https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Niemal każdy kierowca przekraczający prędkość spieszy się do rodzącej żony, a parkujący w niedozwolonym miejscu przywiózł kogoś chorego

Katarzyna Dworska
Policjanci i strażnicy miejscy słyszą najróżniejsze wymówki od kierowców łamiących przepisy. Zmotoryzowani pośpiech najczęściej tłumaczą chorobą kogoś bliskiego lub rodzącą żoną.
Policjanci i strażnicy miejscy słyszą najróżniejsze wymówki od kierowców łamiących przepisy. Zmotoryzowani pośpiech najczęściej tłumaczą chorobą kogoś bliskiego lub rodzącą żoną. archiwum
Municypalni przyznają, że najczęściej powtarzają się trzy wymówki kierowców. Najmniej przekonują ich tłumaczenia "nie widziałem tego znaku, bo jest tu od niedawna".

Niemal każdy kierowca przekraczający prędkość spieszy się do rodzącej żony, a parkujący w niedozwolonym miejscu przywiózł kogoś chorego. Każdy zaś, kto rozmawia przez telefon komórkowy bez zestawu głośnomówiącego Akurat prowadzi konwersację w bardzo pilnej sprawie z szefem. Pomysłowość zmotoryzowanych mieszkańców chcących uniknąć mandatu nie zna granic.

- Możemy wyróżnić trzy podstawowe wymówki, którymi posługują się kierowcy parkujący w niedozwolonym miejscu - opowiada Arkadiusz Bereszyński, rzecznik prasowy bydgoskiej straży miejskiej. - Najczęściej powtarzają się argumenty dotyczące choroby, tego, że samochód zostawili tylko na chwilę i nie wiedzieli, że tam nie można parkować.

Zobacz: Czy immunitet zawsze chroni przed mandatem?.

Bo przyjechałem do chorej teściowej

Wymówka numer jeden, którą municypalni słyszą najczęściej dotyczy choroby kogoś bliskiego. Niemal za każdym razem samochód został pozostawiony w miejscu, w którym obowiązuje zakaz ponieważ trzeba było przywieźć lub odwieść chore dziecko, teściową, sąsiadkę. Drugi typ kierowców można zakwalifikować do kategorii "ja tu tylko na chwilę". - Nie raz zdarzyło się, że ktoś zaparkował na środku skrzyżowania i tłumaczył się potem tym, że przecież auto stało tam tylko pięć minut - relacjonuje Bereszyński. - Po przejrzeniu nagrań z miejskiego monitoringu okazywało się, że ta chwila trwała dużo dłużej, a kierowca np. po prostu poszedł zrobić zakupy do pobliskiego sklepu.

Popularne jest również powoływanie się na niewiedzę. - Większość kierowców strefę zamieszkania kojarzy tylko z niebieskim znakiem przedstawiającym namalowane dziecko, piłkę i dom - opisuje Bereszyński . - Mało kto wie, że można tam parkować tylko w wyznaczonych miejscach oraz że obowiązuje tam ograniczenie prędkości do 20 kilometrów na godzinę. Gdy mierzyliśmy fotoradarem prędkość na ul. Bora-Komorowskiego właśnie w takiej strefie często zdarzało się, że kierowcy pędzili nawet o 50 kilometrów za szybko. Tłumaczyli się, że przecież nie ma nigdzie znaku, który by ograniczał prędkość.

Zobacz: Auto z kierownicą po prawej stronie nieopłacalne w Polsce? (WIDEO)

Policjanci z drogówki najczęściej zaś słyszą, że zatrzymani zbyt mocno wdepnęli pedał gazu, ponieważ śpieszyli się do chorego dziecka w szpitalu.

Przed niechcianym mandatem można próbować uciec na kilka sposobów. Kierowcy cierpią na syndrom "niesłusznie ujętego", który charakteryzuje się tym, że wskazują na dziesięć innych, źle zaparkowanych aut, powołują się na znajomości w szeregach służb mundurowych lub przepisy, których nie ma. - Kiedyś zdarzyło się, że kierowca, który pozostawił swoje auto na zakazie kłócił się, że skoro ma kartę parkingową dla osób niepełnosprawnych to nie obowiązują go tego typu znaki - przypomina Bereszyński. - Nie miał oczywiście racji.

Parę lat temu jedna z pań tak bardzo się spieszyła, że nie zauważyła założonej na koło blokady. Ruszyła z taką mocą, że przemieliła ją wraz z całym nadkolem. W wyciąganiu blokady musiała pomóc straż pożarna.

Za nieprawidłowe parkowanie może grozić upomnienie lub mandat karny, którego wysokość zależy od miejsca pozostawienia pojazdu. Kwoty zaczynają się od 100 zł. Za parkowanie na moście grozi grzywna wynosząca 200 zł. Na skrzyżowaniu 300 zł, natomiast na miejscu dla niepełnosprawnych 500 zł. - Każdy przypadek jest jednak rozpatrywany przez nas indywidualnie - wyjaśnia Bereszyński. - W Bydgoszczy z pewnością znajdziemy skrzyżowanie, na którym zaparkowany pojazd nie będzie utrudniał ruchu ani powodował zagrożenia. Dlatego każdej sprawie przyglądamy się oddzielnie.

Golas, sarna i paw

Czasami strażnicy muszą zmierzyć się z naprawdę oryginalnymi zgłoszeniami. - Tam się wszystko robi, ludzie z każdą pierdołą dzwonią - opowiada Piotr, były strażnik miejski. - Kiedyś paw gościowi uciekł to goniliśmy za nim po krzakach. Innym razem dostaliśmy wezwanie, że po Ujejskiego biegają kury i świnie. Na miejscu okazało się, że nic takiego się nie dzieje, bo informacja pochodziła z Tucholi. Częstotliwość po prostu przeskoczyła, dlatego dyspozytor wysłał nas.

Szukał też lisa na Szwederowie, a jego kolega sarny, która biegała po Gdańskiej. - Kiedyś zatrzymaliśmy się na światłach na skrzyżowaniu i zobaczyliśmy kobietę, która rozmawiała przez telefon - opowiada Piotr. - Pogroziłem jej palcem, a ona wytknęła nam język.

Kilka lat temu po jednej z bydgoskich ulic biegał goły mężczyzna. Na widok strażników miejskich zamiast uciekać zaczął biec w ich kierunku, krzycząc, że jest wilkiem i będzie z nimi walczył. - Pamiętam też przypadek, który zdarzył się na Zamczysku - opisuje Piotr. - Otrzymaliśmy zgłoszenie, że również nagi mężczyzna idzie środkiem drogi. Gdy do niego podeszliśmy stwierdził, że dopiero co wyszedł z… piekła.

Śmieszną sytuację wspomina także Agnieszka, która w straży miejskiej pracuje już 10 lat. - Podczas patrolu zauważyliśmy łysego chłopaka z amstafem - opowiada. - Pies się załatwił, a jego właściciel nie miał woreczka, aby móc posprzątać. Zgarnął więc wszystko ręką i poszedł dalej.
Kobieta pamięta również, kiedy zauważyła załatwiającego się pod krzaczkiem starszego pana. - Miał spuszczone spodnie niemal do kostek, a obok niego stała jego żona - relacjonuje. - Na nasz widok szybko zaczęła wyjaśniać, że te spodnie muszą być tak nisko, ponieważ mąż ma dużą prostatę.

Czytaj e-wydanie »

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska