https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Niepełnosprawna dziewczyna z Książek ma nowy dom

Lucyna Talaśka-Klich [email protected] tel. 52 32 63 132
sxc.hu
Andżelika lubi historie z dobrymi zakończeniami. Uśmiecha się radośnie, bo to jej historia! No i rodziców oraz sióstr. Napisali ją dobrzy ludzie, dzięki którym urósł ich dom.

Książki. Od maja ubiegłego roku wieś niewiele się zmieniła, ale dom, w którym mieszka między innymi pięcioosobowa rodzina państwa Sołowiejów, jest nie do poznania. Dostawiono do niego przybudówkę.
Od strony podwórka, które wciąż wygląda jak plac budowy, jest nawet podjazd dla wózków. Niby nic wielkiego, ale dla ich rodziny, to spełnienie wielkiego marzenia.
Nadzieja w Caritas
Pod koniec 2009 roku Bogumiła Sołowiej, matka szesnastoletniej wówczas Andżeliki, dwunastoletniej Karoliny i siedmioletniej Wiktorii, napisała list do toruńskiej Caritas. Bo żyło im się bardzo ciężko.
Najstarsza córka urodziła się z przepukliną oponowo-rdzeniową, później pojawiło się wodogłowie. Wcześnie wstawiono jej zastawkę, ale niestety ma też problemy z nerkami, padaczkę i jest sparaliżowana od pasa w dół.
Jej najbliżsi zawsze starali się, by mimo wszystko mogła żyć normalnie. Do niedawna było to trudne, bo ich mieszkanie liczyło zaledwie około 29 metrów kwadratowych.
Jedyny, siedemnastometrowy pokój był sypialnią, jadalnią i łazienką w jednym. Bo w niewielkim pomieszczeniu wykrojonym przy kuchni z małej komórki i zaadaptowanym na łazienkę nie można było umyć Andżeliki. W czasie roku szkolnego pokój zamieniał się też w salę lekcyjną. Gdy przychodziła nauczycielka, a młodsze siostry akurat były w domu, siedziały cichutko, by nie przeszkadzać.
Gdy Andżelika była mała, mama wynosiła ją na rękach do ogrodu. - Ale urosła i sama nie dawałam rady, by znieść ją po schodach, choć mieszkamy na parterze - tłumaczy pani Bogumiła.
Sami nie daliby rady
Państwo Sołowiejowie od dawna marzyli o rozbudowie mieszkania. Ale podstawowym problemem był brak pieniędzy. Pani Bogumiła, z wykształcenia pielęgniarka, o pracy poza domem może tylko pomarzyć, bo najstarsza córka potrzebuje jej przez całą dobę.
- Artur, mój mąż, ma dobrą pracę, ale to tylko jedna pensja - mówi kobieta. - Nawet z dodatkami na Andżelę, to niewiele. Bez pomocy ludzi dobrej woli na pewno nie moglibyśmy powiększyć mieszkania.
Pomoc znaleźli w Przysieku, gdzie siedzibę ma toruńska Caritas. - Muszę przyznać, że choć napisałam list, to nie bardzo wierzyłam, iż pomogą właśnie nam - opowiada pani Bogusia. - Ale kiedy przyjechał do nas ksiądz Daniel Adamowicz, dyrektor Caritas Diecezji Toruńskiej, to zaczęliśmy wierzyć, że się uda.
Do akcji pomocy włączyli się także nasi Czytelnicy. Niektórzy z nich wędrowali z dowodami wpłaty do biur i punktów ogłoszeń "Gazety Pomorskiej" i za pomoc okazaną rodzinie z Książek odbierali upominki - czapeczki Caritas.
"Wyszli z ziemi"
Rozbudowa ruszyła 16 lipca minionego roku. - Od tego dnia mogliśmy rozpocząć robienie wykopów pod fundamenty - opowiada pani Bogusia. - Przy tej pracy pomogła nam nie tylko rodzina, ale i znajomi. Pogoda nie była najlepsza, sporo padało, ale udało się "wyjść z ziemi". Caritas dała nam materiały budowlane, potem płaciła za pracę fachowców. Ksiądz Adamowicz często przyjeżdżał na ten nasz plac budowy. Chodził nawet po fundamentach. Chciał, żeby wyszło jak najlepiej. Za wszystko co dla nas zrobił, jesteśmy mu bardzo wdzięczni. No i oczywiście tym wszystkim ludziom, którzy zechcieli nam pomóc wpłacając pieniądze. Bardzo dziękujemy!
- Cieszę się, że mogliśmy wesprzeć tę rodzinę - dodaje ks. Daniel Adamowicz. - Dużo prac wykonała sama, nie czekała "na gotowe". Takim ludziom warto pomagać!
Nowe serce domu
Gdy pani Bogusia opowiada o rozbudowie, siedzimy w nowej kuchni. Na tyle dużej, że Andżela może się w niej swobodnie poruszać na wózku. Bo to pomieszczenie jest teraz sercem tego domu. Pod oknem wychodzącym na podwórko stoi jeszcze spory stół, krzesła. Wreszcie nie trzeba jeść wszystkich posiłków w pokoju. No i pokoi jest więcej.
- Po rozbudowie całe mieszkanie liczy około osiemdziesięciu metrów kwadratowych - opowiada gospodyni. - Na razie mieszkamy w dobudowanej części, gdzie są już dwa pokoje, kuchnia i duża łazienka. Ze starej części będą jeszcze dwa pokoje. Ale ich wykończenie trochę potrwa. Ze wstawieniem okna balkonowego w pokoju Andżeli musimy poczekać na lepszą pogodę. No i mąż do pracy chodzi, więc co może, to robi popołudniami.
Wchodzimy do łazienki. Tej nowej, bo po starej nie ma już śladu. Około dziewięć metrów kwadratowych urządzonych tak, by Andżela bez problemu mogła podjechać do umywalki, toalety. Na dużej szafce leży materac, na którym można położyć dziewczynę po kąpieli.
Ich własne cztery kąty
Wiktoria i Karolina pokazują pokoje, w których na razie mieszkają z siostrami i rodzicami, ale niebawem będą tylko ich królestwem. Karolina jest dumna z delikatnego fioletu na ścianach. Sama wybrała kolor farby.
- W moim też jest taki kolor - mówi Wiktoria i pokazuje swoje cztery kąty.
- Przez siedem lat spała ze mną i z mężem w jednym łóżku - dodaje jej mama. - Dziś ma nie tylko swoje łóżko, ale i pokój.
- Teraz jest zupełnie inaczej - Andżela mówi z uśmiechem. - Znacznie lepiej!
Pani Bogusia też się uśmiecha. Częściej niż przed rokiem. Wygląda na spokojniejszą, choć pracy w domu ma nadal dużo. Przecież trzeba jeszcze wyremontować starą część mieszkania. - Teraz to już damy sobie radę - mówi rozpromieniona. - Wzięliśmy kredyt na ukończenie prac. Sukcesywnie będziemy kupować meble do pokoi. Będzie dobrze. I już nie musimy martwić się o przyszłość Andżeli. Mamy nadzieję, że któraś z córek z nią zostanie i przynajmniej będą miały gdzie mieszkać. Nie zostawimy ich z problemem!
Gdy się żegnamy, pani Bogusia jeszcze raz prosi, bym nie zapomniała o podziękowaniach: - Bo tylu ludzi nam pomogło! Wielu z nich nawet nie znamy!

Czytaj e-wydanie »
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska