Od paru lat działa tam coraz głośniejsza grupa „Szczecinerów”. Poprzez swój organ prasowy „Szczeciner”, nazywający się magazynem miłośników Szczecina, oraz niektóre media społecznościowe, zaczęła ona wprowadzać w przestrzeń publiczną i przywracać coraz więcej niemieckich nazw ulic i innych obiektów.
Sedina i nie tylko…
Jednym z przykładów może być pomnik Sediny – symbol niemieckiego nacjonalizmu. Po odmowie, na jego odbudowę, pieniędzy publicznych, rozpoczęto szeroką kampanię i owocną w niektórych środowiskach zbiórkę środków społecznych. Całą akcję prowadzi się pod hasłem wspólnych wartości, proeuropejskich postaw i potrzebie przywrócenia swoiście pojmowanej tożsamości miasta. Tożsamości, wg „Szczecinerów”, opierającej się głównie na pruskich i niemieckich archetypach, które z determinacją przywracają, kosztem polskich wartości i polskiej substancji miasta.
A przecież Szczecin słynął z nadanych po II wojnie pięknych nazw jego ulic, placów i zieleni. Na tych nazwach wychowały się przeszło trzy pokolenia polskich mieszkańców. Co znamienne, w rozniecanej dyskusji o potrzebie przywrócenia dawnych podstaw tożsamości miasta, nie bierze się pod uwagę głosów przypominających jego słowiańskie korzenie i tego, że 200 lat niemieckiego panowania, to nie jedyny ważny okres w dziejach Szczecina i Pomorza Zachodniego. - We wczesnym średniowieczu pomorscy wojownicy byli postrachem Skandynawii, a słowiańscy piraci nie ustępowali Wikingom – przypomina Igor Górewicz, odtwórca przedniemieckiej przeszłości miasta.
Quistrop zamiast Kasprowicza ?
Ostatnio rozgłosu nabrał i wywołał dyskusję wniosek o odebranie imienia Jana Kasprowicza największemu (49 ha) szczecińskiemu parkowi i przywrócenie mu dawnej nazwy Quistorppark, od nazwiska Johannesa Quistorpa (1822-1899).
Był to niezwykły na owe czasy, rzeczywiście bardzo dla Szczecina zasłużony przedsiębiorca-filantrop. Budował mieszkania socjalne dla pracowników, założył kasy dla sierot i wdów, różne instytucje dobroczynne, ufundował kompleks opiekuńczy, budował szkoły. Podarował też miastu grunty, z wyraźnym przeznaczeniem na miejsca powszechnego wypoczynku, na których powstały najpiękniejsze zielone tereny Szczecina - wspomniany park i Jasne Błonia (Quistorpaue).
„Szczecinerzy” argumentują, że związek Kasprowicza ze Szczecinem był żaden. Rzeczywiście, o pobycie autora „Księgi ubogich” w Szczecinie nic nie wiadomo. Czy jednak wobec wielkiej ogólnonarodowej wartości, jaką dla Polski stanowi Jan Kasprowicz, argument ten może być wystarczający? Przecież czasy i realia też się zmieniły. Oddajmy więc Johannesowi Quistorpowi należne mu uznanie, np. stawiając na honorowym miejscu w parku jego popiersie czy płaskorzeźbę wraz ze stosowną tablicą, ale nie kosztem likwidacji istniejącej od 70 lat nazwy, tak bardzo zakorzenionej w pamięci żyjących szczecinian i nie tylko ich.
Kujawy są przeciw…
Kasprowicz był mocno związany, m. in. jako rektor uniwersytetu, ze Lwowem, który Polska utraciła. Tysiące lwowian znalazło się na Ziemiach Zachodnich, także w Szczecinie. Przenieśli tam też swoją pamięć, historię i tradycje. Również niektóre pamiątki materialne, żeby wspomnieć choćby o postawionym w reprezentacyjnym miejscu, przy Bramie Portowej, pomniku innego poety - Kornela Ujejskiego (chyba „Szczecinierzy” nie zażądają jego wysiedlenia…?). Przenieśli też pamięć o Kasprowiczu, którą chcieli utrwalić i nazwali park jego imieniem. I dlatego ich dzieci i wnuki, tak, jak wielu innych Polaków, nie powinni się dziś zgodzić na proponowaną zmianę.
W Roku Jana Kasprowicza nie godzą się na to Kujawy, które wydały tego wielkiego Polaka. Szanujemy nie-Polaków czyniących dobro i pomnażających ludzkie wartości, ale na to, co zaproponowali „Szczecinerzy”, zgody naszej być nie może i zdecydowanie się temu sprzeciwiamy!
***
Pogoda na dziś, 22 lipca 2016 roku, wideo: TVN Meteo Active/x-news