Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niespecjalnie dyskretny urok lidera Mateusza

Karina Obara
Karina Obara
Mateusz Kijowski przeprosił za wpadkę z fakturami. I nadal cieszy się poparciem wielu KOD-erów. Ostatni pomysł zastąpienia go Władysławem Frasyniukiem czy byłym prezydentem Bronisławem Komorowskim nie stanowi dla niego zagrożenia. Anka Adamczyk, członkini rady krajowej partii „Razem” zauważa, że problem „nietykalności” Kijowskiego wziął się stąd, że Polacy zupełnie nie rozumieją zinstytucjonalizowanej demokracji. - Nie rozumieją pojęcia transparentności. Nie czują potrzeby demokratycznych procedur, tworzonych z myślą o tym, żeby były jasne, proste, przejrzyste i możliwie jak najbardziej odporne na korupcję i autorytaryzm - ocenia.
Mateusz Kijowski przeprosił za wpadkę z fakturami. I nadal cieszy się poparciem wielu KOD-erów. Ostatni pomysł zastąpienia go Władysławem Frasyniukiem czy byłym prezydentem Bronisławem Komorowskim nie stanowi dla niego zagrożenia. Anka Adamczyk, członkini rady krajowej partii „Razem” zauważa, że problem „nietykalności” Kijowskiego wziął się stąd, że Polacy zupełnie nie rozumieją zinstytucjonalizowanej demokracji. - Nie rozumieją pojęcia transparentności. Nie czują potrzeby demokratycznych procedur, tworzonych z myślą o tym, żeby były jasne, proste, przejrzyste i możliwie jak najbardziej odporne na korupcję i autorytaryzm - ocenia. archiwum
Czym Mateusz Kijowski uwiódł KOD, że ten prawie cały stoi za nim murem? Co ma w sobie takiego, że autorytety domagające się czystej karty od przywódcy, bronią go narażając własną reputację? Możliwe, że jest odbiciem prawdy o nas samych.

Mateusz Kijowski stał przedwczoraj na mrozie pod Sejmem i zadawał głośno ważne pytania: „Pani premier, kiedy opublikuje pani wyroki Trybunału Konstytucyjnego? Posłowie PiS, czy nie jest wam zwyczajnie wstyd, że jesteście marionetkami w rękach jednej osoby? Dlaczego rujnujecie ustrój demokratyczny w kraju? Senatorowie PiS, dlaczego przegłosowaliście budżet, mimo że został przyjęty przez Sejm nielegalnie”?

A gdy tłum bił mu brawo, lider krzyczał: „niech moje problemy nie przesłonią idei, o którą walczymy razem”. I marznący sympatycy KOD znów entuzjastycznie klaskali. Do kamer zaś mówili: „Mateusz Kijowski to nie KOD, liczy się to, o co walczymy, a on potrafi zagrzewać”. Albo: „Teraz ważna jest Polska i to, co z nią robi PiS, a Mateusz ma czas, aby się wytłumaczyć. Powinien dostawać normalną pensję”.

"PiS zrobi wszystko, żeby nas skłócić. Niech moje błędy nie będą obciążeniem dla KOD". M. Kijowski podczas protestu przed Sejmem

Jedyny mobilizator
„Moralista ze skazą” - tak o „polskim przywódcy oporu przeciwko władzy i jego interesach” pisze niemiecki dziennik Frankfurter Allgemeine Zeitung.

Niemieckie media podkreślały - już po tym, gdy wyszło na jaw, że Mateusz Kijowski wystawił KOD-owi faktury na ponad 90 tys. zł (od marca do sierpnia 2016r.) - że jest jedynym, oprócz Jarosława Kaczyńskiego, który potrafił wraz z KOD mobilizować tłumy. Polska opozycja nie dała rady. Wieszczyły jednak, że po wpadce finansowej, grozi mu upadek. Póki co wszystko wskazuje na to, że się myliły. Mateusz Kijowski nie zamierza ukryć się w mysiej dziurze i czekać pokornie na wyrok. Do czasu walnego zgromadzenia w KOD i do momentu zakończenia audytu (który jeszcze się nawet nie zaczął, bo KOD szuka odpowiedniej firmy), Kijowski udziela się publicznie, występuje podczas zgromadzeń i odbiera z każdej strony wyrazy poparcia, a nawet współczucia.

Broniła go filozof prof. Magdalena Środa i Jacek Żakowski z „Polityki”, a Jacek Kleyff, bard i poeta, współtwórca kabaretu Salon Niezależnych oświadczył nawet w „Gazecie Wyborczej”, że „przyłączenie się inteligentnych ludzi do nagonki na Mateusza jest samobójstwem inteligencji”. Jego zdaniem za Mateuszem Kijowskim przemawia fakt, że stworzył w parę miesięcy paromilionowy ruch społeczny. Stał się ikoną KOD-u, który bez niego będzie ruchem bez twarzy.

- Mateusz nie jest ani żadnym prowadzącym do boju, ani żadnym świętym; jest fantastycznym kolegą z sąsiedztwa, który z dnia na dzień stał się gwiezdnym realizatorem tysięcy ludzkich marzeń - pisze Jacek Kleyff (GW, 11.01.2017). - Niektóre z nich, jak np. pełna przejrzystość finansowa, nie dały się od razu w pełni bezbłędnie zrealizować. Mateusz jest uczciwym facetem i niczego nikomu nie ukradł, ale (znając proporcje mocium panie) sytuacja jest bardzo podobna do uwalania Lecha Wałęsy za parę bardzo istotnych, acz nieważnych dla dużej sprawy błędów młodości”.

Czyżby? Jeśli nawet porównywać błędy Lecha Wałęsy do błędów Mateusza Kijowskiego, trzeba zauważyć, że młodszy kolega mógł wiele nauczyć się od starszego, zwłaszcza że PiS nie przepuściło żadnej okazji, aby wytknąć Wałęsie przeszłość. Kijowski musiał liczyć się z tym, że ktoś kiedyś zapyta go z czego żyje, a gdy ten zaprzeczy, że czerpie jakiekolwiek korzyści ze składek KOD, wtedy znajdzie się inny, kto powie: sprawdzam.

Lider KOD wciąż jednak cieszy się poparciem i nawet wyniki audytu w KOD nie naruszą jego pozycji. Jest inteligentny, zna się na nowoczesnych technologiach (jest informatykiem) i potrafi wzbudzać współczucie. W końcu nikomu przed nim nie udało się przekonać sympatyków, że przelanie na swoje konto ponad 90 tys. za usługi na rzecz KOD, to nie tak wielki koszt kogoś, kto życie poświęca sprawie. Nawet jeśli wszystko odbywało się cichaczem. I nawet jeśli - mimo świetnego fachu w ręku - do dziś nie uregulował sprawy z alimentami na swoje dzieci.

Anka Adamczyk, członkini rady krajowej partii „Razem” zauważa, że problem „nietykalności” Kijowskiego wziął się stąd, że Polacy zupełnie nie rozumieją zinstytucjonalizowanej demokracji. - Nie rozumieją pojęcia transparentności. Nie czują potrzeby demokratycznych procedur, tworzonych z myślą o tym, żeby były jasne, proste, przejrzyste i możliwie jak najbardziej odporne na korupcję i autorytaryzm - ocenia. - To nie jest tak, że rządy autorytarne może zastąpić opozycja, która jest zarządzana tak samo autorytarnie, ale jest „nasza”. To nie jest tak, że nie ma znaczenia, czy wiemy, kto i w jaki sposób wystawiał faktury na opozycyjną kasę, bo wiadomo, opozycja jest uczciwa i, w przeciwieństwie do rządu, wydawała pieniądze mądrze. Jeśli PiS może z polską demokracją robić co chce, to właśnie dlatego, że nie ma, nigdy nie było, zaufania do demokratycznych procedur, nie ma poczucia, że jedynym gwarantem uczciwości jest transparentność.

M. Kijowski: Jestem człowiekiem honoru

Kryzys norm i wartości
Katarzyna Batko-Tołuć, dyrektor programowa sieci Watchdog Polska przypomina w kontekście Kijowskiego ważne angielskie słowo „integrity”. To słowo często jest tłumaczone jako „uczciwość”, ale u nas kojarzy się ono z polityką i wyświechtanym frazesem. - Nie bez powodu w popularnym serialu Ranczo do Sejmu dostaje się Polska Partia Uczciwości założona przez wyjątkowo cynicznego gracza jakim jest jeden z głównych bohaterów - mówi. - Tymczasem to angielskie słowo można przetłumaczyć w sposób mniej obciążony złymi skojarzeniami, jako „spójność wartości”. Ktoś, kto ją posiadł ma świadomość odpowiedzialności za powierzone zadanie publiczne i umie przyznać się do błędu, stara się go naprawić, wie że musi stale budować zaufanie do siebie.
Zdaniem Batko-Tołuć tej spójności brakuje naszym liderom, partiom, instytucjom, i organizacjom. - Etyka wymaga czasem podjęcia decyzji trudnych, nieopłacalnych i naiwnych we współczesnym świecie. Jednak naprawdę „dobrą zmianę” przyniosą ci, którzy zaryzykują bycie etycznymi - twierdzi.

Czy KOD może stać się ruchem odnowy? Musiałby wziąć etykę na sztandary. Być może wyciągając lekcję z ostatniej historii z wynagrodzeniem Mateusza Kijowskiego. - Dotychczasowy KOD borykał się bowiem z tymi samymi problemami, co całe społeczeństwo – z osobistymi animozjami, z paternalizmem, z wybujałymi ambicjami - wymienia Batko-Tołuć. - Ale to jest normalny etap w niewielkiej organizacji członkowskiej, a co dopiero w takim ruchu. Dobry lider dla KOD w tej chwili, to ktoś kto będzie umiał uczynić KOD silnym organizmem. Zazwyczaj to bardziej oznacza inspirowanie innych do działania i ustanawianie uczciwych reguł podejmowania decyzji, wydawania pieniędzy, wynagradzania ludzi, którzy pracują na rzecz KOD, jawność i otwartość w kwestii dyskutowania problemów zewnętrznych.

Prawnik i socjolog, dr Adriana Bartnik z Politechniki Warszawskiej jest przekonana, że Mateusz Kijowski złamał normy, których naruszenie zdawać by się mogło zdyskwalifikowałoby każdego jako przywódcę ruchu obywatelskiego.
- W analizie socjologicznej ruchu KOD trzeba zadać sobie pytanie, czy rzeczywiście żyjemy w czasach, w których zanik norm jest usprawiedliwiony? - zastanawia się. - Goethe pisał, że są dwie formy przemocy: prawo i przyzwoitość. I tym dwóm formom powinniśmy podlegać, aby istniał porządek w życiu społecznym. W ostatnich latach w Polsce nie było ani przewrotu rewolucyjnego, ani kataklizmu, ani gwałtownego rozwoju gospodarczego, a tylko w takich okolicznościach, jak pisał Emil Durkheim - normy mogą zanikać i pojawia się anomia. W natłoku informacji możemy mieć problem z wiedzą, z odróżnianiem faktów od opinii, ale zawsze wtedy trzeba pamiętać, parafrazując Słonimskiego, aby zachowywać się przyzwoicie.

A może Polska jest krajem ludzi, którzy potrzebują guru, mistrza, znachora, kogoś, kto obdarzony jest zdolnościami wieszcza i stąd fenomen Mateusza Kijowskiego, który mimo wpadki cieszy się wielkim poparciem? - Jesteśmy bardzo przyzwoitym społeczeństwem - dodaje dr Bartnik. - Większość KOD-erów może broni Mateusza Kijowskiego z tego powodu, że jako społeczeństwo lubimy być lojalni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska