Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niepełnosprawni kuracjusze z Ciechocinka poskarżyli się na złe traktowanie w sanatoryjnej kawiarni "Zdrojowa"

Mariusz Strzelecki
fot. sxc
Niemal setka kuracjuszy "Domu Zdrojowego" podpisała się pod skargą rodziców niepełnosprawnych dzieci do zarządu Przedsiębiorstwa Uzdrowisko Ciechocinek, bo zostali wyproszeni z kawiarni w tym sanatorium. - To nie do końca było tak, jak opisano w piśmie - zapewnia Anna Ożarowska, dzierżawca "Zdrojowej".

Nie potrafię tańczyć w miejscu

O swoich przeżyciach postanowiła nam opowiedzieć Jolanta Gałecka, niepełnosprawna kuracjuszka na wózku z Płocka. - Pewnego dnia w czasie majowego turnusu tańczyłam podczas wieczornej imprezy w kawiarni w Domu Zdrojowym. Podobno kogoś miałam uderzyć, podobno komuś miałam pończochy podrzeć, zniszczyć but, co jest nieprawdą - opowiada. - Byliśmy wypraszani z sali. Motywowano to tym, że kołami podczas tańca rysujemy podłogę, że zajmujemy miejsce na sali, że pełnosprawne osoby nie mogą się bawić. Ja później już nie chodziłam do kawiarni, ale wiem, że niektórych też wypraszano. Pani Ania powiedziała też, że możemy sobie tańczyć, ale stojąc w miejscu i ruszając tylko ciałem. Ja tak nie potrafię.

- Takie sygnały docierały do mnie tylko od pani Ani. Nikt nigdy nie zwrócił mi uwagi. Przeciwnie ludzie robili kółko i się z nami bawili - dodaje pani Jolanta. Kuracjuszka zapewnia też, że spotykała się z sytuacjami, w których przed "wózko-wiczami" zamykano drzwi do kawiarni. - Wiele osób tak robiło, że stało pod drzwiami i nie mogło wejść i się bawić - dodaje.

Skarga kuracjuszy

Przy okazji pani Jolanta opowiada o zdarzeniu, w którym z kawiarni zostali wyproszeni rodzice z dziećmi z zespołem Downa. - Wrócili na salę dopiero po interwencji dyrektora sanatorium - zapewnia. O tym incydencie opowiada też pielęgniarka, która miała w tym czasie dyżur i która interweniowała u dyrektora. - To są osoby upośledzone, ale nie na tyle, żeby je wypraszać. Takie sygnały o złym traktowaniu w kawiarni osób na wózkach docierały do nas od kuracjuszy częściej - powiedziała nam pielęgniarka z "Domu Zdrojowego".

Trójka rodziców niepełnosprawnych dzieci poskarżyła się zarządowi spółki uzdrowiskowej, która jest właścicielem sanatorium i opisała incydenty, które miały miejsce w ciągu dwóch dni w połowie czerwca. - Ajentka wyprosiła z lokalu osoby niepełnosprawne poruszające się na wózkach. Jedynym argumentem było to, że przeszkadzały w zabawie i tańcach osobom sprawnym ruchowo - czytamy w piśmie do zarządu PUC.

Jak zapewniają autorzy, incydent ten powtórzył się i dopiero po interwencji dyrektora sanatorium, niepełnosprawni mogli wziąć udział w zabawie. - Zdarzenia te były dla nas bardzo upokarzające i uwłaczały godności ludzkiej, a osoba prowadząca działalność kulturalną zachwiała w nas wiarę w ludzi - napisali niepełnosprawni kuracjusze z Warszawy i okolic.

Starta noga i klamerka od buta

- To wszystko zaczęło się wcześniej, a to co opisali w piśmie do PUC-u kuracjusze to był efekt tej sytuacji. Kilka tygodni temu miała miejsce taka historia - tłumaczy Anna Ożarowska - Bartczak, najemca kawiarni "Zdrojowa". - Bawiło się na sali ze trzydzieści osób, a to jest mały lokal. Wiele osób tańczyło. Przed godziną dziesiątą wjechała grupa "wózkowiczów" i zaczęła tańczyć. Mnie wtedy nie było. Na drugi dzień przyszła kuracjuszka z lekko startą nogą i zniszczonym butem. Klamerkę od buta znaleźliśmy pod grzejnikiem.

Poszłam do dyrektora i zapytałam się jak mam zachować się w sytuacji, gdy grupa wózków nie pozwala bawić się innym ludziom na sali? Co mam zrobić? Chodziło o to, żeby oni się bawili, ale nie jeździli ludziom po nogach. Usłyszałam, że sytuacja jest bardzo delikatna. Dyrektor zasugerował mi, żebym prosiła kuracjuszy na wózkach, żeby tańczyli w miejscu, ciałem, a nie wózkami. Na drugi dzień Anna Ożarowska poprosiła wózkowiczów, żeby tańczyli w miejscu, a nie wózkami po sali. - Te wózki jeżdżą jak na wyścigach w kółko, a to mała sala. Nie ma tu na to miejsca. - dodaje.

PUC grozi zerwaniem umowy

Czy zamykano drzwi niepełnosprawnym, żeby nie mogli wjechać na salę? - pytamy.

- Nie było czegoś takiego. To jest bzdura. Najlepiej wiedzą o tym w recepcji, skąd widać wejście do kawiarni - odpowiada Anna Ożarowska. - Drzwi są zawsze otwarte - zapewniono nas w recepcji "Domu Zdrojowego". Czy wyproszono rodziców z niepełnosprawnymi dziećmi z kawiarni? - pytamy. - Nigdy w życiu byśmy ich nie wyprosili. Jak można zrobić coś takiego - zarzeka się Anna Ożarowska.

Pismo podpisane przez blisko setkę kuracjuszy trafiło do zarządu PUC SA. - Odpowiedzieliśmy w bardzo ostrym tonie i przeprosiliśmy kuracjuszy za te incydenty. Takie zachowanie jest niemoralne. Ajentka działa na naszym terenie i to jest antyreklama dla "Domu Zdrojowego". Dlatego zapowiedzieliśmy, że jeszcze jedna skarga i rozwiążemy z nią umowę - zapewnia Edward Gaitkowski, wiceprezes zarządu PUC SA.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska