Niedziela bez handlu

- 1 listopada był pierwszym świątecznym dniem, w którym obowiązywał zakaz pracy w placówkach handlowych. Jak pan spędził ten dzień?
- Po raz pierwszy po 1989 roku udało mi się zobaczyć z całą najbliższą rodziną przy grobach bliskich. Szczególnie cenne było spotkanie z moją siostrą, która także pracuje w handlu. Przez ostatnie lata nie mieliśmy okazji wspólnie powspominać rodziców przy ich mogiłach. Pierwszego listopada spotkałem też znajomych ze szkoły. Nie widziałem ich od ukończenia podstawówki, czyli od 1975 roku.
Jako związkowiec w święto zwracałem też uwagę na to kto złamał nowy zakaz. Zdarzały się oczywiście przypadki otwierania sklepów i zmuszania pracowników do handlowania w dzień wolny. Podejrzewam, że o wiele więcej takich prób będzie 11 listopada. To święto nie wpisało się jeszcze tak bardzo do naszego kalendarza świąt, jak Dzień Wszystkich Świętych.

- Zakaz pracy w placówkach handlowych dotyczy 12 świąt w roku. Jak wykorzystałby pan czas, gdyby prawo gwarantowało panu też wolne niedziele?
- Spędziłbym ten czas z rodziną - tak samo jak wiele moich koleżanek i kolegów, pracujących w sklepach i supermarketach. Przecież wychowanie własnych dzieci jest naszym prawem i obowiązkiem, a nie przywilejem. Nie chcemy, aby spędzały one niedziele same w domu, a ich wychowaniem zajmowała się ulica. Dlatego od lat domagamy się wprowadzenia zakazu handlu w niedziele.

- W jaki sposób chcecie walczyć o ustanowienie zakazu pracy w handlu w niedziele?
- Będziemy prowadzić ogólnopolską akcję. Poparcia dla naszych postulatów poszukamy wśród partii - prawdopodobnie będzie to PiS, które wprowadziło ustawowy zakaz pracy w 12 świątecznych dni. Poza tym przygotowujemy własny projekt ustawy dotyczącej ograniczenia pracy handlu w niedziele. Jeśli zdobędziemy poparcie którejś z partii, zawalczymy o uchwalenie nowych przepisów w Sejmie. Obowiązujący obecnie zakaz pracy w handlu został wprowadzony jako zmiana w Kodeksie pracy. Z tego powodu wolne w święta mają tylko osoby zatrudnione na etacie. Nadal pracować mogą właściciele sklepów i osoby, z którymi podpiszą oni umowę zlecenie. Chcemy znieść ten podział i zapewnić wolne wszystkim tym, którzy pracują w handlu. Przy okazji zamierzamy zlikwidować jak najwięcej luk prawnych. Przykładowo obecnie w święta muszą być zamknięte też sklepy w miejscowościach turystycznych. Naszym zdaniem lepiej, aby decyzje w tej sprawie podejmowały lokalne władze.

- W jaki sposób chcecie przekonać polityków do wprowadzenia zakazu handlu w święta?
- Nie wykluczamy prowadzenia akcji protestacyjnych na szeroką skalę. Możliwe też, że pójdziemy w ślady pielęgniarek i rozbijemy miasteczko handlowców przed siedzibą premiera. Zakładamy, że uchwalenie nowego zakazu może potrwać rok, dwa lata lub nawet dłużej. Trudno przewidzieć co się w tym czasie wydarzy. Mamy jednak nadzieje, że zwycięży zdrowy rozsądek i nie będziemy musieli blokować sklepów lub ogłosić ogólnopolskiego strajku.

- A co z klientami sklepów? Wielu z nich robi zakupy w niedzielne popołudnie. Dla nich jest to rodzaj wolności.
- Ich wolność to nasza niewola! Takie hasło znajduje się na plakatach, które mają promować słuszność naszych postulatów. Zamierzamy rozwiesić plakaty w małych i dużych sklepach. Polacy muszą zrozumieć, że praca w handlu nie jest służbą publiczną. Konsumenci mają sześć dni w tygodniu na zrobienie w spokoju zakupów. Niedziele powinniśmy wszyscy spędzać w domu z naszymi najbliższymi.