem. Iwona Woźniak
Wczoraj wieczorem zmarł Kazimierz Piwkowski, Honorowy Obywatel Żnina, muzyk dużej sławy. Pogrzeb odbędzie się 28 kwietnia.

Ojciec zaraził go muzyką

Urodzony i wychowany w Żninie, prowadził - już jako dorosły - światowe życie. Studia, z wyróżnieniem, ukończył w Warszawie. Pracował w Polskim Radiu (jego przełożonym był m.in. Władysław Szpilman), a także w Filharmonii Narodowej, gdzie był fagocistą.

Stworzył zespół "Fistulatores et Tubicinatores Varsovienses" (z łac. Piszczkowie i Trębacze Warszawscy). Był wykładowcą, mistrzem słowa i duszą towarzystwa. Zasłynął z budowy dawnych instrumentów. To właśnie na nich grupa "Fistulatores" pod jego przewodnictwem grała muzykę średniowieczną, renesansową, barokową.

Miał 86 lat. Pochowany zostanie w Żninie, w grobowcu rodzinnym. Mszę pogrzebową w kościele p.w. Św. Floriana zaplanowano 28 kwietnia (sobota; godziny na razie nie znamy). To tutaj organistą był jego ojciec, tutaj też młody Kazimierz zdobywał umiejętności muzyczne pod okiem taty. W pobliżu także mieszkał, a i wypatrzył z okna miłość swojego życia - żonę Leokadię, żniniankę.

Wiadomości ze Żnina

Mówił: "to jest znakomite!"

O ostatnich dniach życia prof. Piwkowskiego opowiedział nam Stefan Czarnecki, sąsiad i przyjaciel zmarłego: - Był od paru miesięcy w Niemczech. Przeszedł badania, okazało się, że musi mieć operację serca. Niemieccy lekarze trafnie zdiagnozowali jego dolegliwości, przeszedł kilka zabiegów przygotowawczych do ostatecznej operacji.

Zawsze pamiętał o Żninie, przesyłał życzenia świąteczne. Mieszkał u dzieci - syna Marcina i synowej Marty - w Lubece. Chodziło m.in. o przygotowanie się do operacji. We wtorek rano gorzej się poczuł. Był u lekarza. Po kolacji rozmawiał z najbliższymi. Zwykle pielęgnował takie rzeczy. Ok. godz. 22 próbował się podnieść. Nie dał rady. Rodzina podjęła akcję reanimacji. Było pogotowie. Nie udało się go uratować.

- Zawsze podkreślał: "jestem wam wdzięczny, żeście mnie wyciągnęli z podziemia". Cieszył się, był dumny, że traktujemy go w Żninie z honorami - miał przecież tytuł Honorowego Obywatela Żnina. Co zresztą było w pełni uzasadnione.

- Zależało mu na Żninie, na jego rozwoju. Jeśli uznawał, że trzeba było, spierał się, kłócił, bo radykalnie wyrażał swoje poglądy.

- Wspominam go także jako sąsiada. Kiedyś zrobił mi wykład na temat muzyki. Chopin, Beethoven, Mozart - o każdym z tych wielkich opowiadał w sposób niezwykły.
- Miał ogromne znajomości wśród muzyków. Koncertował, jeździł po całym świecie.
- Co zapamiętam z tych przyjacielsko-sąsiedzkich z nim kontaktów? Zachwycał się nawet tym, co najzwyklejsze. Uśmiechał się i mówił serdecznie: "wiśnióweczka, sernik, ten dach nad domem? Znakomite!" Właśnie: "Znakomite!"
Zostawił żonę Leokadię oraz synów: Jacka i Marcina - muzyków mieszkających we Francji oraz Niemczech.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska