Z kolei Alicja Mickielewicz, reprezentująca Arts House, agencję organizującą koncert tłumaczyła, że występ odwołano ze względu na "nieporozumienia organizacyjne".
Zadzwoniliśmy do menedżera Golec uOrkiestry, żeby zapytać, co to właściwie znaczy? - Najogólniej rzecz ujmując organizator nie dopełnił warunków umowy - odpowiedział nam Rafał Golec. - Mieli przed miesiącem wpłacić na konto zaliczkę. My im ten termin przesuwaliśmy. Niestety, do dnia koncertu pieniędzy na koncie nie było. A w takiej sytuacji nie mogę wysłać tak dużego zespołu i aut ze sprzętem na koncert.
- Tak się nie robi - dzwonili do nas oburzeni Czytelnicy, którzy chcieli zobaczyć Golców na żywo. - Zostaliśmy zwyczajnie na lodzie. Agencja zapewniła jednak, że pieniądze za bilety zwróci.
Zobacz także: Imprezy w Bydgoszczy
To nie był jedyny koncert, jaki na tę niedzielę zaplanowała agencja Arts House. W bydgoskim klubie Kuźnia miał zagrać Tomek Makowiecki. I zagrał, tyle że do koncertu doprowadziła jego menedżerka. - Musiałam wziąć sprawy w swoje ręce, inaczej Tomek by nie zagrał, bo agencja się wycofała - mówi Barbara Budniok.
- Czy to prawda, że z zespołem Golec uOrkiestra poszło o zaliczkę? - pytam. - Absolutnie nie - broni się Poszepczyńska, właścicielka Arts House. - Zaliczka miała być wpłacona do minionej środy, później dostałam informację, że mam zapłacić całą fakturę do piątku. Jednak na 800 miejsc w filharmonii sprzedało się 300 biletów, mimo że promocja odbywała się na wielką skalę - mówi dalej. - Na wszystko mam dokumenty. Poza tym zespół nie poinformował nas, że chce na scenę filharmonii wwieźć półtoratonowy ekran. Nikt nie był na to przygotowany. Ostatecznie trzeba było odwołać koncert.
Więcej we wtorkowej "Gazecie Pomorskiej" - wydanie bydgoskie. Możesz także zakupić e-wydanie
Czytaj e-wydanie »